„W każdym pokoleniu rodziny Nogueira przeznaczeniem jednej z córek było życie w celibacie z myślą o przyszłej posłudze starzejącej się matce. W wybrance tłumiono oznaki kobiecości, nikt jej nie adorował, nie dawał prezencików, nawet skromnej bransoletki, kolczyków czy flakonika perfum. Aby lepiej przysposobić ją do roli leciwej panny do podawania kleików i bulionów matce, zabranaiano jej podchodzenia do okna, uczestnictwa w zabawach czy posiadania przyjaciółek i powiernic”.* A co jeśli haftowanie i odmawianie różańca nie wystarczało?* Jeśli potencjalna stara panna przejawiała talent do życia? Jeśli chciała przyjąć w darze nie tylko biżuterię i perfumy, ale także czyjąś miłość? Maria das Gracas postanowiła zakwestionować tradycję rodu Nogueira i stworzyć własną definicję szczęścia. Nie mogąc wprowadzić jej w życie, wybrała śmierć. Po samobójstwie Marii, jej siostrzenica – Mariana, otrzymuje osiem zeszytów z zapiskami ciotki. Odnajduje w nich liczne punkty zbieżne, analogie, podobieństwa do własnej
biografii. Osiem zeszytów staje się w ten sposób nie ckliwym i wzruszającym dramatem o nieszczęśliwej miłości, lecz pewną wykładnią wiedzy na temat szeroko pojętego sensu istnienia. Co zatem zwycięży? Tradycja konformizmu czy siła samostanowienia?
Heloneida Studart określana jest mianem pierwszej damy południowoamerykańskiego feminizmu. W 1969 roku trafiła na kilka miesięcy do więzienia, ponieważ jej poglądy i działalność były balastem dla ówczesnej junty wojskowej. Niepokorna i bezkompromisowa Studart poruszała tematy społecznego tabu, w czasach kiedy takowe rzeczywiście obowiązywało. Ostatecznie Osiem zeszytów to klasyczny przykład prozy emancypacyjnej. Co istotne, Studart nie krytykuje kobiecości jako takiej, lecz niemożność jej pełnego wyrażenia. Momentami miałam wrażenie, że pisarka bardziej odnajduje się w nurcie postfeministycznym niż strice feministycznym; że jej poglądy mają w większej mierzy charakter przyjemnościowy niż typowo misyjny. Treść powieści staje się w ten sposób subtelna i wyważona, a jednocześnie wyraźna. Ponadto pisarstwo Studart jest wyjątkowo apetyczne i aromatyczne. I tak w galerii Gavea podawano pyszny torcik czekoladowy i ciasteczka świętej Klary, ramiona niani Sabiny pachniały cukrem, octem i miętą, a piękny
Cid, kochanek Marii das Gracas, rostaczał wokół siebie zapach słońca i majeranku.
Polecam. Zarówno osiem zeszytów Marii das Gracas jak i Osiem zeszytów Heloneidy Studart.