*Ponoć przed kilkuset laty najwięcej było w Polsce lekarzy, czego miał dowodzić legendarny eksperyment socjologiczny królewskiego błazna. Dzisiaj, nawet nie angażując się osobiście w ankietowanie przechodniów, a jedynie przeglądając strony internetowe o tematyce okołoksiążkowej, można by dojść do wniosku, że na prowadzenie zdecydowanie wysunęła się profesja literata. I to nie tylko w Polsce – w zasadzie wszędzie. *
Pióra, czy raczej klawiatury, chwytają się wszyscy: uczniowie, studenci, gospodynie domowe i emeryci, politycy (tudzież ich żony i dzieci), prezenterzy radiowi i telewizyjni, sportowcy, lekarze, kucharze, weterynarze, aktorzy, duchowni, gangsterzy, a nawet blogerki modowe i „lifestylowe” (ta wersja pisowni, dziwaczna wprawdzie, dominuje ostatnio w mediach; ja tylko cytuję). A jeśli już piszą, to nie do szuflady, tylko po to, by ich twórczość ujrzała światło dzienne, najlepiej w jak największym nakładzie, który to cel wydatnie im umożliwia istnienie wydawnictw zajmujących się głównie lub wyłącznie publikowaniem książek na koszt autora. I cóż się dzieje? Każdego miesiąca, ba, tygodnia ukazuje się nieprawdopodobna liczba tytułów, lecz tylko raz na jakiś czas zdarza się taki cud, jaki przydarzył się pewnej bezrobotnej nauczycielce: jej fantastyczna powieść dla dzieci, uprzednio odrzucona przez kilku wydawców, w końcu sprzedała się w kilkuset tysiącach egzemplarzy i nakręciła spiralę sukcesu, dzięki której Joanne
K.Rowling stała się multimilionerką. Wiadomo, że na coś takiego każdy piszący liczyć nie może – ale gdyby chociaż któreś tam z rzędu miejsce na liście bestsellerów Matrasa czy Empiku? Gdyby chociaż recenzja w jakimś opiniotwórczym czasopiśmie? Jak tego dokonać?...
Jedną z przewag, jaką mają dzisiejsi piszący nad swoimi poprzednikami z ubiegłych stuleci, jest możliwość profesjonalnego szlifowania swoich umiejętności z pomocą kursów kreatywnego pisania i najróżniejszych poradników, zawierających czy to luźne przemyślenia sławnych twórców na tematy związane z pisaniem (któż nie czytał "Jak pisać pamiętnik rzemieślnika" ?), czy też wyłożenie podstawowych reguł warsztatu pisarskiego i/lub prawideł tworzenia określonych gatunków literackich. Najnowsza tego rodzaju pozycja na naszym rynku, „Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller” Jakuba Winiarskiego i Jolanty Rawskiej, powinna wzbudzić zainteresowanie wszystkich tych, którzy myślą o pisaniu szeroko pojętej beletrystyki (choć nie jest powiedziane, że nie skorzystają na lekturze na przykład przyszli autorzy literatury faktu – poradnik zawiera dostatecznie dużo wskazówek, mogących się przydać każdemu, kto chce sprawnie
operować słowami).
Potencjalny czytelnik może zapytać: a czego mogą nas nauczyć tak mało znani pisarze? Co oni mogą wiedzieć o tworzeniu bestsellerów, skoro ich własne, nieliczne zresztą, powieści przeszły praktycznie niezauważone (sprawdźmy, ile mają ocen na najpopularniejszych portalach czytelniczych…)? Odpowiedź na to pytanie będzie również pytaniem: czy, żeby dobrze uczyć geografii, trzeba osobiście objechać kawał świata, jak na przykład Arkady Fiedler lub Elżbieta Dzikowska? Nie, prawda? Talent pedagogiczny i wiedza teoretyczna nie muszą iść w parze z wybitnymi sukcesami w danej dziedzinie; sukcesem nauczyciela geografii będą w tym przypadku wygrane przez jego podopiecznych olimpiady przedmiotowe, odsetek przyjętych na studia, może kilka pocztówek z dalekich krajów od dawnych uczniów – a sukcesem nauczyciela pisania utwory opublikowane przez jego kursantów. Niekoniecznie zaraz wielkie bestsellery, może tylko opowiadania nagrodzone w jakimś regionalnym konkursie literackim. Ale będą one stanowiły dowód, że uczy skutecznie,
że pod jego okiem można opanować pisarskie rzemiosło, a skoro tak, to trzeba jeszcze tylko talentu i szczęścia…
Zobaczmy więc, jakie tajniki owego rzemiosła odkrywają autorzy przed potencjalnymi adeptami swego fachu. Już na wstępie możemy się domyślić, że będzie tego sporo, poradnik liczy sobie bowiem – bez bibliografii i spisu treści – blisko sześćset stron formatu B5, w dodatku stosunkowo drobną czcionką. Całość materiału została podzielona na cztery części: „Dla początkujących i średniozaawansowanych”(mniej więcej połowa objętości), „Dla zaawansowanych” (trochę mniej niż ¼), „O przygotowaniu maszynopisu dla wydawcy, poprawkach, agentach literackich, publikowaniu i prawie autorskim – co warto wiedzieć?” i „Dla dociekliwych” (obie po kilkadziesiąt stron). Jak ustalić, które rozdziały przeznaczone są dla nas? Jeśli uczęszczaliśmy już na jakiś kurs pisania, jeśli mamy za sobą debiut autorski, możemy się uznać za co najmniej średniozaawansowanych. Ale czy to znaczy, że powinniśmy opuścić pierwsze partie tekstu? Niekoniecznie, bo zawierają mnóstwo interesujących uwag o literaturze, osobowości pisarza, jego celach i
inspiracjach, a na przykład takie kłopotliwe pytanie „Jak zacząć?” dręczy nie tylko początkujących, ale nieraz i uznanych twórców (o czym można się przekonać, zapoznawszy się z pewną liczbą dzienników pisarzy). Lepiej zatem po prostu zatopić się w studiowaniu treści poszczególnych rozdziałów, a jeśli natrafimy na coś, co wyda nam się zbędne, bez większych ceregieli przejść dalej. W części pierwszej napotkamy sporo użytecznych informacji na temat planowania utworu, kreacji postaci bohatera/-ów, budowania fabuły, doboru narracji, funkcji i zapisu dialogów; część druga i czwarta powiodą nas w obszary bardziej specjalistyczne, dostarczając wskazówek co do tworzenia opisów miejsca akcji, konstruowania intrygi kryminalnej, pisania prozy autobiograficznej, scen humorystycznych i erotycznych, doboru tytułu, a także przedstawiając bezcenny zestaw pytań pomocnych przy ocenie tekstu (również – uwaga, recenzenci! – cudzego). Z zagadnieniami postępowania z napisanym już utworem – od przygotowania go do publikacji
(włącznie z nadaniem mu poprawnego kształtu pod względem językowym) po wybór wydawcy i ewentualne pertraktacje w kwestii honorarium oraz praw autorskich – zapoznaje czytelnika część trzecia i fragmenty czwartej. W partiach dotyczących samego warsztatu autorzy wspierają swoje porady licznymi przykładami, czerpanymi czy to z dzieł literackich światowej sławy, czy z twórczości własnej (bez tego byłoby może zręczniej, lecz najwidoczniej nietrudno ulec pokusie…) i próbek dostarczanych przez uczestników kursów pisarskich. Wielką zaletą jest przy tym przystępny język, nieprzeładowany nadmiarem terminów literaturoznawczych.
Oczywiście, nie da się tych pięciuset z hakiem stron pochłonąć jednym tchem, ale przecież nikt tego od nas nie oczekuje; możemy sobie treść dawkować po jednym rozdzialiku, czy może nawet po kilka stron dziennie, a możemy wyrywkowo z niej wybierać te fragmenty, które mogą nam służyć pomocą przy tym, co akurat piszemy lub mamy zamiar napisać. A jeśli dotąd nie marzyliśmy o pisaniu – a nuż nagle dojdziemy do wniosku, że skoro już wiemy, co i jak, to spróbować warto?