Powieść o tym, jak skromna panna podręczna przeistacza się w kobietę-szpiega, w tle mając ogarnięty wojną domową Madryt, Maroko, Portugalię, obiecuje pięćset stron ekscytującej lektury. Zapewne też lektury o wysokich walorach literackich i dokumentalnych, gdyż autorka jest doktorem filologii angielskiej, a na końcu książki znaleźć można obszerną bibliografię.
Przykro mi – nic z tego. Fabuła zaczyna się jak powieść dla kucharek, albo raczej jak popularne filmy z lat trzydziestych, na które panny podręczne chadzały ze swoimi narzeczonymi w niedzielne popołudnia. Czytelnikowi, a właściwie czytelniczce, nic nie zostanie oszczędzone – ani cudownie odnaleziony ojciec, ani rodowe klejnoty, ani zdradziecki kochanek. A dalej, ku jeszcze większemu zdumieniu, autorka, zgłębiwszy stosy materiałów źródłowych, fabrykuje całą serię fabularnych uników. Wojna domowa w Hiszpanii jest, a właściwie jej nie ma. Bohaterka przeżyje ją w marokańskim Tetuanie, gdzie do zwykłych ludzi nie dociera poczta z metropolii, a i nowiny dawkowane są skąpo. Tetuanu też właściwie nie widzimy, oprócz farsowego pensjonatu, prowadzonego przez Cygankę-przemytniczkę, salonu mody i jednego dyplomatycznego przyjęcia. Kończy się wojna domowa w Hiszpanii, w Europie trwa druga wojna światowa, główna bohaterka wraca do Madrytu i znów dochodzą do niej tylko lekko słyszalne echa (eleganckie kostiumy zamawia
więcej zamożnych i ustosunkowanych Niemek, niż Hiszpanek i Angielek), które to Niemki Sira coraz bardziej umiejętnie ciągnie za język. Pozostaje więc śledzić losy dwojga interesujących postaci drugoplanowych – frankistowskiego dygnitarza, a przy tym intelektualisty, oryginała i znawcy Afryki oraz jego angielskiej kochanki, lwicy salonowej i zarazem kruchej istoty wątłego zdrowia, kobiety wielekroć bardziej inteligentnej, niż można by sądzić z pozoru… Dzieje Siry, która ze skromnego, łatwowiernego dziewczątka wplątanego w prostackie intrygi przeistacza się w niezależną, odważną, piękną kobietę, podejmującą śmiałe decyzje i zdecydowanie biorącą swój los we własne ręce, mogą być uznane za kobiecą powieść motywacyjną, choć pewnie żadna z nas nie zostanie dziewczyną Bonda. Chociaż, kto wie?