Ewa Krzyżewska
Tajemnicza outsiderka PRL-owskiego kina, przez jedną ze szwajcarskich gazet okrzyknięta "polską Audrey Hepburn". Artystka obdarzona egzotyczną urodą, a także autorka jednego z najgłośniejszych aktorskich debiutów w nadwiślańskim kinie lat 50.
- [...] Mój własny, osobisty wkład był nieproporcjonalny do tego, co dzięki "Popiołowi i diamentowi" zdobyłam - mówiła skromnie Krzyżewska, która w wieku zaledwie 19 lat brawurowo wcieliła się w barmankę Krysię i wraz ze Zbigniewem Cybulskim zagrała w jednej z pierwszych scen erotycznych powojennego kina.
- O moim debiucie mogę powiedzieć, że było to szczęście i nieszczęście zarazem. Szczęściem było trafić na takiego reżysera jak Wajda, na film, który jest znany na całym świecie. Zaczęłam być popularna, miałam otwartą drogę do innych filmów. [...] Ale - jak zawsze - jest też odwrotna strona: udział w takim obrazie wzmaga ambicję. Chciałoby się odtąd grać nie w gorszych filmach, u równie doskonałych twórców, coraz lepsze role- tłumaczyła "Filmowi".
Obawy aktorki okazały się niestety uzasadnione - choć Krzyżewska zdobyła gigantyczną sławę, również poza granicami Polski - grała m.in. w Bułgarii i NRD, to jedynie jej ostatnia rola w "Zazdrości i medycynie" zbliżyła się do poziomu debiutu.