Najpierw pływanie było sposobem na żywotność Philomeny – dziewczynka gubiła w wodzie nadmiar energii i sił witalnych. Potem pływanie stało się metodą na choroby i śmierć najbliższych, czyli dokładnie na to, co stanowi przeciwieństwo życia. „Dobrze jest dużo czytać. I tak w ogóle uczyć się… dobre jest też pływanie. Dlaczego nie? Wybierz coś i chwyć się tego, moje dziecko. Bo jeżeli nadal będziesz taka apatyczna, grozi ci stagnacja. I pewnego dnia, być może po latach, obudzisz się, żałując, z wyrzutami sumienia… Kto wie?" Ostatecznie pływanie stało się nieustającym treningiem, katorżniczą pracą i samodyscypliną. Bólem, wysiłkiem i zmęczeniem. Złotem olimpijskim.
Pływanie autorstwa Nicoli Keegan to wiwisekcja sukcesu. Pisarka analizuje całą złożoność celu – od wytyczania do osiągania. Śmierć rybki akwariowej, lotnicza pasja ojca, czy wreszcie choroba starszej siostry okazują się równie istotne jak treningi na basenie. Co ważne, śmierć w powieści Keegan nie pojawia się po to, by stworzyć sztuczny patos i wywołać skrajne emocje; śmierć rozpatrywana jest jako przyczyna, a nie rezultat. Jeśli jedna osoba odchodzi, druga zostaje. Jeśli jedno uczucie znika, w jego miejscu pojawia się następne. Finalnie każda teraźniejszość, nawet ta najbardziej zorientowana na przyszłość, zdeterminowana jest przez przeszłość. Ponadto gdy już poznamy biografię Philomeny, uświadamiamy sobie, że sukces rzadko bywa synonimem szczęścia. Bohaterka Keegan potrafi pływać, ale nie potrafił... być. „Życie podrzuciło mi już wiele ze swoich największych kamieni milowych: dzieciństwo, kobiecość, olimpijskie złoto, rekord świata, pełne stypendium, nowego dżipa, wielu fajnych chłopaków. Ale na
zewnątrz nie wydarzyło się nic na tyle ważnego, by zachwiać tym, co kryło się wewnątrz. Byłam ciągle taka sama: wysoka, wkurzona, niekochana i samotna, tak, że nie byłabym w stanie tego wytłumaczyć, nawet gdybym spróbowała. Nie próbowałam”.
Pływanie to proza niezwykle obrazowa; Keegan maluje porównaniem, skojarzeniem, przenośnią. W swoich sądach pisarka wystrzega się banału, gardzi oczywistością. Jej myślenie jest alternatywne wobec szeroko pojętej normalności; zadziwia i zastanawia. Uwagę zwracają nawet podziękowania zamieszczone na końcu książki – najlepsze jakie dotychczas czytałam. Okazuje się, że dziękować też można z polotem, fantazją i wyobraźnią. Ostatecznie talent literacki Nicoli Keegan oraz talent pływacki Philomeny Ash nakładają się na siebie i wzajemnie uzupełniają. Czytelnik sam oceni co wywiera na nim większe wrażenie – pisanie czy pływanie?