Trwa ładowanie...
recenzja
15-06-2010 11:36

Dokuczliwe erekcje i zapach uprzęży dla koni

Dokuczliwe erekcje i zapach uprzęży dla koniŹródło: Inne
dhvr1cu
dhvr1cu

Zdaje się, że Janusz Leon Wiśniewski jest już pisarzem światowego formatu, a przynajmniej światowej sławy i choć osobiście trudno mi w to uwierzyć, po krótkim namyśle oraz lekturze noty na czwartej stronie okładki Zbliżeń nie mam innego wyjścia. Wydawca (szlachetne krakowskie WL) informuje nas, że książki Wiśniewskiego są tłumaczone na wiele języków i również za granicą stają się bestsellerami: „w samej Rosji sprzedano ponad milion egzemplarzy" (sic!). Namysł nad wcześniejszymi prozami Wiśniewskiego, a następnie lektura Zbliżeń przekonały mnie ostatecznie: nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Janusz L. Wiśniewski jest pisarzem uniwersalnym, a jego książki w dalszym ciągu będą się sprzedawać w milionach egzemplarzy. Powiem więcej: byłoby czymś zupełnie niezrozumiałym, gdyby ów rosyjski „ponad milion" nie został wielokrotnie pomnożony na całym świecie. Sceptyków zapraszam do kolejnych akapitów recenzji, a przekonanych już przy lekturze * S@motności w sieci* do powtórnych zachwytów nad * Intymną teorią względności* czy * Molekułami emocji*.

Zbliżenia to 18 krótkich tekstów prozatorskich, które gatunkowo trochę są opowiadaniami, trochę felietonami, a trochę tekstami popularnonaukowymi przeznaczonymi dla laików. W przypadku twórczości Wiśniewskiego nie jest jednak znaczące to czy mamy do czynienia z powieścią, opowiadaniem czy może – jak w tym przypadku – felietonami drukowanymi wcześniej w „Pani", gdyż wszystkie są tylko formami, które autor zapełnia swoimi stałymi motywami, tematami i problemami, a właściwie uczuciami, stanami emocjonalnymi i sytuacjami granicznymi, w których znajdują się jego postaci. Autor * S@motności w sieci* prezentuje się swoim czytelniczkom jako „znawca dusz kobiecych", feminista rozumiejący doskonale marzenia i pragnienia kobiet, a także wróg „statystycznego faceta", który tych marzeń i pragnień zupełnie nie rozumie. Nieco upraszczając można powiedzieć, że kobiety są w tej prozie pokrzywdzone i zawsze zasługują na więcej i
lepiej, ale, niestety, spotykani przez nich mężczyźni nie stają na wysokości zadania.
Na szczęście jest na świecie ktoś taki jak Janusz Leon Wiśniewski, kto nie tylko potrafi smutne, choć wciąż wierzące w miłość, kobiety wysłuchać, pocieszyć, ale też przenieść ich historie na papier, opublikować w „Pani", a następnie w jednym z kolejnych tomów zbierających te pisane przez życie felietony (przed Zbliżeniami otrzymaliśmy w ten sposób już 3 książki: * Intymną teorię względności, * Molekuły emocji oraz * Sceny z życia za ścianą*).

