Choć czerwonoskóry i kamiennoręki pomiot diabelski, nazywany pieszczotliwie Hellboyem, jest bohaterem stosunkowo młodym – szczególnie w porównaniu z takim staruszkami, jak Superman czy Batman – dorobił się już swoistego kultu wśród czytelników. Narodził się dzięki wyobraźni Mike’a Mignoli w 1994 r. i przebojem zdobył serca miłośników komiksu. Może dlatego, że pomimo demonicznego pochodzenia i takiegoż wyglądu, nieodmiennie angażuje się w walkę po stronie dobra? A może dlatego, że w sposób zdecydowany, mało dyplomatyczny, ale za to zabójczo skuteczny i wielce malowniczy, rozprawia się z wszelkim nadprzyrodzonym tałatajstwem? Zapewne powodów jest cała masa. Na dziesiąte „urodziny” Hellboya do kin wszedł pierwszy film z nim w roli głównej (drugi w 2008 r.), zaś na półki amerykańskich księgarń trafiła antologia krótkich opowieści o nim, tworzonych przez całe zastępy rysowników i scenarzystów. Tytuł zbioru (w oryginale Weird Tales), który niedawno wyszedł po polsku, jest wyrazem hołdu złożonego przez Mignolę
najsłynniejszemu amerykańskiemu pismu groszowemu, publikującemu (w latach 1923-1954) opowiadania fantasy i grozy. Wystarczy wspomnieć, że w „stajni” tego pisma rozwinęły się takie talenty, jak Lovercraft i Howard, a potem Bloch, Leiber czy Bradbury.
Na zbiór składa się 26 krótkich, kilkuplanszowych historyjek. Nie wszystkie z nich są tak pełnokrwiste, jak oryginalne dzieła Mignoli. Nie wszystkie równie wciągające i budujące zbliżony mroczny, niesamowity klimat. I dzieje się tak nie tylko ze względu na to, że mamy do czynienia z krótkim metrażem. Źródeł niedoskonałości tych opowieści jest co najmniej kilka. Wielu rysowników, którzy wzięli udział w jubileuszowym przedsięwzięciu wydawniczym, wymyślając swoją historię, debiutowało w roli scenarzysty. Niektórzy nie potrafili określić na wstępie, czy ich dzieło ma naśladować oryginalnego Hellboya, czy z nim polemizować, czy raczej go parodiować. Stąd pewna nierówność poszczególnych utworów – z jednej strony, czy niespójność tematyczno-klimatyczna całego zbioru – z drugiej. Ale te drobne niedociągnięcia nie przyćmiewają zalet Hellboyowej antologii. Zamieszczone w niej nowele komiksowe są nie tylko wyrazem twórczej fascynacji bohaterem i atmosferą opowieści stworzonych przez Mignolę. Stanowią również
ciekawą próbkę wielu odmiennych od siebie stylów graficznych, różnych spojrzeń na kultową postać i różnych interpretacji jej posłannictwa. Ukazują rozmaite, niekiedy wielce oryginalne i intrygujące, możliwości wykorzystania potencjału głównego bohatera i postaci drugoplanowych, które współpracują z nim w ramach Biura Badań Paranormalnych i Obrony. Spod pióra i piórka poszczególnych artystów otrzymujemy historie ocierające się o krwawy horror, utrzymane w tonacji tragicznej, pełne nostalgii i „weirdtalesowego” romantyzmu, ale także groteskowe, żartobliwe, całkiem zabawne. Na planszach spotykają się różne pokolenia twórców – osobowości, wrażliwości i talenty, na których wzorował się niegdyś Mignola, z tymi, które wzorowały się potem na nim.
Antologie ze swej natury prezentują spore zróżnicowanie podejścia do zadanego tematu wiodącego. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Kto chce poznać bogactwo świata Hellboya i bogactwo wyobraźni zafascynowanych nim artystów – sięgnie po Opowieści niesamowite z ochotą. Dla czytelników, którzy przygodę z Piekielnym Chłopcem chcieliby dopiero rozpocząć, lepszym rozwiązaniem będzie bliższe poznanie najpierw któregoś z tomów serii oryginalnych przygód demonicznego bohatera.