Trwa ładowanie...
recenzja
19-01-2015 13:15

Duchy, słonie i miłość córki

Duchy, słonie i miłość córkiŹródło: Inne
d4pfffl
d4pfffl

Gdybyście mieli banknot dolarowy, albo dziesięciodolarowy, co byście z nim zrobili? Jakieś maleńkie zakupy czy celny rzut do skarbonki? Jenna robi słonie. Składa je wprawnymi rękami w kształt origami – taki z trąbą i silnymi nogami. To jedna z niewielu rzeczy, które dała jej mama. Ale tylko pośrednio, bo Jenny sama dochodzi, jak złożyć banknot w odpowiedni kształt. Dochodzi sama do bardzo wielu rzeczy – bo sama jest od 10 lat. Z kontaktów z mamą pamięta tylko te słonie, czasami jej zapach i to jak siedziały razem w trawie, mama przewiązywała jej włosy źdźbłem trawy i oglądały Maurę, wielką, piękną słonicę. Od lat codziennie wchodzi na stronę Departamentu Sprawiedliwości i w dziale osób zaginionych przechodzi do danych matki – Alice Metcalf, ostatnio widziana 16 lipca 2004, kolor włosów rudy, oczy niebieskie...

W chwili zaginięcia miała 36 lat, obecny wiek to 46. Tylko wcale nie wiadomo, czy lata dla Alice płyną, czy zatrzymały się 10 lat temu i jej zegarek stoi na godzinie 23.45... Alice zaginęła. Ostatni raz widziana była w szpitalu. Jej koleżanka z pracy została stratowana przez słonia, Alice też straciła przytomność. Ocknęła się już w Mercy United, ale kwadrans przed północą jeszcze leżała w swoim łóżku, a chwilę potem jej nie było. Nikt nie wie, co się wtedy wydarzyło. Ale Jenna wierzy, że jej mama gdzieś jest, że oddycha, tylko może innym powietrzem. Chce wiedzieć, mimo że bardzo się boi każdej prawdy. Bo skoro mama nie żyje, to będzie musiała ją w końcu opłakać. A jeśli żyje, to dlaczego nie są teraz razem? Co musiała przeżywać, żeby porzucić dziecko, które kiedyś kochała nad życie?

Jenna jest sama w swoich poszukiwaniach. Na stronie o osobach zaginionych nic nie zmieniło się odkąd sama wprowadziła tam dane mamy i jedno jej zdjęcie – zbliżenie na tle słonicy Maury, z mała Jenną na rękach. Tata zwariował – jest w szpitalu psychiatrycznym – nie udźwignął ciężaru nieobecności. I chyba oskarżał się o zaginięcie mamy, choć Jenna do tej pory nie zna ich tajemnic. Mieszka z babcią. Nigdy nie rozmawiają o Alice. Babcia zamknęła ten rozdział swojego życia. Odwróciła się plecami i poradziła sobie z bólem. Jenna nigdy. Do skarbonki zbierała drobniaki i teraz, po 10 latach, jest gotowa poprosić kogoś o pomoc. Wybór pada na dwie osoby – medium, Serenity, która do tej pory odnalazła już wiele osób, była bardzo sławna, ale z jakiegoś powodu ma teraz gabinet mieszczący się na jednym stoliku do kawy i wróży żonom i staruszkom. Drugą osobą jest detektyw, Virgil, równie nisko upadły nieudacznik, który w swoim biurze głównie pije i okłamuje swoją gospodynię, że czynsz już dawno zapłacił.

Ale Jenna nie ma wielu drobnych, nie stać jej na droższą i bardziej utytułowaną jasnowidzkę. A Virgil 10 lat temu brał udział w śledztwie dotyczącym stratowania przez słonie.

d4pfffl

No i jest jeszcze dziennik Alice. Co prawda są tam tylko informacje o słoniach – Alice była ich badaczką. Ale Jenna wierzy, że między wierszami wyczyta jakiś szyfr i odnajdzie nowy adres swojej mamy.

Dla mnie to książka o miłości „córczynej”. O matkach mówi się wiele – o ich poświęceniu, nadludzkiej sile, która rodzi się, gdy trzeba ratować dziecko, o tym, że kochają swoje córki do ostatniego bicia serca, do kropli krwi ostatniej. A córki nie są tak oczywiste. Miłość córek jest nie mniejsza, nie słabsza, ale matki muszą na nią pracować. Alice pracowała przez trzy lata, ale Jenna wierzy, że wciąż ich serca biją w równym rytmie i że jej mama wciąż gdzieś patrzy na to samo zdjęcie, które teraz wisi na stronie internetowej Departamentu Sprawiedliwości w dziale osób zaginionych.

To też książka o rytuałach, które trzeba przejść, żeby móc kogoś pogrzebać. I nie chodzi tylko o trumnę i sześć stóp pod ziemią, ale o jakieś pogodzenie się z odchodzeniem, postanie nad grobem, o ostatnie słowa, nawet, jeśli skierowane tylko w ziemię.

Jak zwykle u Picoult przyglądamy się wszystkiemu z wielu miejsc – trochę patrzymy oczyma Alice, trochę Jenny, a czasem Serenity i Virgila. Badamy prawdę, która z każdego punktu widzenia wygląda zupełnie inaczej. Nie wiadomo która prawda jest nadrzędna i do samego końca wszystko może się zdarzyć.

Piękne są opowieści o słoniach, które każą spojrzeć na te zwierzęta z szacunkiem i podziwem.

Ale autorka zaprawiła wszystko metafizyką, cudami, duchami i przepowiedniami. I to nie do końca mówiło do mnie. Wolę origami i papierowe słonie.

d4pfffl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4pfffl