Trwa ładowanie...
recenzja
19-10-2012 23:13

Dumny samotnik

Dumny samotnikŹródło: "__wlasne
d6vsl06
d6vsl06

To kolejna porządnie wydana przez W.A.B. biografia. Po raz kolejny napiszę jednak, że przenoszenie przypisów na koniec książki nie jest szczęśliwym pomysłem. Na dodatek nie wszystkie przypisy spotkał ten los: część z jakiegoś powodu – jakiego? Nie udało mi się tego wykryć – znalazła się pod tekstem. Może dobrze byłoby, gdyby redakcja przemyślała jeszcze raz sposób edycji tekstów, bo ten obecnie praktykowany może czytelników zniechęcić do lektury.

Ad rem jednak. Jacka Malczewskiego przedstawiać czytelnikom nie trzeba. Kto choć trochę interesuje się kulturą i sztuką, ten wie, jakie znaczenie dla symbolizmu w malarstwie polskim miał urodzony w Radomiu podopieczny Jana Matejki, który w końcu zbuntował się przeciwko swojemu mistrzowi i nauczycielowi, uznając jego metody nauczania za przestarzałe i tłumiące indywidualność twórczą. Wydawać by się mogło, że skoro Malczewski ma kluczowe znaczenie dla polskiej szkoły malarskiej przełomu XIX i XX wieku, biografowie i historycy sztuki już dawno szczegółowo zreferowali jego życiorys i zinterpretowali dzieła.Tymczasem nic bardziej mylnego, co udowadnia Dorota Kudelska, autorka pracy Malczewski. Obrazy i słowa(jest to nowa wersja jej wcześniejszej książki Dukt pisma i pędzla. Biografia intelektualna Jacka Malczewskiego, 2008). Rzetelnie relacjonując mizerny, jak się okazuje, stan badań, wskazuje też i na to, że nawet te prace, które już istnieją, wymagają uzupełnienia, bo ich autorzy, m.in. chroniąc
prywatność malarza, pominęli wiele kwestii. Rozumiejąc ich obiekcje Kudelska stanęła jednak na stanowisku, że życie osobiste malarza – nie tylko to „oficjalne” – wywarło istotny wpływ na tematykę jego obrazów. W końcu nie przez przypadek przez wiele lat muzą Malczewskiego była Maria Kinga Balowa, żona starosty tuligłowskiego. Cała ówczesna elita wiedziała, że artystę łączył z „Kinią” silny i nieplatoniczny związek. Nie ma więc powodu, by przemilczać to, co było powszechnie znane. Pokazując, jak ta znajomość wpłynęła na malarstwo Malczewskiego, na jego osobowość i życie rodzinne, autorka w przemyślany sposób posługuje się prywatną korespondencją Malczewskiego, w tym odnalezionymi przez siebie listami – co należy podkreślić – uznawanymi do tej pory za zaginione. Nie zapomina przy tym, rzecz jasna, i o innych wpływach – nauki pod okiem Matejki, szkoły w Paryżu czy pobytu we Włoszech.

Niewątpliwą zasługą Kudelskiej jest pokazanie Malczewskiego nie tylko jako malarza, ale też poety, męża, kochanka, ojca, nauczyciela kolejnych pokoleń artystów, którzy go cenili, ale których doprowadzał do furii swoim aroganckim zachowaniem. Przytacza na przykład autorka przezabawną anegdotę o tym, jak to Malczewski nie posłał swojego obrazu na loterię studenckiej Bratniej Pomocy, a wysłanego przez studentów delegata kazał służącemu odprawić z kwitkiem. Obrażeni studenci napisali list: „Kochany Jacku Malczewski, wobec postąpienia pańskiego z naszym kolegą [...], my, niżej podpisani, oświadczamy Ci: pocałuj nas wszystkich w dupę. Poza tym zasyłamy Ci wyrazy naszego hołdu i uwielbienia”. Na co „Malczewski odpisał natychmiast, że się zgadza na propozycję z listu studentów, lecz prosi o wypranie bielizny i staranne wypucowanie delegata”. Nie każdy profesor ma taki dystans do siebie...

Autorka pokazuje rozterki Malczewskiego dotyczące „podwójnego” życia (żona, dzieci i zamężna kochanka), buntowniczą naturę, która nie pozwalała mu podporządkowywać się akceptowanym w sztuce normom, lecz poszukiwać własnych dróg, co niewątpliwie przyczyniło się do jego „dumnej samotności”, bo krytycy marudzili nad kształtem, formą, tematyką, kolorystyką jego obrazów. Ostatecznie przecież o to poszło w ucieczce z klasy malarza Henri Lehmanna, zatwardziałego, jak go podsumowuje Malczewski w jednym z listów, klasyka: o niezgodę na chodzenie utartymi ścieżkami (swoją drogą: nie rozumiem, dlaczego autorka bez żadnych wyjaśnień daje Lehmannowi imiona Charles-Ernest-Rodolphe-Henri, kiedy urodził się w Kilonii jako Karl Rudolph Heinrich, a w literaturze przedmiotu jest przedstawiany często jako Henri Lehmann).

d6vsl06

Szczególnie cenne jest w pracy Kudelskiej nowe odczytanie obrazów Malczewskiego, przez jego lektury, obyczajowość epoki, życie prywatne, koncepcje artystyczne.Ciekawy jest też układ książki: nie tyle chronologiczny (choć z chronologii autorka rzecz jasna nie rezygnuje), co skupiony wokół najważniejszych spraw, miejsc i ludzi w życiu artysty. Nie mamy więc rozdziałów „Dzieciństwo” czy „Wiek dojrzały”, jak to zwykle w biografiach bywa, ale „Rodzinę”, „Miłość w Tuligłowach” czy „Miasta, miejsca i podróże”. To zupełnie zmienia perspektywę oglądu twórczości Malczewskiego. Z pełnym przekonaniem mogę Malczewskiego. Obrazy i słowa polecić wszystkim, którzy interesują się sztuką, kulturą, malarstwem i oczekują od biografii czegoś więcej niż chronologicznej relacji z wydarzeń.

d6vsl06
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d6vsl06