Depresja u zwierząt to fakt. "Głęboka może prowadzić do samobójstwa"
- Najbardziej znany samobójca wśród zwierząt to delfin Peter. Gdy rząd cofnął finansowanie eksperymentu i Peter stracił kontakt z młodą psycholożką, popełnił samobójstwo. Utopił się - mówi w rozmowie z WP Mira Marcinów, specjalistka w dziedzinie psychologii zwierząt.
Maciej Kowalski: Kot lub pies mogą mieć depresję?
Mira Marcinów: Jak najbardziej. Do szerokiego grona odbiorców trafił opis depresji u zwierząt znajdujący się w książce Laurel Braitman "Animal Madness", która w 2014 r. znalazła się na liście bestsellerów "New York Timesa". Jej pies Oliver, owczarek berneński, reagował silnym lękiem na sytuację, w których zostawał sam w domu.
I chociaż symptomy lęku separacyjnego w reakcji na pozostawienie zwierzęcia bez opiekuna są znane niemal co drugiemu Polakowi, bo tylu według badań opinii społecznej trzyma w domu "czworonożnego przyjaciela", to jednak zapewne mało czyje zwierzę towarzyszące wyskoczyło z trzeciego czy czwartego piętra. Tak jak zdarzyło się to Braitman. Weterynarz wprawdzie nie chciał się zgodzić na rozpoznanie u Olivera próby samobójczej, przepisał mu jednak Valium i radził przeprowadzić na niższe piętro. Braitman przez wiele lat żyła z depresją swojego psa.
Jan Holoubek zatrwożony sprawą Komendy. Oczekuje reakcji od państwa polskiego
Co z tego wyniknęło dla nauki?
Przez kolejne siedem lat Laurel badała zaburzenia psychiczne u zwierząt. Jej książka, która jest owocem tych badań, nie jest jednak zapisem osobistego doświadczenia, poradnikiem, jak uchronić zwierzę przed chorobą psychiczną, lecz spopularyzowaną pracą doktorską obronioną na jednym z najlepszych wydziałów historii nauki w USA, na Massachusetts Institute of Technology.
Swego rodzaju moda na tematykę zaburzeń psychicznych u zwierząt związana jest także z rosnącą liczbą zoopsychologów, behawiorystów zwierząt, weterynarzy specjalizujących się w psychiatrii zwierzęcej oraz coraz bogatszym przemysłem psychofarmakologicznym zwierząt. Jego wartość w Stanach Zjednoczonych szacuje się obecnie na ponad 10 mld dol. Okazuje się, że wiele zwierząt reaguje na antydepresanty pozytywnie, podobnie do ludzi.
Jak wykrywa się tego typu schorzenia u psów i kotów?
Nie można oczywiście z nimi porozmawiać o ich problemach. Ale objawy behawioralne i zmiany neurohormonalne są bardzo podobne, jak u ludzi cierpiących na depresję kliniczną. Zresztą nie każdy człowiek cierpiący na depresję jest w stanie opowiedzieć o swoim cierpieniu psychicznym. Ale apatia, zmniejszenie aktywności, utrata zainteresowania jakąkolwiek aktywnością, utrata energii i apetytu utrzymujące się przez dłuższy okres to coś, co obserwuje się również u istot spoza gatunku ludzkiego. Dodatkowo u zwierząt często pojawiają się tzw. stereotypie – ciągłe powtarzanie bezcelowych ruchów, prowadzące do zaniedbania innych potrzeb życiowych: jedzenia, spania. A nawet do śmierci.
Są to jednak objawy towarzyszące. Bliższe temu, co u ludzi nazywa się zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi (OCD), a u zwierząt częściej po prostu zaburzeniami kompulsywnymi. Chyba najbardziej znanym zwierzęciem cierpiącym na OCD był Gus, niedźwiedź polarny z ogrodu zoologicznego w Central Parku w Nowym Jorku, nazywany bi-polarnym od bipolar disorder – zaburzenia afektywnego dwubiegunowego. Większość dnia spędzał w basenie wykonując "ósemki". Nie pił, nie jadł, nie spał, tylko pływał. Zanim doprowadził się do całkowitego wyczerpania, udało się go uratować. Pomogła psychofarmakologia i urozmaicenie zamkniętej przestrzeni przez wrzucenie do wody kilku beczek, którymi mógł się bawić. Udowodniono, że zastosowanie zabawek czyli przyrządów do stymulacji, zmniejsza apatię i pomaga w depresji.
