Trwa ładowanie...
recenzja
26-11-2010 17:31

Debiuty

DebiutyŹródło: Inne
d1fvarz
d1fvarz

Debiut to zawsze wielkie wyzwanie. Na pewno ogromne dla pisarza, który po raz pierwszy może w księgarni znaleźć swoje własne dzieło, ale także dla odbiorcy, bo to jak kupowanie kota w worku, zawsze nasączone pewnym ryzykiem. Nie ma to jak sprawdzeni pisarze, którzy nawet jeśli nawalą, to i tak zostają rozgrzeszeni, bo przecież im wolno się potknąć. Debiutancka powieść może pisarza skreślić albo osadzić w literackim świecie na długo. Może stać się furtką do „bycia”. W przypadku pani Margasińskiej i jej książki Skąd wieje wiatr można powiedzieć, że taką furtką się stała. Może tylko nieco skrzypiącą…

Przede wszystkim trudno jest po prostu opisać tę książkę. Maja Margasińska przedstawia nam kilka historii. Wszystkie są jakoś powiązane, mają wspólne jądro, wzajemnie się uzupełniają. Mężczyźni, kobiety i dzieci. Miłość i śmierć. Dojrzewanie i zdrada. Można traktować tą powieść jako jedną całość, a można też każdą z historii przyjąć osobno. Kiedy Alek wychodzi pewnego dnia po papierosy i znika, życie kilku kobiet mniej czy bardziej z nim związanych zmienia się. W ten sposób poznajemy historię jego siostry, Oli, która swoją żarliwą miłością do brata burzy życie swoje i zakochanego w niej chłopaka. Kolejną kobietą jest Julia, która widząc plakat z twarzą Alka, przypomina sobie pewne wakacje, kiedy go poznała i ich toksyczny związek, którego owocem jest syn. Mamy tu jeszcze Lenę i Milenę, których związek z zaginionym nie do końca wychwyciłam. Być może to z powodu poziomu abstrakcji i szumnie zapowiadanej na okładce oniryczności całej powieści. Pierwszych kilkadziesiąt stron nie porwało. Historia Mileny mnie
nie przekonywała - mąż zdradzający ją we śnie był zbyt abstrakcyjny. Jednak późniejsze opisy spotkań bohaterki z wyśnioną przez mężą „Narzeczoną” (jak sama nazwała kobietę ze snu) pochłonęły mnie całkowicie. I właśnie dlatego ten wątek zainteresował mnie najbardziej. Niby wszystko we śnie, a jednocześnie niezwykle realne. Milena, Jerzy i ta trzecia, obecna, wyciszona, trwająca na posterunku zawsze, ilekroć jest taka potrzeba. Margasińska opisuje proces zaprzyjaźniania się z „tym całym złem”, jakim jest zdrada z wymyśloną kobietą, powolna akceptacja takiego stanu rzeczy, a w końcu nawet wygrana - bo żona jest jedna. To chyba bliskie wielu kobietom. Milena, która po ślubie już przestaje być dla męża aż tak atrakcyjna, w ciąży staje się nieco męcząca i lekko nieznośna. Nie jest już tą dziewczyną sprzed lat, która z błyskiem w oku i właściwym sobie szaleństwem, skacze wokół męża zapominając o sobie. Nie jest to już ta dziewczyna, która swoją spontanicznością imponowała chłopakom. Powoli staje się kurą
domową, coraz mniej atrakcyjną żoną swojego męża. Kiedy w życiu Jerzego pojawia się tajemnicza nieznajoma, która przychodzi do niego każdej nocy i spełnia wszystkie jego zachcianki, czuwając, by niczego mu nie zabrakło, Milena zaczyna dostrzegać w niej siebie sprzed lat. Zaczyna do niej docierać, jak bardzo się zmieniła i za czym tęskni jej mąż. Optymistycznie kończy się ta historia. Niestety, nie wszystkie są takie.

Ciągle zastanawiam się, co tak naprawdę chciała uchwycić i przekazać autorka. Jaki był jej cel? Muszę przyznać, że nie ujęła mnie ta lektura. Nie zmieniła w żaden sposób mojego życia, nie wpłynęła na percepcję świata. A może to po prostu mój brak umiejętności wzniesienia się do poziomu abstrakcji, niemożność uruchomienia części mojego mózgu, która pozwoliłaby zmierzyć się z czymś mniej dosłownym, a przecież wcale z tego powodu nie gorszym?

d1fvarz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1fvarz