Aleksandra Marinina już dawno wyrobiła sobie dobrą markę wśród amatorów powieści kryminalnych, zarówno w swojej ojczyźnie, jak i za granicą; średnie oceny jej książek na portalach czytelniczych, czy to rosyjskich, czy polskich, czy międzynarodowych na ogół plasują się w okolicach 70-75% maksymalnej noty w danej skali. Od swojego debiutu na początku lat 90 zdążyła opublikować dwadzieścia kilka powieści z cyklu „Kamieńska” plus kilkanaście innych, składających się na kilka pomniejszych serii. U nas kryminały z Nastią Kamieńską ukazują się od roku 2004 w mniej więcej stałym tempie – zwykle jeden tom rocznie – lecz niestety w cokolwiek chaotycznym porządku. Momentami jest to dość denerwujące, zwłaszcza dla czytelnika, który lubi mieć chronologicznie poukładane informacje o życiu prywatnym detektywów i ważniejszych prowadzonych przez nich sprawach (tym bardziej, jeśli autor – tak jak Marinina – nierzadko nawiązuje w kolejnych powieściach do pewnych wydarzeń z wcześniejszych części cyklu). Warto więc uprzedzić,
że nasza tegoroczna nowość, „Stylista”, następuje bezpośrednio po nieprzetłumaczonej jeszcze powieści „Не мешайте палачу” („Nie przeszkadzajcie katu/oprawcy”), poprzedza zaś o kilka odsłon wydane przed 11 laty „Męskie gry”.
Zbliża się pierwsza rocznica ślubu Nastii z Loszką Czistiakowem. Prawdę powiedziawszy, niewiele w ich życiu się zmieniło – obydwoje pozostali przy swoich przedmałżeńskich zainteresowaniach i nawykach, obydwoje pracują pełną parą (choć z uwagi na charakter pracy on spędza w domu więcej czasu) – ale rocznica to rocznica i wypadałoby ją jakoś uczcić, zwłaszcza że tegoż dnia wstąpił w związek małżeński także przyrodni brat Nastii. Niestety, tuż przed jubileuszem jej myśli zaprząta zupełnie co innego… Od pewnego czasu giną w Moskwie młodzi chłopcy, których łączy nie tylko pewien określony tryb życia, ale i szczególny typ urody. Po paru miesiącach poszukiwań kryminalni z Pietrowki natrafiają na wątły ślad, prowadzący na willowe osiedle na południu miasta. Gdy zamierzają się przyjrzeć mieszkańcom, Anastazja zauważa w spisie nazwisko mężczyzny, z którym kiedyś łączyło ją coś więcej niż zwykła znajomość. A że zbliżają się jego urodziny, postanawia wykorzystać to jako pretekst do odwiedzin. Okazuje się, że od czasu,
gdy się rozstali, życie ciężko doświadczyło Wołodię: żona zginęła tragicznie, jedyny syn zszedł na złą drogę, on sam w niejasnych okolicznościach został kaleką. Porusza się na wózku, przy codziennych czynnościach wymaga pomocy asystenta, lecz ma to szczęście, że może zarabiać, i to nie najgorzej: jest wybitnym tłumaczem literatury chińskiej i japońskiej, pracującym na wyłączność dla pewnego wydawnictwa (którego szefów Nastia poznaje na urodzinowym przyjęciu). Niestety, odnowienie relacji z Sołowiowem niewiele dostarcza informacji, które mogłyby się przydać dla dobra śledztwa, za to stawia Anastazję w dość niewygodnym położeniu. A kiedy zostaje popełnione kolejne przestępstwo, sytuacja robi się jeszcze bardziej kłopotliwa…
Jak to Marinina ma w zwyczaju, wydarzenia nie są opowiadane jednym ciągiem i tylko z punktu widzenia głównej bohaterki; narrator kieruje swoją uwagę na przemian to na Nastię, to na jednego z jej kolegów, to znów na Sołowiowa czy też którąś z postaci drugo- lub trzecioplanowych. Ta technika z jednej strony zapobiega monotonii i stwarza okazję do zaprezentowania całej galerii typów ludzkich, tu i ówdzie z całkiem ładnie pogłębioną analizą psychologiczną, z drugiej daje czytelnikowi sposobność rozkodowania niektórych kluczowych informacji wcześniej, niż zrobi to ekipa śledcza (w niektórych tomach serii to ułatwienie poszło ciut za daleko; tutaj intryga została dostatecznie zagmatwana, by nawet domyślając się lokalizacji pewnych elementów układanki, nie poskładać całości zbyt wcześnie). Drugim plusem – nie tylko tego tomu, lecz całego cyklu – jest ostro i barwnie naszkicowane tło socjologiczne; trudno byłoby wskazać problem społeczny, z którym borykała się Rosja w pierwszych latach po rozpadzie ZSRR, a który nie
został przynajmniej hasłowo zasygnalizowany w którejś z powieści „carycy kryminału”. Nagła bezradność dawnych „ludzi radzieckich”, których przyzwyczajono do tego, że ktoś organizuje im z góry praktycznie całe życie prócz spraw najbardziej osobistych; ekspansywnie rozwijający się kapitalizm, stający się rajem dla wszelkiego rodzaju oszustów i kombinatorów; kiepskie zarobki urzędników państwowych i funkcjonariuszy milicji, zwiększające ich podatność na korzystanie z nielegalnych źródeł dochodu czy wręcz na współpracę z kryminalistami; bezrobocie i trudna sytuacja mieszkaniowa przeciętnych obywateli, a ostentacyjne afiszowanie się z majątkiem „nowych Rosjan”; mnożące się jak grzyby po deszczu lokalne organizacje mafijne, kwitnąca prostytucja i narkomania... Tym razem Marinina wplotła w fabułę wątki ukazujące machinacje przemysłu wydawniczego (wyłożenie ich tutaj odsłoniłoby zbyt dużą część tajemnicy, leżącej u podstaw intrygi) oraz pożałowania godną sytuację osób homoseksualnych w byłym ZSRR i po zmianie
ustroju (teraz nie grozi już wyrzucenie z uczelni czy z pracy za niestandardową orientację płciową, a będąc odpowiednio zamożnym, można do woli korzystać z płatnych usług seksualnych, lecz daleko jeszcze do tego, by jawny związek dwu osób tej samej płci był przez społeczeństwo tolerowany, nie mówiąc o akceptacji). Trzeci plus, znów wspólny dla całej serii, to ładny, barwny styl autorki, który w połączeniu z solidnym dopracowaniem wersji polskiej (brak potknięć translatorskich, co najwyżej pojedyncze literówki) daje więcej satysfakcji z czytania, niżby wynikało z samego tylko śledzenia intrygi. „Stylista” wydaje się jedną z najbardziej udanych części cyklu o Nastii Kamieńskiej. I tylko czytelnikowi, który dopiero ma rozpocząć swoją przygodę z twórczością autorki, radziłabym zostawić sobie ten tom na później i zabrać się do lektury w porządku chronologicznym, co zdecydowanie ułatwia rozeznanie we wszystkich szczegółach z gatunku „kto-gdzie-kiedy”, dotyczących samej Nastii i jej środowiska.