Dziennikarka Katarzyna Włodkowska nie ujawnia swojego informatora. "Tego wymaga etyczne dziennikarstwo"
Mimo nakazu sądowego dziennikarka "Gazety Wyborczej" Katarzyna Włodkowska nie ujawnia swojego informatora. Chodzi o reportaż o Stefanie W., zabójcy Pawła Adamowicza. Opisała w nim luki w śledztwie i opieszałość gdańskiej prokuratury. - W dzisiejszych realiach nie ma gwarancji, że zeznania kogokolwiek nie trafią potem do TVP i będą tam manipulowane i przerabiane - mówi WP mecenas reprezentujący dziennikarkę.
Prezydent Gdańska został zaatakowany nożem przez Stefana W. 13 stycznia 2019 r. Dzień później zmarł. Mimo że od zabójstwa minęło ponad 2 i pół roku, prokuratura w Gdańsku wciąż nie przygotowała aktu oskarżenia.
Tymczasem w piątek 29 października prokurator okręgowy w Gdańsku chciał przesłuchać w tej sprawie dziennikarkę Katarzynę Włodkowską. Wcześniej sąd zwolnił ją z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Prokuratura chce wiedzieć, kim jest anonimowy informator, który pojawia się w reportażu Włodkowskiej ze stycznia 2020 r. pod tytułem "Zabójca Pawła Adamowicza: posiedzę dwa lata i wyjdę".
Informator opowiadał dziennikarce, że "pod jeden z gdańskich bloków podjeżdża audi, w środku kilku karków. Stefan W. wsiada, po dziesięciu minutach wysiada, oni odjeżdżają. - Podszedł do nas i zaczął powtarzać, że już wie, co zrobi - mówi znajomy Stefana W. z dzielnicy".
Prokurator chce skłonić dziennikarkę do ujawnienia, kto jej to opowiedział. Włodkowska odmawia.
ZOBACZ TEŻ: Śmierć Pawła Adamowicza. Jurek Owsiak wspomina wydarzenia sprzed 2 lat
Włodkowska po wyjściu z prokuratury powiedziała:
- Etyczne dziennikarstwo polega na bezwzględnej ochronie źródeł informacji, bez względu na konsekwencje prawne. Jeżeli informator prosi mnie o zachowanie anonimowości, to moim zadaniem jest go chronić, moim obowiązkiem jest uszanowanie decyzji mojego informatora. Dlatego, ze względu na tajemnicę dziennikarską, odmówiłam udostępnienia prokuraturze danych mojego informatora. Uzasadniłam swoją decyzję pryncypiami dziennikarskimi.
Więcej mówi Wirtualnej Polsce reprezentujący autorkę mecenas Tomasz Ejtminowicz.
- Tajemnica dziennikarska to fundament pracy dziennikarza. Dla dziennikarza ujawnienie informatora to śmierć cywilna, zaprzeczenie jego misji. Potencjalni informatorzy nie mogą bać się chodzić do dziennikarzy. Oni muszą mieć poczucie, że są bezpieczni i że dziennikarz nie ujawni ich personaliów. Bez tych gwarancji dziennikarz nie może dobrze wykonywać swojej pracy. Staje się bezzębny. Jak dziennikarz ma patrzeć władzy na ręce i służyć społeczeństwu, skoro miałby ujawniać, kto jest jego informatorem?
"Nie chcemy, by zmanipulowane zeznania skończyły w TVP"
Sprawa, poza aspektem etycznym, może mieć także wymiar polityczny, który sprawia, że zarówno Włodkowska, jak i jej informator, nie chcą mówić.
Mecenas Ejtminowicz tłumaczy:
- Trudno dziś o zaufanie do obecnej prokuratury, która jest elementem aparatu politycznego PiS. Ta prokuratura straciła przymioty wiarygodności i zaufania oraz nie jest w stanie zapewnić anonimowości. W dzisiejszych realiach nie ma gwarancji, że zeznania kogokolwiek nie trafią potem do TVP i będą tam manipulowane i przerabiane. To dzieje się choćby w przypadku posła PO Krzysztofa Brejzy, który, jak wszystko na to wskazuje, był nielegalnie podsłuchiwany przez służby, a treści SMS-ów z jego telefonu, jako materiały ze śledztwa, w zmanipulowanej formie zostały wykorzystane w TVP.
Polskie prawo mówi, że sąd może zwolnić dziennikarza z tajemnicy, gdy służy to dobru wymiaru sprawiedliwości.
Ejtminowicz tłumaczy, że w tym przypadku ta zasada nie obowiązuje. Dlaczego?
- Łamanie dziennikarce kręgosłupa i robienie z niej konfidentki nie służy dobru wymiaru sprawiedliwości. Dobru wymiaru sprawiedliwości służy to, aby wolna prasa miała możliwość patrzenia temu wymiarowi sprawiedliwości na ręce i mogła wytykać jego błędy.
Reportaż Włodkowskiej wskazywał, że mord był dokładnie zaplanowany przez Stefana W., a zabójca zdawał sobie świetnie sprawę z tego, co robi. Tekst podważał także tezę biegłych powołanych przez prokuraturę, którzy uznali, że sprawca mordu był niepoczytalny.
Mecenas Ejtminowicz: - Reportaż Włodkowskiej krytykował organy ścigania. Włodkowska podała w wątpliwość, czy sprawa zabójstwa Pawła Adamowicza nie jest przypadkiem przedmiotem politycznej "obróbki". Pokazała bowiem luki w postępowaniu prokuratorskim; pokazała, że śledztwo jest opieszałe, a ze Stefana W. próbowano zrobić niepoczytalnego. Prokuratura uciekała także od wątku faszerowania zabójcy hejtem przez TVP.
Włodkowskiej za nieujawnienie, kto był jej informatorem, grozi grzywna bądź nawet 30 dni aresztu. W listopadzie zeszłego roku Włodkowska była już ukarana przez gdańską prokuraturę grzywną 500 zł za odmowę ujawnienia, kto był jej informatorem.
Pytana przez WP, dlaczego jej zdaniem prokuratura chce ją zmusić do wydania informatora, Włodkowska powiedziała: - To jest pytanie do prokuratury, nie do mnie.
Mariusz Duszyński, prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, wydał dziś oświadczenie, w którym czytamy, że "zwolnienie dziennikarki z tajemnicy zawodowej […] miało związek z informacjami zawartymi w jej artykule o rzekomych osobach, które mają mieć związek z zabójstwem byłego Prezydenta Miasta Gdańska. Podjęte przez prokuratorów czynności nie doprowadziły do ustalenia tych osób. Stąd konieczne było pozyskanie informacji od autorki artykułu, która jak twierdziła w materiale prasowym, miała kontakt z osobą posiadająca o nich wiedzę".
W styczniu 2020 r. rzecznik Prokuratury Regionalnej w Gdańsku Marzena Muklewicz powiedziała:
- Śledztwo w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska wymaga wykonania szeregu czynności, które wymagają czasu. Postępowanie prowadzone przeciwko Stefanowi W., jak również pozostałe śledztwa powiązane z zabójstwem prezydenta Gdańska, prowadzone są przez doświadczonych prokuratorów w sposób prawidłowy, sprawny, merytoryczny, zgodnie z planami śledztw i obowiązującymi przepisami, z poszanowaniem praw stron.