Nie tak dawno temu i niezbyt daleko, za jakimiś górami i może jednym morzem, w świecie nie za bardzo odmiennym od naszego, umierała magia. Odchodziła powoli, bez fajerwerków czy gestów rozpaczy. Zwykli mieszkańcy Niezjednoczonych Królestw niemal nie zauważali tego postępującego procesu. Po prostu, kiedy zabrakło im pod ręką ekscentrycznego gościa rzucającego czar naprawy szwankującego auta, zaczynali szukać innych rozwiązań, spośród których najpraktyczniejsza okazywała się wizyta w warsztacie samochodowym. Podobnie było w innych codziennych sytuacjach. Nowe rozwiązania jawiły się ludziom prostszymi, bardziej zrozumiałymi, a przede wszystkim – tańszymi. Aby przetrwać, nieliczni czarodzieje imali się coraz pośledniejszych zajęć, jak remont instalacji elektrycznej czy dostarczanie pizzy latającym dywanem.
Czy magiczna moc w narodzie słabnie z powodu coraz rzadszego jej używania, czy też jest z dnia na dzień bardziej sporadycznie używana ze względu na stopniowe zanikanie? Samym osobnikom parającym się jeszcze czarami szkoda czasu na rozważanie tego typu dylematów, ponieważ muszą walczyć o przetrwanie i... zapłacenie rachunków. Co gorsza, większość przedstawicieli magicznej profesji wykazuje daleko posuniętą nieporadność życiową. I bez pomocy profesjonalnego menedżera nie są w stanie zatroszczyć się o siebie i swoje sprawy. Potrzeba im kogoś takiego jak Jennifer Strange, zarządzająca agencją Kazam po zniknięciu jej szefa Pana Zambiniego. Cała agencja, zatrudniająca czterdziestu pięciu adeptów Sztuk Tajemnych, jest więc na głowie dziewczyny. A ta radzi sobie z tym całkiem dobrze. Ma już przecież prawie szesnaście lat.
Jasper Fforde, autor oryginalnych cykli powieściowych „Thursday Next” i „Nursery Crimes”, tym razem napisał książkę skierowaną do młodszych czytelników – w domyśle rówieśników Jennifer. Ale jak każdą dobrą literaturę, Ostatniego Smokobójcę można odczytywać na wielu różnych poziomach. Dlatego też sporo satysfakcji z lektury pierwszego tomu „Kronik Jennifer Strange” będą czerpać także całkiem dorośli czytelnicy, książka jest bowiem nie tylko dowcipną opowieścią przygodową, ale też gorzką satyrą na naszą rzeczywistość. Autor bierze na cel w szczególności mechanizmy funkcjonowania współczesnych mediów i systemu celebrytów, urynkowienie wszystkich sfer życia społecznego, nachalną reklamę i marketing, a także ignorancję, arogancję i korupcję sfer rządzących.
Jak w tym wszystkim odnajduje się Jennifer Strange? Otóż do jej dotychczasowych kłopotów dochodzą nowe. Zupełnie niespodziewanie – dla siebie i wszystkich innych – zostaje Smokobójcą. Choć to określenie nie do końca oddaje niuanse jej nowej funkcji. Pełniący ją wybraniec staje się bowiem raczej strażnikiem zawartego wieki wcześniej Smoczego Paktu, dzięki któremu ludzie i smoki żyją obok siebie bez walki. A dokonać egzekucji gada Smokobójca może tylko w wyjątkowych okolicznościach.
Jennifer obejmuje inkryminowaną funkcję w przełomowym momencie. Wizje jasnowidzów mówią, że niebawem zginie ostatni przedstawiciel smoczego rodzaju Maltcassion. Przy granicy Smoczych Ziem gromadzą się miliony ludzi, skuszonych możliwością wykrojenia sobie z nich własnej działki. Smoczy Pakt stanowi bowiem, że z chwilą śmierci smoka zamieszkującego dany rejon Ziem, każdy człowiek ma prawo zagarnąć dla siebie taką ich część, jaką zdoła oznakować. Na granicy staje również armia, bowiem król nie zamierza dzielić się łupem z sąsiednimi monarchiami.
Wśród czarodziejów od dawna panuje przekonanie, że istnienie smoków jest ściśle związane z funkcjonowaniem magii. I to właśnie ze znikaniem z powierzchni Ziemi tych cudownych stworzeń ma się wiązać słabniecie magicznego potencjału rzeczywistości. Dzięki kontaktom z Maltcassionem, a także swojej dociekliwości i przenikliwości, bohaterka – z pomocą nielicznych przyjaciół i na przekór wysiłkom licznych wrogów – stopniowo odkrywa strzeżone przez wieki tajemnice. I staje przed szansą ocalenia magii. A że ta jest w książce Fforde’a symbolem wszystkiego, co dobre, to szansa ta jest jednocześnie możliwością odmiany całego świata...
Ostatniego Smokobójcę czyta się doskonale, a niesamowite przygody Jennifer raz bawią do łez, a raz mrożą krew w żyłach. W imię wyznawanych zasad, dziewczyna o znaczącym nazwisku mierzy się z siłami, które przeraziłby niejednego „normalnego” dorosłego. Poza warstwą fabularną książka staje się manifestem ideowym brytyjskiego pisarza. Poddaje on celnej i ostrej krytyce skrajny egoizm i interesowność większości ludzi, przeliczanie przez nich wszystkiego na pieniądze, brak troski o wspólne dobro, takie jak środowisko naturalne i sprawiedliwa wspólnota społeczna, sprzeniewierzanie się wartościom określającym nasze człowieczeństwo.
Skąd u Fforde’a takie zaangażowanie w sprawy społeczne? Może wyniósł je z domu rodzinnego i zostało ono wzmocnione... domieszką polskiej krwi. Pisarz jest bowiem wnukiem Józefa Retingera – literaturoznawcy i polityka, będącego doradcą premiera Władysława Sikorskiego, najstarszym cichociemnym przerzuconym do okupowanej Polski, a później – jednym z twórców Wspólnoty Europejskiej. Takie dziedzictwo zobowiązuje.