Jakie skutki może mieć zwierzęca depresja?
Głęboka może prowadzić do śmierci. Bądź przez autodestrukcyjne zachowania, bądź przez samozniszczenie, które jest określane jako samobójstwo u zwierząt.
Samobójstwa zwierząt? Brzmi jak motyw literacki. Czy takie rzeczy się zdarzają? Jak do tego dochodzi?
Oprócz historii wspomnianego Oliviera znanych jest wiele opisów przypadków zwierząt, które same odebrały sobie życie. Najbardziej znany samobójca wśród zwierząt to delfin Peter, który w 1965 r. brał udział w prowadzonych przez Margaret Lovatt badaniach NASA nad kontaktami międzygatunkowymi i komunikacją. Gdy rząd cofnął finansowanie eksperymentu, podczas którego sześć dni w tygodniu młoda psycholożka i delfin spędzali cały czas razem, Peter popełnił samobójstwo. Utopił się.
W wielkim skrócie - łączyła ich relacja uczuciowa, także bliskość fizyczna. Pod wpływem rozłąki Peter miał objawy depresji. Delfiny nie oddychają automatycznie, każdy oddech to dla nich czynność podlegająca kontroli. Peter przestał oddychać i opadł na dno. Zdarzają się również masowe samobójstwa wśród delfinów, jak i zachowania autodestrukcyjne w niewoli, uderzanie o szybę, aż do śmierci.
Oczywiście kwestia samobójstwa dotyka problemów ze świadomością i przewidywaniem rezultatów swoich zachowań. Ale większość badań na ten temat pokazuje, jak bardzo podobne są pod tym względem do ludzi niektóre gatunki zwierząt, jak np. delfiny.
Ponoć choroby psychiczne dotykają tylko zwierząt żyjących w niewoli. Czy w naturze rzeczywiście nie chorują, czy po prostu trudniej to stwierdzić?
Mówi się nawet o tzw. zoochosis – psychozie u zwierząt spowodowanej zniewoleniem, brakiem bodźców i osamotnieniem. Zdania wśród badaczy są podzielone. Niektórzy twierdzą, że zaburzenia zachowania u zwierząt wskazujące na ich cierpienie psychiczne możemy zaobserwować wyłącznie u zwierząt trzymanych w niewoli. Zaś u "wolnych zwierząt” mamy do czynienia co najwyżej z normalnym smutkiem po stracie np. potomstwa, możemy zaobserwować tymczasowe wycofanie, ale w środowisku naturalnym zwierzę szybko wraca do aktywności, żeby przetrwać.
W literaturze przedmiotu można znaleźć rzeczywiście niewiele, często niezbyt dobrze udokumentowanych opisów zwierząt na wolności cierpiących na zaburzenia psychiczne. Z pewnością jest za to ogromna, przerażająca liczba danych mówiących o drastycznym cierpieniu zwierząt trzymanych w niewoli: futerkowych, cyrkowych, zoologicznych, bo często klasyfikuje się zwierzęta według funkcji, które muszą pełnić na potrzeby ludzi.
Jakie są główne przyczyny zwierzęcych chorób psychicznych? Czy na równi dotykają one zwierząt hodowlanych, cyrkowych, podwórkowych i domowych?
Wskazuje się głównie na przyczyny środowiskowe. Ale ważny jest też aspekt genetyczny. Trzymanie w zamknięciu, brak możliwości wykorzystania naturalnej ruchliwości może powodować wspomniane zachowania kompulsywne. Taki rodzaj nieadaptacyjnego zachowania, często groźny dla życia, umożliwia jednak redukcję fizjologicznych oznak stresu podczas zamknięcia. Trudno porównać, które zwierzęta najczęściej cierpią na tego typu zaburzenia. Badania zwykle mają jakiś pragmatyczny cel.
Te dotyczące hodowlanych zwierząt futerkowych służą więc głównie nieobniżaniu wartości pozyskiwanych od zwierząt skór. Hodowlane lisy i jenoty często biegają w tę i z powrotem po klatkach, o ile znajdują na to przestrzeń, co jest przyczyną degeneracji stawów i utrudnia zachowania reprodukcyjne: samce, za sprawą bólu, z trudem pokrywają samice, co powoduje niższe wskaźniki rozrodcze na fermie. Kompulsywne wylizywanie ciała u szynszyli i norek w celu samouspokojenia - wydzielają się wtedy beta-endorfiny - często wiąże się nie tylko z gorszą jakością takiej skóry, ale także z problemami układu pokarmowego na skutek jedzenia sierści.
