"Dziewczyny z Dubaju 2". Blisko 4,5 mln dolarów na polskie prostytutki?
Publikujemy fragment książki "Dziewczyny z Dubaju 2" Piotra Krysiaka. Pojawiają się w niej nowe wątki, w tym postać wpływowego księcia z Maroko. "Leciałam z Warszawy z Andżelą i jeszcze wieloma dziewczynami – około sześcioma, siedmioma. Wszystkie wiedziały, po co jadą. Spotykałyśmy się z Arabami" - zeznawała w prokuraturze jedna z Polek.
PRYWATNY HAREM KSIĘCIA [fragment nowej książki Piotra Krysiaka]
Od redakcji: Piotr Krysiak bezpośrednio wskazuje prominentnego polityka w swojej książce, ale w przedruku podajemy tylko jego inicjały.
M.R. to 53-letni dziś brat króla Maroka Muhammada VI. Z relacji polskich prostytutek wynika, że był jednym z ich najlepszych klientów. Z ich usług, podobnie jak z usług sutenerek, korzystał regularnie. W trzech należących do niego willach w Rabacie urządził sobie luksusowy harem z polskimi dziwkami. "Przemiał" był jak w fabryce…
Choć kobiety przyznają, że pobyt u księcia bardziej przypominał ekskluzywne wakacje niż pracę w burdelu. Z akt zgromadzonych przez Prokuraturę Apelacyjną we Wrocławiu, która pięć lat prowadziła śledztwo w sprawie ekskluzywnej prostytucji kobiet, wynika, że harem w Maroku funkcjonował co najmniej od 2000 do 2011 r. Według moich ustaleń – znacznie dłużej. Nie można również wykluczyć, że książę M.R. wciąż korzysta z usług polskich prostytutek.
Bazując zeznaniach polskich escort girls i dowodach, które zgromadziła prokuratura, można stwierdzić, że miesięcznie przez muzułmański harem księcia przewijało się co najmniej 20 polskich ekskluzywnych prostytutek. Każda za dzień pobytu w Maroku otrzymywała 200 dol. Ta, która uprawiała seks z M.R. lub jego gośćmi, 400 dol. Sutenerka, która organizowała wyjazd, zgarniała drugie tyle za każdą dziewczynę i za każdy dzień jej pobytu. Zatem jedna prostytutka kosztowała księcia dziennie od 400 do 800 dol. amerykańskich. Do tego oczywiście dochodzą niemałe przecież koszty utrzymania, wyżywienia i podróży, za które również płacił R.
Ile zatem w ciągu 11 lat na swoje cielesne uciechy wydał książę z kasy monarchii? Rachunek jest prosty. Zakładając, że w książęcych apartamentach prostytutki spędzały 28 dni w miesiącu, połowa z nich uprawiała seks, a druga tylko leżała w jacuzzi, to w ciągu 11 lat marokański budżet został uszczuplony o blisko 4,5 mln dol.! Tylko za sprawą dziewczyn z Polski. Tymczasem według prostytutek, z którymi rozmawiałem, na dworze księcia pojawiały się także Ukrainki i Rosjanki. Nie brakowało również marokańskich prostytutek. Tak więc moje szacunki, na nieszczęście budżetu arabskich "royalsów", są obarczone sporym marginesem błędu…
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maria Sadowska odpiera ataki feministek na swój film
Warto podkreślić, że mówimy o kraju, który boryka się z gigantycznymi problemami ekonomicznymi i społecznymi. […] Bieda, brak pracy i równych szans powodują, że coraz więcej młodych Marokańczyków decyduje się na wyjazd za granicę. Przede wszystkim do Hiszpanii i Francji. Tylko w tych dwóch krajach żyją prawie 2 mln marokańskich emigrantów. W Maroku kwitnie za to prostytucja. I choć jest zakazana, to nie widzi jej chyba tylko Allah. Znalezienie damskiej czy męskiej prostytutki zajmuje bowiem mniej czasu, niż zrobienie zakupów w sklepie spożywczym.
Czy to możliwe, że zaledwie 30-letni książę muzułmańskiego kraju urządził sobie prywatny harem, do którego sprowadzał miesięcznie kilkadziesiąt prostytutek z Polski? Wśród nich ukochaną znanego piłkarza, partnerkę polityka i dziewczynę legendy rocka. Czy to możliwie, że polska prokuratura, choć wiedziała o tym procederze i zorganizowanym burdelu, nie kiwnęła w tej sprawie palcem?
