Koreańscy piraci
Lenin mawiał, że ze wszystkich sztuk, to kino jest najważniejsze. Kim Ir Sen wziął sobie do serca te słowa, twierdząc, że każdy film ma być "oknem wystawowym" i "formą ideologicznego przewodnika". Kino uosabiało to, za czym Koreańczycy tęsknili po latach upodlenia. Przedstawiało fantazję, w którą chcieli wierzyć, zapominając o codzienności. Filmy stanowiły dla nich okna na zewnętrzny świat, nawet, jeśli to, co tam ujrzeli, było gęsto odsiane przez tabuny propagandystów i cenzorów.
Kim Dzong Il podzielał przekonanie ojca. Stworzył cały przemysł produkcji pirackich kopii i szmuglowania ich do Korei. Ambasady północnokoreańskie na całym świecie wyposażone zostały w profesjonalny sprzęt do kopiowania. Rolki filmowe przesyłano do stolicy, gdzie odbywało się tłumaczenie i dubbing. Na koniec filmy trafiały do Kima i tylko on mógł je oglądać. Był zafascynowany tym, że film stanowi szereg subtelnych sugestii manipulujących podświadomością widza. Że wywołuje myśli, uczucia i doznania, zaś odbiorca zachowuje się dokładnie tak, jak chce tego reżyser. Takiej właśnie władzy pragną dyktatorzy, o takim też wpływie na masy śnił Kim Dzong Il.