I tak na przykład w opowiadaniofelietonie „Niecałkowitość" czytamy: „Dotykam ich. Najpierw bardzo delikatnie muskam palcami, potem biorę je w obie dłonie i gdy już do końca nacieszę się dotykiem, przyciskam do warg... Nie. To nieprawda! Najpierw je wącham. Dopiero potem dotykam". O czym mowa w tym fragmencie przywołującym na myśl najlepszą publicystykę „Cosmopolitan" i najsłynniejsze strony klasyków erotyki z minionych wieków? O butach. Następnie narratorka pyta się swojego słuchacza (w domyśle: Janusza L. Wiśniewskiego) czy wie, jak pachną wymarzone buty oraz informuje: „Obuwie, proszę pana, pachnie skórą. Uprzęże dla koni pachną skórą. Torby myśliwych i niektórych studentów pachną skórą. Ale nie buty! Przynajmniej nie te buty, które ja kolekcjonuję". Wszystko to brzmi – mówiąc eufemistycznie – komicznie i obraca się w stylistyczną autoparodię, co, niestety, nie bardzo współgra z dalszym ciągiem opowieści. Bohaterka opowiada bowiem o swojej spastyczności mięśni nóg, a już w następnym zdaniu dodaje, że
prawdziwym problemem jest jednak „spastyczność duszy".
W kolejnych zdaniach dziękuje Wiśniewskiemu za to, że swoimi książkami utwierdził ją w przekonaniu, że bycie „niecałkowitą" nie oznacza bycie „gorszą" oraz że nie musi się godzić na „byle jakiego mężczyznę" w swoim życiu. Słowa te pozwalają lepiej zrozumieć fenomen popularności autora * Zespołów napięć*, który sprzedaje zbeletryzowany balsam dla dusz (głównie) kobiecych, pisze ku pokrzepieniu serc, nie pozwala się poddać i wciąż daje nadzieję. To nic, że sporo w tej prozie pesymizmu, porażek, rozstań, zdrad, chorób i śmierci, bo te wszystkie elementy sprawiają przecież, że świat przedstawiony jest bardziej realistyczny i wiarygodny.

Nie jest też tak, że Wiśniewski pisze dobrze tylko i wyłącznie o kobietach. Wystarczy zajrzeć chociażby do „Winy, kary i ewolucji", gdzie opowiada historię Markusa, maszynisty czującego się winnym po śmierci osób, które rzuciły się pod prowadzony przez niego pociąg czy do „Klocków na podłodze", dzięki którym zapoznamy się z trudami tacierzyństwa. Warte uwagi są też „Miłości w kryjówkach mojej głowy", w których mężczyzna (sam Wiśniewski?) wspomina swoje dawne kobiety: Kingę i jej „długi warkocz spleciony z jasnych włosów, przewiązany czerwoną wstążką w kształcie motyla"; Martę, która zostawiała w szatni swój płaszcz, by on mógł go „dotykać twarzą"; Marię, która „pisała do niego listy pełne wierszy", a on „kupował dla niej fioletowe frezje", „dotykał wypukłości jej małych piersi zamkniętych stanikiem pod grubym, granatowym wełnianym swetrem" oraz próbował sobie poradzić z „całą tą dokuczliwą" erekcją; Mirę, którą „penetrował" (dlaczego u Janusza L. Wiśniewskiego penetracja jest w cudzysłowie? czy chodzi o
to, że była to penetracja nie do końca poważna?) „przy dwudziestostopniowym mrozie na przystanku autobusowym, gdy czekali na piętnastkę, w piwnicy kamienicy, w której mieszkał, w koleinach drogi do jej mieszkania na przedmieściach".

dhvr1cu

Pisałem już kiedyś na łamach Wirtualnej Polski o swojej miłości do Janusza L. Wiśniewskiego i ku własnemu przerażeniu muszę przyznać, że z biegiem lat moje uczucia nie słabną. Ja i „ponad milion" Rosjan(ek) kochamy tego samego faceta. Za dotykanie „płatkami kwiatów moich policzków", za piękne, „kulejące serce" i „hormon współczucia", za mężczyzn, którzy istnieją tylko na kartach tych książek („Zanim pierwszy raz poszliśmy do łóżka, także opowiadał mi o laserach"), za „niecałkowite" kobiety, których pragnie się dzięki sprawności stylistyczno-emocjonalnej Janusza Leona Wiśniewskiego. Za wszystko. Dziękuję, panie Januszu i w ramach podziękowania chciałbym podarować Panu cztery gwiazdki gratis.

dhvr1cu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dhvr1cu