Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:22

Dług honorowy

Dług honorowyŹródło: Inne
dm230m2
dm230m2

Urodzony w 1971 roku w Denver Neal Bascomb, studiował na oxfordzkim Miami University ekonomię oraz angielską literaturę. Zakończywszy edukację, zatrudnił się jako dziennikarz w Londynie i Dublinie, po czym m.in. pracował w nowojorskim St. Martin’s Press. W 2000 roku porzucił dziennikarstwo i w pełni oddał się pisaniu książek, co zaowocowało powstaniem czterech prac. Jego debiut, Higher, o udziale w architektonicznym wyścigu o zbudowanie najwyższego drapacza chmur, przyniósł mu nagrodę Discover Great New Writer przyznawanej przez sieć Barnes & Noble. Druga jego książka, Perfect mile, traktująca o rywalizacji trzech zawodników, którzy pragnęli przebiec jednomilowy dystans w czasie krótszym niż 4 minuty, spotkała się z uznaniem czytelników, lokując się na poczesnych miejscach list bestsellerów. Red mutiny, epopeja marynarzy z Potiomkina, ugruntowała pozycję Bascomba czyniąc zeń laureata United States Maritime Literature Award. Polski czytelnik ma okazję zapoznać się z twórczością tego autora dzięki
oficynie Znak, której nakładem ukazała się właśnie praca zatytułowana Wytropić Eichmanna. Pościg za największym zbrodniarzem w historii.

Książka ta traktuje przede wszystkim o tytułowym pościgu za „księgowym śmierci”, stąd też jego wojenne losy ukazane są w formie bardzo skrótowej. Jeszcze bardziej syntetycznie autor podsumował życie Eichmanna przed wyjazdem na Węgry, czerpiąc, jak sam stwierdził, z wyważonej pracy pióra Cesaraniego. Biograf ten, a za nim Bascomb, nie ukazał zbrodniarza jako psychopatycznego szaleńca, ani też jako chłodnego urzędnika, pozostając przy obrazie jak najbardziej realistycznym i obiektywnym. Obrazie będącym wybornym dowodem prawdziwości stwierdzenia, jakoby władza absolutna demoralizowała absolutnie. Eichmann ukazany jest w pierwszych rozdziałach jako bezwolny człowiek, nie będący w stanie działać nie otrzymawszy rozkazów, które mógłby gorliwie wykonywać. Kiedy nazistowskie imperium legło w gruzach, czuł się jak okręt bez steru, dryfujący dość chaotycznie i niesiony przez brudne prądy historii. Był zdezorientowany, nigdy nie przyjmował do wiadomości, że III Rzesza może kiedykolwiek obrócić się w pył, nie brał
pod uwagę kapitulacji i klęski. Miał za to niebywałe szczęście – bez żadnego konkretnego planu ucieczki, udało mu się zbiec. O ile większość nazistowskiej wierchuszki wpadła w alianckie ręce w pierwszych tygodniach okupacji, tak na listach zbrodniarzy wojennych Eichmann figurował jedynie jako jeden z wielu podpułkowników.

Kiedy potworność czynów człowieka, któremu powierzono wykonanie rozkazu anihilacji rasy żydowskiej na wschodzie, w pełni została unaoczniona śledczym, nagle okazało się, że niewiele osób ma tak naprawdę chęć go ścigać. Dotychczasowi alianci wzięli się za łby, w powietrzu wisiało widmo zimnej wojny i bardziej opłacało się przeciągać niektórych winnych na swoją stronę, niźli wieszać. Był jednak człowiek, który sens życia znalazł w ściganiu odpowiedzialnych za koszmar drugiej wojny światowej. Kiedy na karty tej historii wkroczył Szymon Wiesenthal, Wytropić Eichmanna stało się fabularyzowaną opowieścią o tropieniu jednego z najgroźniejszych drapieżników przez najlepszego z myśliwych. Bascomb opisuje w niej kolejne ucieczki zbrodniarza, wymykanie się tropiącym, znajdywanie kontaktów i poszukiwanie drogi przerzutu za ocean. Jednocześnie, obserwujemy poczynania grupy mającej na celu identyfikację ściganego, osaczenie i schwytanie. Ta gra, jak powiedział najsłynniejszy tropiciel nazistów, toczyła się o historię i
honor narodu żydowskiego, toteż nie można było sobie pozwolić na porażkę. Jak wynika z książki Bascomba, myśliwi napotykali trudności niemal na każdym kroku, wciąż uzyskując odpowiedź: „Przykro nam, ściganie zbrodniarzy wojennych nie należy do naszych obowiązków”. Ci podlegali bowiem jurysdykcji RFN, zaś Adenauer wychodził z założenia, które dość brutalnie zwerbalizował ucinając wszelkie dyskusje następującymi słowy: „Pora przestać węszyć za nazistami (…) jeśli raz zaczniemy, nie wiadomo, dokąd nas to zaprowadzi”. Historia zataczała koła coraz bardziej sprzyjające ukrywającym się nazistom, toteż Eichmann z każdym dniem był coraz bardziej pewny, że pościgu zaniechano. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że istniał człowiek, dla którego był on personifikacją nazistowskiej machiny. Ów człowiek obiecał sobie, że nie spocznie, dopóki nie postawi zbrodniarza przed wymiarem sprawiedliwości.

Polowanie na pana życia i śmierci milionów Żydów autor zamierzał zapewne ukazać w paradokumentalnej formie przynoszącej na myśl połączenie historycznej relacji z powieściami Forsytha, Le Carre’a i innych mistrzów szpiegowskiego pióra. Nie do końca mu to wyszło nie tylko z tego względu, że sama akcja porwania Eichmanna nie była tak emocjonująca, jak pościg za „Szakalem” czy inne, podobne operacje. Żmudne próby znalezienia zbrodniarza spokojnie żyjącego sobie w Argentynie, przypominały raczej poszukiwania – na szczęście zakończone powodzeniem - igły w stogu siana, niźli trzymające w napięciu fabuły sensacyjnych powieści. Na domiar złego, Bascomb popełnił tutaj błąd przeładowując swoją historię olbrzymią ilością szczegółów, czasem, moim zdaniem, niepotrzebnie rozmywających i zwalniających akcję. Należą mu się ogromne słowa uznania za niebywałą wprost pracę bibliograficzną, jednak wydaje mi się, że należałoby poszukać kompromisu pomiędzy warstwą fabularną a dokumentalną. W Wytropić Eichmanna tego kompromisu
nie widzę, w wyniku czego raz dominuje jedna forma, raz druga i momentami brak jest płynności narracji.

dm230m2

Jeżeli jednak podejdziemy do tego dzieła jako pracy jako stricte historycznej, dokumentalnej, wówczas te wszystkie zarzuty bledną wobec ogromnej wprost ilości informacji, jakie odkrywa przed nami Bascomb. Czas od 1950 r., kiedy zbrodniarz wyszedł ze statku przycumowanego w argentyńskim porcie, do roku 1960, gdy transportujący go samolot wylądował na izraelskim lotnisku, opisany jest bardzo szczegółowo, z ogromną ilością niuansów i detali. We fragmentach traktujących o ośmiu dniach, podczas których Eichmann przetrzymywany był przed wylotem do Tel Awiwu, autor znakomicie oddał emocje targające agentami, zmuszonymi do dzielenia przestrzeni z niezdolnym do uczucia żalu za swoje czyny człowiekiem, który nie był w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny współczucia dla ofiar. W części tej wyraźnie uwidacznia się rzetelność Bascomba – kiedy pisze o rozmowach Malkina z pojmanym, w przypisach sumiennie informuje, że istnieją spory, czy te nocne dyskusje faktycznie miały miejsce. Przedstawia różne, czasem
wykluczające się wersje wydarzeń, konfrontuje je i czytelnikom pozostawia ostateczny osąd, która z nich może być prawdziwa. Opisawszy wylądowanie samolotu z architektem „ostatecznego rozwiązania” na pokładzie, autor porzuca szczegółowe opisy i czym prędzej dąży do finału, w wyniku czego sam proces opisany jest niezwykle pośpiesznie, zaś Bascomb zatrzymuje się dłużej jedynie nad samym momentem wykonania wyroku.

Wspomniałem wcześniej o niebagatelnej pracy bibliograficznej i uważam, że należy poświęcić jej kilka odrębnych zdań. Jak autor wspomina, historia ta oparta jest na badaniach i wywiadach przeprowadzonych na pięciu kontynentach, w czterech różnych językach. Udało mu się dotrzeć do zapisów rozmów, jakimi dysponowali producenci filmów o Eichmannie, obszernie korzystał również ze wspomnień agentów, Harela, Malkina i Aharoniego, ten ostatni zaś przekazał Bascombowi zdjęcia z argentyńskiej operacji. W poszukiwaniu materiałów do swej książki, autor dotarł do archiwów m.in. w Niemczech, Argentynie, Izraelu, i Stanach Zjednoczonych oraz odnalazł wiele bardzo interesujących artykułów prasowych – dość rzec, że bibliografia liczy ponad 300 pozycji.

Elie Wiesel, cytowany przez autora były więzień Auschwitz, reporter relacjonujący proces Eichmanna powiedział, że było to wydarzenie ważniejsze z punktu widzenia edukacji niż sprawiedliwości. Postawienie tego zbrodniarza przed sądem zjednoczyło kraj, zwróciło uwagę świata na tragedię holokaustu i sprawiło, że izraelska młodzież, postawiona wobec tragizmu tej historii, poznała swoje korzenie. Dzięki temu procesowi ci, którzy dotychczas milczeli zasłaniając numery wytatuowane na ramionach, odważyli się mówić. O tym właśnie, jak doszło do tego, że osaczony drapieżnik znalazł się wreszcie na sali sądowej, zaś, jak to napisał Bascomb, Izraelczycy utwierdzili się w przekonaniu, że suwerenne państwo jest koniecznym warunkiem ich przetrwania, traktuje książka Wytropić Eichmanna. Książka, będąca efektem tytanicznej pracy, rzetelności, pisarskiego talentu oraz pragnienia oddania hołdu tym, dla których schwytanie niemieckiego zbrodniarza było kwestią honoru całego narodu i długiem zaciągniętym wobec ludzi lekką
ręką skazanych przez Adolfa Eichmanna na śmierć.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj