Jeśli film, który powstał na podstawie tej powieści jest choć w połowie tak dobry jak literacki pierwowzór, to dobra zabawa jest gwarantowana.Jedyne, do czego można się ewentualnie przyczepić, to samo zakończenie, ale o tym później. Książka jest błyskotliwie wnikliwym studium płci – otóż małżeństwo z kilkunastoletnim stażem, znudzone swą dotychczasową egzystencją, postanawia zawrzeć pakt, na mocy którego zamienia się rolami. On - poważny i poważany biznesmen zajmujący się wynajmowaniem sprzętu do robót budowlanych zamierza się wcielić w rolę jej – kobiety pracującej i matki opiekującej się domowym ogniskiem. A żeby wszystko było zabawniejsze – nadzorowaniem tej osobliwej zamiany ma się zająć profesjonalista – komornik sądowy, niejaki Maurycy Cantuis, znany także jako Momo.
Gdybym miała zdecydować, która z książkowych postaci została jak najlepiej wykreowana, chyba musiałabym rzucić monetą, taki duży miałabym wybór. To właśnie bohaterowie oraz talent komiczny autora stanowią o sile tej pozycji. Zofia, przyjaciółka głównej bohaterki i Piotr, jej małżonek i przyjaciel głównego bohatera, jego teściowa, wreszcie sam Momo – to wszystko nader barwne i dobrze sportretowane osobowości. Ich perypetie są może mniej ważne, co nie znaczy, że mniej zabawne. Każda strona tej osobliwej farsy jest zdolna wywołać salwy śmiechu i sprawia, że ma się ochotę na więcej, a lektura mija niezauważenie. Nic dziwnego, że przemysł filmowy zainteresował się powieścią, skoro jest ona tak plastyczna i stanowi właściwie gotowy materiał na komedię. I to taką z wyższej półki, operującą humorem inteligentnym, wolnym od banału i oryginalnym. Każdemu zmęczonemu swoją rolą w życiu polecam sięgnięcie po tę powieść. Być może okaże się, że wejście w skórę współmałżonka nie jest wcale tak ekscytujące, jak mogłoby
się wydawać na pierwszy rzut oka. I może lepiej pozostać po prostu – sobą.