Bruno van Leeuwen, bohater książki Clausa Corneliusa Fischera to postać nietuzinkowa. Komisarz amsterdamskiej policji, „uchodzący za jednego z najlepszych specjalistów w dziedzinie kryminalistyki w kraju”, prywatnie zakochany w swojej chorej na Alzheimera żonie pięćdziesięcioczterolatek. W prowadzonych śledztwach obok dedukcji i badań posługuje się analizą rysunków Francisco Goi, za idealne do tego celu uznając cykle: „Kaprysy” i „Okropności wojny” z 1799 roku. Aby doprowadzić do zatrzymania podejrzanego potrafi złamać prawo. Choć jest niezwykle popularny, nigdy nie myśli o sobie w kontekście swojej kariery, ale zawsze na pierwszym miejscu stawia pracę. Kolejny policjant idealny? Poniekąd tak. Ale przecież właśnie takich stróżów prawa szukamy w filmie i literaturze. Takich łatwiej obdarzamy swoją sympatią i niejako naturalnie im kibicujemy.
W pierwszej z serii książek o komisarzu van Leeuwenie główny bohater musi zmierzyć się z tajemniczym mordercą, który dokonuje zbrodni na dwóch nastolatkach. Zabójstwo jest przerażające: oprawca dusi swoje ofiary, spuszcza z nich krew, łamie im nogi i zabiera mózgi. Wszystko bardziej przypomina rytualny mord ludów pierwotnych niż li tylko działania psychopaty. Komisarz ma więc do rozwikłania sprawę morderstwa, w którą wplatają się wątki międzykulturowe, pojawia się nawet podejrzenie kanibalizmu. Wszystko to dzieje się w Amsterdamie XXI wieku z jego anonimowością i liberalizmem. Fischer daje przerażający obraz miasta, w którym nikt nie czuje się bezpieczny, dzieci są pozostawione same sobie, a często wręcz wykorzystywane przez rodziców. Narkotyki, alkohol, przemoc to środki stanowiące antidotum na wszechogarniający strach. Mieszkańcy Amsterdamu starają się nie myśleć, nie zastanawiać się nad otaczającymi ich realiami, co skutkuje urzeczywistnieniem tytułu jednego ze szkiców Goi: „Kiedy rozum śpi, budzą się
demony”. Van Leeuwen stara się te demony okiełznać. Z jednej strony próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw, z drugiej zaś dowiaduje się, że jego żona nie była ideałem wierności podczas ich trzydziestoletniego małżeństwa. Niestety do swojego głównego podejrzanego i jedynego świadka już nie może dotrzeć. Choroba Simone jest tak zaawansowana, że jakiekolwiek porozumienie z nią jest niemożliwe. Komisarz cierpi, chce poznać prawdę, ale jednocześnie wie, że jest już na to zbyt późno. Fischer w sposób bardzo przejmujący, bez sentymentalizmu i banału opowiada o emocjach twardego mężczyzny, który zostaje złamany przez chorą żonę, a mimo to nie przestaje jej kochać. Wątek kryminalny naturalnie przeplata się w tej książce z prywatnym życiem komisarza, co więcej, to właśnie choroba Simone pozwala policjantowi wpaść na trop mordercy.
Fischer, niemiecki dziennikarz i scenarzysta, napisał znakomitą powieść. Można ją określić mianem kryminału, ale wątek kryminalny nie jest tu ważny sam w sobie. Jest istotny ze względu na to, że mówi nam wiele o okrucieństwie świata. O złu, które tkwi w człowieku niezależnie od czasu, w którym żyje, kulturowych ograniczeń, jego wiedzy czy wykształcenia. Fischer pisze o śledztwach, które można prowadzić na skalę globalną, ale też tych mniejszych: życiowych, osobistych, nigdy nie rozwiązanych. Daje w końcu obraz współczesnego Amsterdamu niczym mrocznego Sin City, pogrążonego w chaosie i bezprawiu, gdzie przestępca nie wie, że robi coś złego, ponieważ wszelkie granice moralne się zatarły. I odpuść nam nasze winy to książka na którą warto zwrócić uwagę, a Bruno van Leeuwen to postać, którą trzeba zapamiętać.