Zastanawiam się czasem, co jest dla mnie synonimem kiczu i złego smaku – może kolejny odcinek „Mody na sukces”? „Pamiętniki wampirów”? Puszczana w telewizji tak dawno, że zdążyło się o niej zapomnieć „Dynastia”? Wszechobecne, stylizowane na modłę Edwarda Cullena wampiry? Umówmy się: jest kicz zabawny – taki, który wywołuje śmiech i ogólne zadowolenie. Oglądam coś i czerpię pewnego rodzaju masochistyczną przyjemność z tego, że coś jest absolutnie kiczowate i pozbawione dobrego smaku. Ale gdyby jeszcze zawsze było tak, że kicz bawi! Niestety, zdarzają się takie dzieła w szeroko pojętej kulturze, które zwyczajnie nie pozwalają odbiorcy na cokolwiek, poza strzeleniem sobie w głowę z rozpaczy. Do tej grupy tak zwanych dzieł należą – przynajmniej dla mnie – wszelkiego typu teksty, które ogólnie można zakwalifikować do grupy „a potem spętał ją kajdanami i posiadł bez pytania”. A jeśli dodać do tego wampiry… No, to już mamy do czynienia z prawdziwą mieszanką wybuchową.
Ponieważ obecnie niezależnie od tego, czy pasuje do treści czy nie, biedny wampir po prostu musi pojawić się, w Rozkoszach nocy jest i wampir. A właściwie łowca wampirów. Oczywiście zabójczo przystojny, z obowiązkowymi kłami, ale – tu uwaga! – odstaje nieco od ogółu, bo krwi nie pija. No i nie owija się peleryną – nie musi, jest z Grecji. Brak związku? Nic bardziej mylnego – główny bohater o dźwięcznym imieniu Kyrian, jest bowiem starożytnym księciem trackim, który dzięki zaprzedaniu duszy przebiegłej Artemidzie stał się mrocznym łowcą i od wieków biega za wampirami i daimonami, oczyszczając świat z tego przebrzydłego plugastwa. Nie może mu też być przez te wszystkie wieki zbyt łatwo (samo tropienie i zabijanie nie wystarcza), dlatego autorka postanowiła zrobić z Kyriana bohatera na miarę Byrona. Tak więc nie tylko bohater jest nad wyraz piękny, ale i dumny oraz programowo wyobcowany. No i ten jego mroczny sekret… Oczywiście, ma związek z – jakżeby inaczej? – kobietą. Fakt ten jest tym bardziej
pikantny, że oto Kyrian zupełnie niespodziewanie poznaje kobietę swego życia w osobie Amandy: z pozoru dość nudnawej księgowej. Zupełnie na przekór Losowi, bogom i ograniczeniom czasoprzestrzennym para ma się ku sobie – trudno zresztą o delikatniejsze określenie tego, co się między nimi dzieje. Autorka postawiła sobie chyba za cel opisać wszelkie sceny łóżkowe z najdrobniejszymi szczegółami. Postawiwszy na plastykę opisu (a ta chwilami zahacza o istną pornografię), autorka nie szczędzi czytelnikom ognistych opisów początkowo nienawiści Amandy, a potem namiętnego szału, w jaki wpada bohaterka. Zresztą, jakby tego było mało, Kyrian też wciąż marzy o dziewczynie, więc przynajmniej nie można autorce zarzucić, że tytuł nie pasuje do treści. I właściwie trudno powiedzieć, o czym jest ta książka, poza tytułowymi rozkoszami nocy. Walka dobra i zła? Nic z tych rzeczy. Pokonywanie własnych słabości? Może jeden niewielki epizod. Miłość ponad podziałami i poza czasem? No, może raczej – seks ponad podziałami. Jest
drobiazgowo, można wręcz powiedzieć: soczyście. I na tym koniec.
Niesamowicie męczyło mnie czytanie tej książki. Chyba po raz pierwszy w życiu wstydziłam się tego, co czytam w tramwaju, szczególnie, że okładkę zdobi obrazek dość androginicznego pana spętanego kajdanami i niewyglądającego na niezadowolonego z powyższego powodu. Jeśli dotąd jeszcze ktoś łudzi się być może, że książka prezentuje ciekawy styl, muszę zawieść te płonne nadzieje. Dialogi brzmią nieprawdopodobnie drętwo, no chyba, że okrzyki w stylu „och Amando! Tyle lat na ciebie czekałem…! Ale nie możesz być moją!” są naturalne. Opisy miejsc ograniczają się wyłącznie do szkiców, podobnie zresztą jest z głębią (?) psychologiczną postaci, a nawet fabułą – to tylko tło dla niepohamowanych wybuchów żądzy dwójki bohaterów i nawet Ten Zły, dzięki któremu nastąpiło zawiązanie akcji jakoś schodzi na dalszy plan, by ostatecznie przyczynić się do szczęścia kochanków. Jest słodko, cukierkowo, wręcz landrynkowo. Różowo-landrynkowo.