Kolejna wizyta w Zapadlisku, magicznej dzielnicy Cinncinati, przypada trzy miesiące po wydarzeniach opisanych na kartach * Dobrego, złego i nieumarłego. Piscary, główny wampir i szef miejscowego przestępczego podziemia, za sprawą układu zawartego przez Rachel Morgan z demonem Algaliareptem, zostaje skazany na pięć wiekow więzienia. *Bezkrólewie panujące w przestępczym światku miasta postanawia wykorzystać gracz z zewnątrz – tajemniczy i potężny Saladan. Walczy między innymi o rynek narkotyków, wprowadzając do obrotu Siarkę o stężeniu niebezpiecznym dla życia potencjalnych klientów. Rzuca tym samym wyzwanie kontrolującemu ten biznes Tentonowi Kalamackowi. Jak łatwo się domyślić, Rachel, jako współlokatorka nowej wybranej potomkini Piscary'ego i bezpośrednia sprawczyni walki o władzę w podziemiu, znajdzie się w centrum wydarzeń. Dodatkowo ma na głowie mnóstwo problemów osobistych: jej chłopak, Nick
Sparagamos, został przypadkowo jej famulusem, co wpłynęło na ich związek negatywnie, a wręcz destrukcyjnie. Ona sama, nieprzypadkowo, ratując się przed zemstą potężnego wampirzego patriarchy, zgodziła się zostać famulusem demona. Jej współlokatorka, Ivy, ponownie praktykuje picie krwi. Innymi słowy, spokojny sen to dla rudowłosej czarownicy niedostępny luksus.
Najnowsza powieść Kim Harrison wypada nieco słabiej od poprzedniej, głównie dlatego, że brak tym razem spójnej intrygi, otrzymujemy raczej zlepek luźno połączonych epizodów, na przemian z prywatnego i zawodowego życia bohaterki. Po mocnym otwarciu – konfrontacji Rachel z Algaliareptem – akcja na długo zwalnia, niemal połowa powieści przypomina po prostu kolejny odcinek telenoweli. Dostajemy kilka nowych szczegółów z życia głównych postaci, między innymi poznajemy rodzinę Tamwoodów, Rachel idzie na platoniczną randkę z wampirem Kistenem, a na scenie pojawia się ktoś nowy – wilkołak David, dopełniając magiczny gatunkowy miks. Na prawie 700 stron otrzymujemy jednak niewiele faktycznego postępu w najważniejszych wątkach fabularnych. Kilka nowych magicznych paradoksów – owszem. Skąpą ilość dodatkowych informacji o przeszłości ojca panny Morgan i o jej własnej chorobie - jak najbardziej. Gorące romansowe wstawki – także.
Lecz, dzięki sprawnemu stylowi Harrison i pierwszoosobowej narracji oraz wielości wątków i postaci, którymi autorka sprawnie żongluje, całość czyta się szybko i z zainteresowaniem, co przy niemal całkowitym braku intrygi stanowi niebagatelne osiągnięcie. Jednak po zakończeniu lektury pozostaje wrażenie pustosłowia, obraz świata nie został pogłębiony, a mimo wielu potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznych sytuacji z udziałem głównych bohaterów, finał jest z góry możliwy do przewidzenia, co unicestwia napięcie.
Jednym słowem, jako samodzielna powieść Każda magia jest dobra by się nie obroniła. Jako kolejny odcinek literackiej telenoweli jeszcze tym razem się broni, ale jeśli w kolejnym tomie autorka nie zaproponuje czegoś więcej ponad wizytę u starych znajomych, to będzie z tym gorzej.