Trwa ładowanie...
recenzja
30-04-2010 11:54

Do trzech razy sztuka

Do trzech razy sztukaŹródło: "__wlasne
dm230m2
dm230m2

Trochę obawiam się wszelkich kontynuacji, zwłaszcza powieści niby bestsellerowych, bo rzadko kiedy zdarza się, aby część druga czy trzecia dorównywały choćby odrobinę pierwszej. Również u de Blasi dało się zauważyć tę przykrą tendencję, kiedy po romantycznych i pełnych humoru * Tysiącach dniach w Wenecji, zaczęła nużyć nas * Tysiącem dni w Toskanii, które od strony warsztatowej były istną kalką pierwowzoru, a którym brakło jednak tego polotu i uroczej beztroski, urzekających nas poprzednio. Dostaliśmy przecież powieść męczącą i mało interesującą, zachowaną oczywiście w konwencji literatury lekkiej i przyjemnej, a jednak nazbyt poetycką pod względem językowym, upstrzoną nie zawsze celnymi metaforami i nie tak atrakcyjną, jeśli chodzi o fabułę. Tysiąc dni w Orvieto jest jednak książką lepszą, w której znów dajemy się prowadzić
pamiętnikarskiemu stylowi de Blasi, i w której akcja nie ogranicza się do posiłków i przechadzek po polach. Tu znów coś się dzieje, znów powiewa dramaturgią, bohaterom przytrafiają się dni i lepsze i gorsze, co świetnie tę książkę wyważa. Są oczywiście momenty słabsze, jak choćby wspomnienie snu z Tiną Turner, ale całość i tak trzyma przyzwoity poziom. Znów urzekają nas opisy krajobrazów, ludzkie historie, miejscowe zwyczaje. Znów płynie z książki prosta, życiowa mądrość, znów chce się odwracać stronę za stroną. Ponownie powraca kwestia różnic kulturowych, świadomość braku przynależności, chwilowego wyobcowania, które oczywiście musi w końcu minąć. Szczęście, definiowane jako odrobina słońca i syk ekspresu o poranku, znów potrafi nas zachwycać.

Tym razem nasi bohaterowie zwiedzają przepiękne krainy Umbrii, gdzie ludzie wciąż żyją w zgodzie z naturą i ze sobą nawzajem, gdzie smaki, dźwięki i zapachy przyprawiają o zawrót głowy, a kuchnia dla kobiet jest tym, czym bar dla mężczyzn – to ona pełni w miastach i wioskach funkcję towarzyską, to tu odbywają się najważniejsze rozmowy. Woń pieczonych kiełbasek, opowieści doświadczonego przez życie starca, melodie, wyśpiewywane wieczorami – to wszystko ponownie nas urzeka. De Blasi świetnie oddaje umbryjski klimat. Jest przy tym nie tylko uważną obserwatorką, ale i uzdolnioną pisarką, która w prosty sposób tę swoją prostą radość potrafi oddać. Jej opisy, długie i wyczerpujące, dają nam wyobrażenie o tamtejszych rejonach, ukształtowaniu terenu, roślinności i obyczajach. To jej oczami patrzymy przecież na piękno Umbrii, to razem z nią wkraczamy w miejscową społeczność, dość podejrzliwie spoglądającą na obcych. Razem z nią w końcu przeżywamy trudy poszukiwania nowego domu, co okazuje się zajęciem tak
fascynującym, jak i czasochłonnym. Oto przed Marleną i Fernandem stają nowe wyzwania – nie mają domu, nie mają pracy, przyjaciele zostali w Toskanii. Zdani sami na siebie, muszą stawić czoła niezmiernie wydłużającemu się remontowi miejsca, które ostatecznie wybrali na swoje nowe lokum. Tym razem wybór padł na Orvieto, „chyba najpiękniejsze spośród wszystkich miast na wzgórzach, i w Toskanii, i w Umbrii. Sprawia wrażenie zaczarowanego, kiedy tak pływa sobie wysoko, na wielkiej, płaskiej skale. Poza tym ma idealne rozmiary pod względem demograficznym i przestrzennym, jest zarazem odpowiednio duże i dostatecznie małe. Także architektonicznie jest rzadkością, bo można nam napotkać pozostałości po czasach rzymskich, przemieszane ze średniowiecznymi i renesansowymi pałacami.”

Zarówno Marlena, jak i Fernando, zachwyceni są klimatem Orvieto, życzliwością jego mieszkańców i wizją zamieszkania w przepięknym domu z bogatą historią. I tu jednak pojawią się problemy – wydawca wycofa się z obietnicy wydania książki Marleny, grupa, dla której mieli zorganizować wycieczkę kulinarną, zrezygnuje z ich usług, zaś starzy właściciele posiadłości nie będą się spieszyć z oddaniem jej do użytku. Znajdziemy tu więc trochę goryczy, rozczarowań, niepewności i tęsknoty, tak za dawnym, pełnym ciepła domem, jak i przyjaciółmi, których nasi bohaterowie porzucili w dobrze sobie znanej, oswojonej przestrzeni. Książki de Blasi mają jednak to do siebie, że zawsze pozostawiają nadzieję – cokolwiek by się nie działo i jakkolwiek trudne dylematy by przed bohaterami nie stały. Także Tysiąc dni w Orvieto zostało zaopatrzonych w sporą dawkę optymizmu, i – oczywiście – zestaw niezawodnych przepisów autorki. Tym razem nie wpleciono ich w treść książki, ale podano zbiorowo, na samym jej końcu. Poza listą
niezbędnych składników de Blasi dokładnie opisuje proces przygotowania dań, przez co ryzyko niepowodzenia spada do minimum. Książkę można więc uznać nie tylko za przyjemną, ale i pożyteczną lekturę, której motywem przewodnim są oczywiście kulinarne pasje autorki. Znajdziemy tu również dość ważne przesłanie, szczególnie przydatne tym, którym marzy się zamieszkanie w miejscu o całkiem innej kulturze: „Jeżeli cudzoziemca bulwersują reguły obowiązujące w innym społeczeństwie, to dlatego, że przykłada do nich miarę własnych kulturowych oczekiwań, często wyidealizowanych, które traktuje jako uniwersalne. Spodziewa się, że nowe otoczenie dostosuje się do niego, a nie na odwrót. Te kolonialne zaszłości, pokutująca pycha sprawiają, że nie potrafimy znaleźć wspólnego języka”. I o tym właśnie są książki de Blasi – o próbach wpasowania się w nową społeczność, zrozumienia nowej kultury, rozpoczęcia nowego życia na nowej ziemi. I o miłości, rzecz jasna. Do życia, do miejsc, do ludzi.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj