Trwa ładowanie...
recenzja
28-07-2015 11:34

Do sześciu razy sztuka

Do sześciu razy sztukaŹródło: Inne
d2icwzn
d2icwzn

Doczekaliśmy się kolejnego Patrolu. Który to już z kolei? Nawet bez pomocy palców łatwo policzyć, że szósty – a wtedy ani chybi nawiedzi nas myśl, że mógłby się przecież autor bardziej wysilić: cóż to za banał, szósty tom cyklu i „Szósty Patrol”? Może w takim razie i w treści Łukjanienko poszedł na łatwiznę, może ten kolejny tom to już tylko popłuczyny po dawnych błyskotliwych pomysłach i zabawnych bon-motach? Kto jest o tym przekonany, może po książkę nie sięgać, jego strata; pozostali pewnie z przyjemnością spotkają się z Antonem Gorodeckim, jego rodziną i współpracownikami, by stwierdzić, że potencjał twórczy literackiego ojca „Patroli” daleki jest od wyczerpania.

Od czasu, gdy czytaliśmy „Nowy Patrol”, minął niecały rok, ale w powieściowym świecie czas biegnie szybciej. Nadia, córka Antona, ma już czternaście lat. Niby to niewiele, a jednak dość, by w pewnym krytycznym momencie zaproponowano jej stanowisko przewidziane dla osoby w wieku zgoła słuszniejszym. Kiesza Tołkow, z którym w międzyczasie zdążyła się na serio zaprzyjaźnić, z tłuściutkiego płaczliwego chłopaczka wyrósł na postawnego i poważnego nastolatka. Pewnie by ich nikt jeszcze nie wciągał w sprawy dorosłych – niechże sobie dojrzeją w spokoju! – gdyby nie seria tajemniczych zdarzeń, która uświadomi wszystkim Innym powagę sytuacji… Z początku wydaje się, że seria krwiopijczych napaści (nawet „w środku dnia, w okolicach Taganki”!) to tylko wyczyny jakiegoś niezarejestrowanego wampira, którego łatwo będzie wytropić, zdyscyplinować i po kłopocie. Jednak pracownicy Patrolu szybko orientują się, że dobór ofiar nie jest przypadkowy: to swego rodzaju szyfr, który ma posłużyć do przekazania wiadomości,
zaadresowanej do Antona. A potem wydarzenia zaczynają się toczyć jak lawina: w szkole Nadii ma miejsce brutalny atak na jednego z funkcjonariuszy oddelegowanego do ochrony dziewczyny, ona sama uchodzi z życiem głównie dzięki przemyślnym artefaktom, w które zaopatrzyli ją rodzice, a ci zmuszeni są stoczyć brutalny pojedynek z inną parą magów, będących kimś zupełnie innym, niż dotąd uważano. Wszyscy prorocy i jasnowidze wygłaszają w jednym momencie tę samą przepowiednię, niezupełnie zrozumiałą, ale i bez tego dostatecznie przerażającą. Wygląda na to, że pozostało jeszcze tylko kilka dni do zagłady świata. Chyba, że zostanie powołany Szósty Patrol – niezwykła struktura, obejmująca wysłanników „każdej z wielkich stron”, połączonych w bardzo szczególny sposób. Sam wybór przedstawicieli wymaga jednak określonych warunków, a żeby je spełnić, potrzebny będzie prawdziwy wyścig z czasem…

Mamy w tym tomie praktycznie wszystko, co u Łukjanienki najlepsze: dynamiczną akcję, zagadki wyłaniające się z dopiero co otrzymanych rozwiązań poprzednich zagadek, lapidarne, lecz wyraziste opisy różnych elementów świata przedstawionego, i przede wszystkim tę szczególną umiejętność łączenia dramatycznego napięcia z delikatną ironią i humorem, a analizy zasad funkcjonowania magicznej rzeczywistości z odniesieniami do współczesnej historii i polityki. Na scenie pojawiają się postacie, z którymi, jak nam się mogło wydawać, pożegnaliśmy się w tym lub owym wcześniejszym tomie, nie dość tego, zostaje ujawniona pewna mocno zdumiewająca informacja natury… powiedzmy, genealogicznej (swoją drogą, jest to jedyna moim zdaniem słabość fabularna; niestety nie da się tego tutaj uzasadnić bez zdradzania czytelnikom czegoś, co musi pozostać w tajemnicy aż do ostatniej chwili). Ale to wszystko jeszcze nic w porównaniu z zakończeniem… Przyznaję, różnych rzeczy się spodziewałam, ale nie tego, doprawdy nie tego! I podejrzewam,
że nie jestem jedyną osobą, którą autor finałową sekwencją zaskoczył. Czy pozytywnie, czy negatywnie, to niech już każdy sam zawyrokuje – ja jedynie mogę powiedzieć, że było warto. I, co może mniej istotne, ale przecież zasługujące na zauważenie – wydawnictwo tym razem dołożyło więcej starań do korekty, dzięki czemu liczba literówek znacząco spadła, a ze wszystkich, które pozostały, rzuca się w oczy jedynie błąd w nazwisku postaci historycznej („Roosvelta”).

A zatem – do sześciu razy sztuka i udało się! A czy jeszcze coś potem, zobaczymy…

d2icwzn
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2icwzn