Deadpool i Cable tom 2 – recenzja komiksu wyd. Egmont
Drugi tom "Deadpool i Cable" to ponad 700-stronicowa dawka czarnego humoru, szaleństwa i chaosu, które gwarantują tytułowi (anty)bohaterowie. Mocna rzecz dla świadomych czytelników.
Rok temu w ręce polskich czytelników trafił pierwszy tom serii "Deadpool i Cable", zawierający zeszyty "Cable & Deadpool" (tak, w Polsce zmieniono kolejność) od numeru 1 do 23. Mieliśmy tam do czynienia z nowym początkiem, który mógł trafić zarówno do hardcore'owych fanów Wade'a i Nathana, jak i zupełnie nowych odbiorców. Szczególnie tym, którzy po seansie "Deadpool 2" chcieli więcej.
W pierwszej części Cable dopiął swego i stworzył wyspiarski azyl na południowym Pacyfiku, ale to oczywiście nie załatwiało sprawy i w drugim tomie tytułowi bohaterowie ciągle mają ręce pełne roboty. Cable, który sam o sobie mówi: "żołnierz walczący o pokój, który chce zmienić to, jak działa świat", zaprzyjaźnił się z Deadpoolem. Taki duet wprowadza ogromne zamieszanie w uniwersum Marvela. Widać to po liczbie gościnnych występów (czy raczej konfliktów i interwencji) takich legend jak Spider-Man czy Kapitan Ameryka. Znanych twarzy jest jednak znacznie więcej, stąd jest to świetna rzecz dla fanów zwariowanych crossoverów.
Drugie tomiszcze spod znaku "Deadpool i Cable" zawiera historie pisane przez Fabiana Nicieza – jednego z twórców postaci Deadpoola, znanego też z "X-Men", "Conana" czy "New Warriors". Warstwa graficzna to dzieło takich artystów jak Reilly Brown ("Deadpool", "Batman/Fortnite"), Ron Lim ("Rękawica Nieskończoności") i Lan Medina ("Baśnie", "Punisher Max").
Do kogo jest skierowany drugi tom "Cable & Deadpool"? Na pewno dla czytelników z grubym portfelem, gdyż okładkowa cena to prawie 250 zł (nowy komiks można oczywiście kupić dużo taniej). I dla tych, którym podobał się pierwszy tom przygód niezniszczalnego najemnika i podróżnika w czasie. To lekkie, łatwe i przyjemne - jeśli gustuje się w tego typu humorze – lektury z przyjemną dla oka oprawą graficzną i masą gościnnych występów.