Od jakiegoś czasu, tu i ówdzie w prasie branży fantastycznej, pojawiały się opowiadania sygnowane nazwiskiem Anny Brzezińskiej, które to niewiele miały wspólnego z tematyką jej dotychczasowej twórczości, osadzonej w Krainach Morza Wewnętrznego, za to wiele z dotychczas uprawianym przez nią gatunkiem fantasy. Pisarka może trochę zmęczyła się kręceniem kolejnych odcinków swej epickiej sagi, uciekła zatem do innego świata, który poznamy jako Półwysep. Wody głębokie jak niebo jest zbiorem opowiadań tamże się rozgrywających, oprócz znanych tekstów Brzezińska dodała nowe, tym samym nadając książce spójności, głównie chronologicznej. Nawet jeśli komuś się przytrafiło przeczytać wszystkie dotąd opublikowane opowiadania, może spokojnie zasiąść do nich raz jeszcze, umieszczone w swoim czasie i miejscu, nabierają nieco innego kontekstu.
Kolejne opowiadania ułożone są tak, jak historyk (a taki posiada autorka zawód wyuczony i coraz rzadziej wykonywany) konstruowałby swoją pracę badawczą. Ab ovo w tym wypadku oznacza poznanie legendy o ukonstytuowaniu się świata Półwyspu. Ale „Życzenie” nie jest wcale opowiadaniem o pracowitym i krwawym podboju, to przebija się z drugiego planu, staje się nieistotne, gdy Graziano vel Guerrino di Bosconero wraz ze swą potęgą zetrzeć się musi z czymś, czemu nie jest w stanie sprostać. W „Różach dla Sirocco” i „Zaćmieniu serca” spotkamy dwie nietuzinkowe damy o znaczących imionach: Arachne i Sirocco, one z kolei staną się mitami, nadającymi Półwyspowi tożsamość. Apokryf staje się tym silniejszy, im istota rzeczy, do której się odnosi słabnie – opowiadanie „Jej cień” daje nam wgląd w upadek dzieła Arachne, zresztą przy jej walnym udziale. Ostatnie trzy historie („Filary Nieba”, „Śmierć czarnoksiężnika” i tytułowe „Wody głębokie jak niebo”) są nieco luźniej powiązane z poprzednimi, kontynuują dzieje krainy,
znaczenie je pogłębiając i pokazując z innej strony.
Podczas lektury nielichym dla mnie zaskoczeniem była plastyczność, jaką w ręku Brzezińskiej nabrał dość już kostyczny gatunek. Nie wolno nam zapomnieć, że fantasy pochodzi w prostej linii od baśni, często i nie bez pewnego drwiącego wydźwięku mówi się o tym literackim nurcie jako o „bajce dla dorosłych”. Pisarka zaproponowała nam swego rodzaju podróż wstecz, jej opowiadania są dość umowne co miejsca i czasu, często poetyckie i okrutne, zawsze melancholijne – wypisz wymaluj baśnie. Nawet i morału można się w nich doszukać, oczywiście takiego dla dorosłych, właściwych i jedynych odbiorców tego rzekomo dziecięcego gatunku. Jest tu sporo magii, ale wplecionej nienachalnie, choć oczywiście bez niej niewiele mogłoby się na Półwyspie wydarzyć. W swej konstrukcji Wody głębokie jak niebo przypominają swego rodzaju Klechdy polskie, najpierw bajka o Lechu, Czechu i Rusie, potem o Piaście Kołodzieju i tak dalej, aż do Kazimierza Wielkiego, co to ponoć w chłopskim przebraniu po kraju się włóczył. Tyle że Półwysep
to przefiltrowana przez wyobraźnię autorki wczesnośredniowieczna Italia, z włoską onomastyką, architekturą, trochę nawet geografią i historią. Miastami trzęsą mniej lub bardziej potężni książęta-magowie, nad morskim brzegiem można spotkać prawdziwe syreny, w lesie trytony, zaś architektoniczne ozdoby mogą nagle ożyć i być bardzo groźne. Wokół panoszą się demony, zrazu niegroźne, jednak dla znających sposoby ich przywoływania i pętania stają się potężnym narzędziem. Magia wzbudza lęk, nie dziwota zatem, że pojawiają się zakony, pragnące z nią walczyć, zakazać jej stosowania, jako czegoś niezgodnego z naturą.
Przyjemność z lektury Wód głębokich jak niebo jest spora, historie uszyte na miarę moich oczekiwań, świat spójny i bardzo, ale to bardzo dynamiczny – Półwysep z pierwszego opowiadania jest miejscem zupełnie innym od tego samego Półwyspu z opowiadania powiedzmy przedostatniego. Jak w każdej baśni jesteśmy prowadzeni poprzez skomplikowane i dramatyczne losy bohaterów ku pięknemu, często umoralniającemu zakończeniu. Łyżka dziegciu? Może w niektórych opowieściach brakuje większego ognia, może czasem gra na półtonach i cieniach powinna trwać krócej. Wskazać mojego faworyta w zbiorze? Proszę bardzo – „Zaćmienie serca”!