Seksspotkania odbywały się przede wszystkim w Maroku, ale też we Francji, Tajlandii i Nowym Jorku. Z usług prostytutek korzystał nie tylko marokański książę M. R. - na obsługę mogli liczyć również jego goście. Żaden jednak nie mógł mieć tej, którą wybrał książę. R. obsługiwały przynajmniej dwie polskie sutenerki. Prokuratura nie znalazła żadnej!
Trwa ładowanie wpisu: facebook
"W Rabacie mieszkałyśmy w willi z obsługą, a w Marakeszu w hotelu Palmeraie Golf Palace i Secret Garden. Klientami byli Arabowie. Książę Maroka, król Maroka i jego świta. Danych nie znam. W Rabacie jeździłyśmy do pałacu księcia na imprezy, a seks dziewczyny uprawiały w tej willi albo innym hotelu księcia. Jeśli dziewczyna odmówiła seksu, to dostawała tylko 200 euro, a jak uprawiała seks, to dniówki miała 400 euro. Byłyśmy tam 17 dni. Uprawiałyśmy seks z mężczyznami. Za pobyt otrzymałam pieniądze w kopercie od jednego z mężczyzn. To było 5000 euro. Byłam też na innym wyjeździe w Maroko od 5 do 16 maja 2010 r. Otrzymałam informację od Marzeny telefonicznie. Mieszkałyśmy w tych samych miejscach. Otrzymałam 3200 euro". Fragment zeznań Kariny G.
"Zaczęłam też jeździć na wyjazdy dla Marzeny z Krakowa. Leciałam do Maroka z Warszawy. Leciało z nami jeszcze sześć dziewczyn. Nie uprawiałam seksu, byłam do towarzystwa mężczyzn. Było ich od kilku do kilkunastu, zależy od dnia. Za każdy dzień pobytu dostałam 100 dol. Mieszkałyśmy w willi jakiegoś księcia z Maroka". Fragment zeznań Katarzyny B.
"Marzena zaproponowała mi wyjazdy do Maroka, do Rabatu. Ona chyba na stałe mieszka w Wielkiej Brytanii. Mój numer dostała od mojej koleżanki. Stawka była 500 dol. włącznie z uprawianiem seksu. Leciałam z Warszawy z Andżelą [nazwisko] i jeszcze wieloma dziewczynami – około sześcioma, siedmioma. Wszystkie wiedziały, po co jadą. Mieszkałyśmy w domu z pokojówką i obsługą. Spotykałyśmy się z Arabami. Jeździłyśmy do ich domów letniskowych. Ja tam jeden raz uprawiałam seks. Pod koniec wyjazdu od jednego z kierowców otrzymałyśmy koperty z pieniędzmi. Ja dostałam 3500 dol". Fragment zeznań Karoliny W.
"Facetów było wielu. Od kilkunastu do więcej w zależności od imprezy. Byli to chyba Arabowie z Maroka. Porozumiewałyśmy się z nimi po angielsku. Uprawiałam tam seks z jednym mężczyzną, ale o szczegółach nie chciałabym mówić. Pozostałe uprawiały seks, ale nie znam szczegółów. Pod koniec wyjazdu jeden mężczyzna przekazał pieniądze. Dostałam 2400 dol. amerykańskich w gotówce". Fragment zeznań Doroty H.
"Ostatnim moim wyjazdem był wyjazd do Maroka w 2008 r. Spędziłam tam 14 dni. Za dzień 200 euro bez seksu, a z seksem 400 lub 500 euro. Nie pamiętam, ile dostałam. Zwłaszcza że podczas pobytu dostawałyśmy różne napiwki. W sumie nie mniej niż 2 tys. euro łącznie. Seks uprawiałam tylko raz". Fragment zeznań Joanny A.
"W 2010 r. [Marzena] zorganizowała i zaproponowała mi wyjazd do Maroka. Byłam 10 dni za 200 euro. Z seksem za 400 euro. Pod koniec wyjazdu dostawałyśmy koperty ze swoim imieniem i pieniędzmi. Czas spędzałyśmy w ten sposób, że prawie codziennie wieczorami odbywały się imprezy z mężczyznami. One odbywały się w willi, w której mieszkałyśmy, ale czasem byłyśmy zawożone do mężczyzn do innych domów". Fragment zeznań Doroty H.
Książka "Dziewczyny z Dubaju 2" Piotra Krysiaka ukazuje się 12 kwietnia nakładem wydawnictwa Deadline Unlimited.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" szkalujemy "Johna Wicka 4", wychwalamy "Sukcesję" i zastanawiamy się, gdzie zniknął Jim Carrey (i co, do cholery, wywinął tym razem?). Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.
WP Książki na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski