"Dorwać Ramireza. Akt 1" – sensacyjna perełka [RECENZJA]
Jeżeli kochacie kino sensacyjne z lat 80., koniecznie sięgnijcie po "Dorwać Ramireza". Tak dobrej opowieści w tym klimacie dawno nie zamknięto w komisowych kadrach.
Kim jest tytułowy Ramirez? To w sumie największa zagadka pierwszego aktu tej historii. Jacquesa Ramireza poznajemy gdzieś w Arizonie w latach 80. jako pracownika serwisu posprzedażowego firmy produkującej AGD. Facet uchodzi za wybitnego specjalistę od naprawiania odkurzaczy. Jeśli któryś przypadek wydaje się misją niemożliwą, Ramirez przeistacza się w Toma Cruise'a. A po pracy pakuje się do swojego żółtego Storma 5 (trzydrzwiowa "bestia" w typie Nissana Micry), wraca do kawalerki, zakłada pidżamę w zwierzęce wzory i zasypia z przytulanką.
Ten sam Jacques Ramirez, na marginesie – niemowa, budzi strach w szeregach meksykańskiego kartelu. Największe zabijaki czują przed nim respekt i unikają bezpośredniej konfrontacji, uważając go za legendarnego zabójcę. W końcu jednak musi dojść do spotkania gangsterów i wąsatego serwisanta. Kiedy na scenie pojawiają się też dwie przestępczynie jeżdżące po kraju i napadające na banki, robi się jeszcze ciekawiej.
"Dorwać Ramireza" to doskonała mieszanka, sensacji, kryminału i komedii, w której akcja zmienia się jak w kalejdoskopie. Ramirez zamiast skorzystać z urlopu wraca do pracy, by przygotować prototyp nowego odkurzacza do wielkiego pokazu, czym rozkręca spiralę niesamowitych zdarzeń. Nicolas Petrimaux (scenariusz i rysunki) po mistrzowsku nadaje tempo tej zwariowanej historii, wzbudza ciekawość i zaskakuje czytelnika na każdym kroku.
Szaleńcze pościgi, strzelaniny, wybuchy i główny bohater, który wydaje się cudem uchodzić ze wszystkich tarapatów. To tylko kilka atrakcji przygotowanych przez autora. Nota bene znakomitego ilustratora, którego kunszt można podziwiać na dużych planszach (format 20,4 x 31,2 cm). Nicolas Petrimaux od małego fascynował się amerykańskimi filmami akcji i to widać w jego autorskim debiucie. Jedyny minus pierwszego albumu, to że za szybko się kończy. 144 strony wypełnione akcją i humorem, poprzeplatane całostronicowymi reklamami "z epoki", chłonie się jednym tchem. Na szczęście ciąg dalszy nastąpi.