Najczęściej jednak cierpienie psychiczne zwierzęcia gryzącego kraty, siebie, innych, nie zmniejsza znacząco wyników sprzedaży. Cierpienia psychicznego pod tym względem tak bardzo nie widać.
Jak leczy się takie schorzenia?
W ogrodach zoologicznych i na fermach zwierząt futerkowych najczęściej poprzez psychofarmakologię. Zwierzęta otrzymują psychotropy. Ponadto wzbogaca się środowisko, w którym żyje zwierzę. Wiele badań pokazało, że bardziej niż wielkość klatki, która oczywiście musi spełniać wymogi, liczą się bodźce zewnętrzne, odpowiednio przygotowane z behawiorystami zwierzęcymi zabawki. Norki potrzebują dostępu do basenu, niekiedy domku lub innego obiektu spełniającego funkcję schronienia, żeby się odizolować w przypadku np. przebywania w jednej klatce z osobnikiem agresywnym.
Jeśli chodzi o zwierzęta domowe, stosowana jest międzygatunkowa terapia rodzin lub innego rodzaju psychoterapia behawioralna u zwierząt. Behawioryści zwierząt pomagają w rożnego rodzaju cierpieniu psychicznym.
Czy zwierzętom można pomóc bez interwencji specjalistki czy specjalisty, zmieniając warunki życia?
To jest podstawa. Ale czasem może się okazać, że to za mało i potrzebna będzie interwencja farmakologiczna. W przypadku głębokiego cierpienia psychicznego często spełnione muszą zostać oba te warunki.
Na wystawie Joanny Piotrowskiej, którą od 18 września można oglądać w warszawskiej Zachęcie, a do której przygotowałaś tekst kuratorski, znajdzie się m.in. cykl prac pokazujących "zabawki" dla zwierząt. Okazują się one jednak raczej makabrycznymi przyrządami dla ich oprawców. Czy istnieją zabawki dla zwierząt, które rzeczywiście mogą im pomóc i sprawiać przyjemność?
Jak najbardziej. Piszę o przyrządach do stymulacji zwierząt, które kojarzyć się mogą z narzędziami tortur. Ale czy zabawki dla zwierząt muszą podobać się ludziom? Czy nie byłoby to przejawem estetyzacji albo taniej antropomorfizacji, jak wtedy, gdy nakłada się zwierzętom kokardki i robi się im słodkie zdjęcia w koszyczkach wiklinowych? Swoją drogą podobny mechanizm pojawia się w przypadku dzieci i estetyzacji rodzicielstwa. Makabryczność polega na tym, że najpierw trzyma się zwierzęta w zniewoleniu, doprowadza do okrutnego cierpienia, a potem daje się zabawki, żeby jakoś mogły sobie z tym poradzić.
Zamiast zmienić warunki, trzeba zmienić system, który pozwala na przetrzymywanie zwierząt w klatkach. Jeśli już jednak korzystać z tego sposobu na rozładowanie napięcia, jakie człowiek zafundował zwierzętom, to jest wielu specjalistów, cała gałąź nauki. Etologia, zajmująca się badaniami ich zachowań, mamy behawiorystów zwierząt, osoby specjalizujące się w zrozumieniu potrzeb poszczególnych gatunków tak, żeby odpowiedzieć na ich zapotrzebowanie.
Co jest dziś najpilniejszym problemem humanitarnym związanym z hodowlą zwierząt?
Moim zdaniem należy zaprzestać hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, jak zrobiło to wiele krajów. Warto obserwować rozwiązania, które tam przyjęto.
Mira Marcinów jest psycholożką, socjolożką i pisarką. Od lat zajmuje się psychologią zwierząt. Opublikowała m.in. artykuł o znamiennym tytule "Schizo-fretki i kot-pulsywni psy-chopaci". Jest autorką tekstu towarzyszącego wystawie prac Joanny Piotrowskiej, którą od 18 września będzie można oglądać w warszawskiej Zachęcie.