Bohaterką tej powieści jest Magda. Kobieta i po przejściach, i z przeszłością. Oraz z nadwagą, która nagle zaczyna jej przeszkadzać. Podobnie jak to, że znów zaczęła się zaliczać do grona singli. Kobieta bierze więc zaległy urlop i udaje się w nieznane z zamiarem przeanalizowania swojej przeszłości ze szczególnym uwzględnieniem przyczyn, dla których rozpadł się jej związek.
Po lekturze jestem pełna sprzecznych uczuć, muszę przyznać. Z jednej strony – babskie rozważania o dietach, związkach, pracy, słowem – o życiu. Z drugiej – oczekiwanie, że coś interesującego się wydarzy. Bezowocne, dodać należy. A wszystko pewnie przez to, że na twórczość Agnieszki Błotnickiej patrzę wciąż i niezmiennie przez pryzmat jej niezwykle udanych „młodzieżowych” powieści, które darzę wielkim poważaniem i z lubością oddaję się ich lekturze. Powieści, w których akcja toczy się wartko, wiele się dzieje, bohaterowie są sympatyczni i wyraziści, brak jest rozwlekłych opisów i rozważań, które prowadzą donikąd.
A tu mamy dziwną pozycję – taką, w której sporą część zajmują dietetyczne rozważania, opisy fizycznych ćwiczeń, jakim poddaje się bohaterka oraz retrospekcje sprawiające, że zwykła podróż samochodem czy wycieczka po mieście ciągnie się przez kilkadziesiąt powieściowych stron. I jedyne, co może w powieści się podobać, to kulinarne wyczyny bohaterki, czy też jej w tym zakresie marzenia. Apetyczne, pobudzające wyobraźnię i drażniące zmysły.
Reszta już niestety nie wydaje się, niestety, tak frapująca. A szkoda. Zbyt wiele wątków, rozgrzebanych, nierozwiniętych, porzuconych w połowie drogi, zbyt wiele postaci, które, choć wydają się odgrywać w powieści jakąś rolę, to jednak okazuje się, że to tylko nic nieznaczące powieściowe wypełniacze. Całość rozczarowuje, niestety.