Trwa ładowanie...

Daj się zgorszyć. Historię edukacji seksualnej w Polsce czyta się z wypiekami

W latach 80. mieliśmy w Polsce duszpasterza dla osób zmieniających płeć. W tym samym czasie Kościół wyklął najlepszy podręcznik do edukacji seksualnej. Dziś głównym źródłem wiedzy o seksie jest pornografia. Wiele się zmienia, jedno nie. Młodzi chcą odpowiedzi na te same pytania: Jak nie zajść w ciążę i co jeśli się zaszło? Czy masturbacja jest szkodliwa? Jak się kochać, żeby było przyjemnie? Agnieszka Kościańska zgłębiła historię edukacji seksualnej w Polsce na przestrzeni minionego wieku!  Czyta się z wypiekami.

Daj się zgorszyć. Historię edukacji seksualnej w Polsce czyta się z wypiekamiŹródło:
d4kd1po
d4kd1po

Rachela Berkowska: Potrafimy spokojnie rozmawiać o seksie, czy to zawsze musi być awantura?* *

Agnieszka Kościańska: Nie jest łatwo rozmawiać o seksie. Nawet, kiedy zbierałam materiały do swoich książek i chodziłam na szkolenia dla przyszłych seksuologów - nawet między nimi, wyczuwalne było napięcie. Cała masa osób śmiała się zakłopotana, albo oburzała. Podczas rozmów o seksie łatwo się pokłócić. Zawsze staram się używać rzeczowych argumentów. I nie konfrontować, tylko wchodzić w dialog.

Wielu od niego ucieka. Sama uciekłam, kiedy koleżanka zaczęła ze współczuciem tłumaczyć koledze, że on gej, przecież może się leczyć. Udałam, że tego nie słyszę. Słabe.

Trzeba interweniować. Nie może być tak, że w przestrzeni publicznej, ktoś jest poniżany. Trzeba było zareagować, powiedzieć: ”Proszę, tu jest lista chorób Światowej Organizacji Zdrowia i homoseksualizmu na niej nie ma”. Czasem słyszymy: ”Nawet, jeśli to nie choroba, niech się z tym nie afiszują”. Chcę zaznaczyć, że osoby heteroseksualne cały czas afiszują się ze swoją orientacją. Mówimy: ”Byłam z chłopakiem w kinie, z mężem na kolacji”. Ważne jest doświadczenie znalezienia się samemu w mniejszości. Mieszkałam kiedyś w Nowym Jorku, na ulicy, gdzie tylko ja i mój chłopak byliśmy biali. Z początku czułam się dziwnie, ale to był Nowy Jork i nikt na nas nie zwracał uwagi. Podejrzewam, że gdyby wszyscy się na nas gapili, byłoby gorzej. Traktujmy inne mniejszości tak, jak sami chcielibyśmy być potraktowani. Inna sprawa, że nie umiemy rozmawiać o seksie. W rodzinach się o tym nie mówi wcale, albo rozmawia o całe lata za późno. Z osiemnastolatkiem, który już sam wszystko wie.

Na zdjęciu: Czasem można się obyć bez słów. Nie jest łatwo rozmawiać o seksie.

iStock.com
Źródło: iStock.com, fot: Jacob Ammentorp Lund

iStock.com/Jacob Ammentorp Lund

d4kd1po

W szkołach klapa. Mieliśmy świetny podręcznik. W 1987 roku wyszło ”Przysposobienie do życia w rodzinie” Sokoluka, Andziak i Trawińskiej. Ale przepadł, bo Kościół grzmiał z ambon, że to czyste zło. Książkę nazwano ”podręcznikiem masturbacji i defloracji” i wyklęto. Jak rozmawiać z kościołem, żeby odpuścił to pakowanie się nam do łóżek?

Warto pamiętać, że Kościół katolicki nie jest jednolity. I wykorzystać to zróżnicowanie. Jest nie tylko ksiądz Oko, przeciwnik gender. I środowiska kościelne, które będą homoseksualizm leczyć, choć z punktu widzenia medycyny nie jest to choroba.

Od XIX w był za nią uznawany. W końcu się z tego wycofano.

Badania pokazały, że homoseksualiści, od heteryków nie różnią się emocjonalnie, psychologicznie, czy przystosowaniem do życia i umiejętnościami społecznymi. Poza tymi, co chcą leczyć, są też takie środowiska kościelne, które organizują kampanię ”Przekażmy sobie znak pokoju”. Miała zwrócić uwagę na problemy osób homoseksualnych, LGBT. Znaleźć dla nich miejsce w Kościele. Zmusić do zastanowienia nad tym, jak połączyć wiarę i homoseksualizm.

To możliwe? Blisko mi do tego, co śpiewa Taco Hemingway, a śpiewa mocno, że proboszcz gwałci Bogiem.

Nam się wydaje, że Kościół ma wielką władzę w Polsce jeśli chodzi o seks. I owszem ma ją na poziomie instytucjonalnym. Ale jeśli popatrzymy na zachowania Polaków i Polek, to okazuje się, że one wcale nie są zgodne z naukami Kościoła. Antykoncepcja jest w powszechnym użyciu. Proszę spojrzeć ile rodzi się dzieci.

Niewiele.

Badania profesora Izdebskiego pokazują, że metod zgodnych z zaleceniami Kościoła, używa tylko jakieś dziesięć, góra dwanaście procent. Cała reszta używa prezerwatyw i antykoncepcji hormonalnej. Pamiętajmy, że w latach 50. i 60. bardzo intensywnie dyskutowano w obrębie Kościoła katolickiego nad dopuszczeniem antykoncepcji hormonalnej i prezerwatyw. Uważano, że trzeba pozwolić wiernym na kontrolę urodzin. Dlatego, że małżeństwo nie służy tylko do celów prokreacji. Otóż seks w małżeństwie służy też rozwojowi osobistemu, budowaniu więzi między małżonkami. Wielu biskupów i profesorów teologii mówiło wtedy - dopuśćmy wszelką antykoncepcję, a nie tylko kalendarzyk.

d4kd1po

Pomysł upadł, dyskusje zostały ucięte.

Stało się to w znamiennym roku 1968 – roku rewolucji seksualnej. Może czas poszukać tych postępowych elementów w kościele i na nich zbudować porozumienie? Nie tylko śmiać się z Kościoła, ale właśnie poszukać dialogu.

A jest jakieś światełko w tunelu?

Powiem tak, do końca lat 80. w Polsce przeprowadzano korekty płci. Robiono to całkowicie darmo. I zakład seksuologii w Warszawie, który prowadził tych pacjentów transseksualnych, żeby pomóc im się odnaleźć po operacji, po korekcie płci, współpracował z Kościołem. Wygląda na to, że była to współpraca unikalna na skalę światową, a na pewno jedyna taka w naszej historii. W tej chwili stosunek Kościoła do transseksualizmu już nie jest tak pozytywny. Ale ówczesny zakład seksuologii prowadzony przez Kazimierza Imielińskiego, ojca założyciela polskiej seksuologii, opiekował się pacjentami kompleksowo. Pomagał im przygotować się do operacji i nie zostawiał bez opieki po niej. Na etacie pracował ksiądz. Był duszpasterzem osób transseksualnych. Wspierał je duchowo. Bo niektórzy byli religijni. Pomagał odnaleźć się w nowym życiu. Patrzymy na Kościół, jak na konserwatywny monolit. A to jest, jak widać, kwestia zmienna.

Gdzie ten monolit podważać? Zasady Kościoła respektuje tylko dziesięć procent, ale pozostałe 90 siedzi cicho.

Pytanie, jak się z tym czują? Czy to nie jest źródło bolesnych dylematów moralnych? Sobór Watykański II proponował, żeby takie sprawy małżonkowie mogli rozstrzygać w swoim sumieniu.

d4kd1po

Ale papież Jan XXIII zmarł i sobór, proszę wybaczyć, diabli wzięli. Bo jego następca nie chciał zrobić kroku w przód. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego stosowanie prezerwatywy jest grzechem.

Możemy rozstrzygać te kwestie w swoim sumieniu, nie biorąc pod uwagę encykliki ”Humanae Vitae” Pawła VI, która antykoncepcji zakazuje.

W szkołach mamy teraz opierający się na katolicyzmie podręcznik Teresy Król. ”Wędrując ku dorosłości” jest mocno konserwatywny, miejscami przerażający. Homoseksualizm wymieniany jest w nim jednym ciągiem z kazirodztwem i zoofilią.

Przede wszystkim jest nierealistyczny. Zakłada, że seks będzie w małżeństwie i koniec. A tu trzeba stworzyć taki program, który pozwoli odpowiedzieć na pytania młodzieży. To nie jest żadna tajemnica, wiadomo kiedy młodzi zaczynają się seksualnością interesować, oglądać pornografię. Kiedy zaczynają uprawiać seks.

Na zdjęciu: Młodzi szukają wiedzy na temat antykoncepcji, to ich interesuje.

iStock.com
Źródło: iStock.com, fot: Jacob Ammentorp Lund

iStock.com/Jacob Ammentorp Lund

d4kd1po

Kiedy zaczynają?

Mając szesnaście, siedemnaście lat. Ale wcześniej już też coś się dzieje. Chcą wiedzy na temat antykoncepcji, przeżywania pierwszego razu, możliwych chorób. I wtedy trzeba z nimi porozmawiać. Na temat orientacji seksualnej, tożsamości płciowej. Bo to są realne problemy. Większość seksuologów, jak Sokoluk, jest zorientowana na to, co mówią pacjenci. O co pytają w listach, na spotkaniach w szkołach. Podstawowa sprawa, to posłuchać, czego ci młodzi ludzie chcą się dowiedzieć. I odpowiadać im bez tych głupich śmieszków. Szkoła powinna wychodzić naprzeciw oczekiwaniom i realiom, a nie udawać, że to się nie dzieje.

Pani mówi o tym, że dziś 80 procent młodych ma kontakt z pornografią w internecie. Tam uczą się seksu.

Nie tylko w Polsce, to jest światowe zjawisko. W II Rzeczpospolitej i w PRL pornografia była zakazana, ale i tak funkcjonowała. Ankieta, którą Sokoluk robił wśród uczniów w latach 90. pokazywała, że w czasach przed internetem, młodzież też miała dostęp do pornografii, przez rodziców. Sama pamiętam, że w latach 80. w Warszawie, na bazarze Różyckiego można było kupić tak zwane świerszczyki.

Pornografia zawsze uprzedmiotowiała kobietę. Czy to w latach 80., czy teraz. A pierwsze polskie poradniki mówiły, że kobieta ma za zadanie hamować męską seksualność, zwierzęcość.

Jeśli przyjrzymy się poradnictwu, zdrowotnemu czy, małżeńskiemu - od XIX wieku, w większości adresowane jest ono do kobiet. Doskonale to widać u Wisłockiej, u niej to kobieta odpowiada za miłość w małżeństwie. Mężczyznami trzeba kierować, inaczej, ciągle uprawialiby seks. Tylko o tym myślą. Chłopcy chcą seksu, rolą dziewczyny jest tę chęć hamować, jeśli nie chce problemów. Wisłocka mówi o kobiecie, która za bardzo chce seksu, że zostanie podrywaczką, skończy z niechcianą ciążą, albo chorobami wenerycznymi i zniszczonym życiem. Emancypacyjny wątek u Michaliny Wisłockiej wygląda słabo.

d4kd1po

Wisłocka, moralizatorką - to było moje zdziwienie.

W czasach, kiedy kobiety masowo pracowały zawodowo, ona pisała, że w domu trzeba męża czarować, gotować dla niego. W domu czekał na kobietę drugi etat. Ta tak zwana dwuetatowość była głównym problemem emancypacji w PRL. A Wisłocka jeszcze to umacniała. W latach 60., 70. kobiety poświęcały ok. 40 godzin tygodniowo dodatkowo na pracę domową. Nie było zmywarek, pralek z suszarkami. A według Wisłockiej mężczyzna, to takie duże dziecko, które trzeba było uwieść i obsłużyć.

Duże dziecko, które mamy kokietować. Za co potem inny seksuolog obarczy nas winą. Nie wiedziałam, że profesor Zbigniew Lew Starowicz usprawiedliwiał gwałcicieli, mówiąc, że kobieta mogła prowokować strojem.

Zmienił swoje poglądy. W jego nowszych publikacjach podobnych sądów nie ma. Nie tylko on zmienił zdanie. Wielu ekspertów zrobiło to pod wpływem organizacji kobiecych. W latach 90. dużo o tym mówiono, perspektywa ofiary stała się elementem dyskusji. Kiedy rozmawiałam z działaczkami, przyznawały, że często działało się to na poziomie osobistym. Znały tych seksuologów i w towarzyskich sytuacjach były w stanie tłumaczyć im, jak to wygląda z perspektywy kobiet. Raz, drugi, dziesiąty. Że tak nie wolno mówić, bo to się potem przekłada na opinie sądów. I faktycznie tak było. ”Kokietowała, miała za krótką spódnicę” - to nie są wymysły, czytałam takie stwierdzenia w aktach. Urządzano sądy nad ofiarami, a nie nad sprawcami. To się w ostatnich latach zmieniło. Nie jest idealnie, ale lepiej.

Rośnie świadomość, że nie można oskarżać ofiary.

Kiedy myślimy o gwałcie, mamy takie wyobrażenie - ciemna ulica, jakiś zaułek i ta głupia nastolatka, która gdzieś łazi po nocy. A to często tak nie wygląda. W większości przypadków gwałcicielem jest osoba znana. Gwałt dzieje się w domu, na randce. To też powinno być częścią edukacji seksualnej. Żeby dziewczyna, kiedy jej się gwałt przytrafi, wiedziała, że to nie jej wina.

d4kd1po

Ale ona tak myśli.

Bo w kółko słyszy: A po co było tam łazić, dlaczego ta spódnica taka krótka, kto to słyszał, żeby po zmroku biegać po lesie?

Upiła się. Czego oczekiwała? Kaca. Oczekiwała kaca, nie gwałtu.

Tak, bo to kac jest efektem upicia się. Nie przemoc seksualna

Trzeba rozmawiać. Powiedziała pani, że wielu ekspertów zmieniło zdanie pod wpływem organizacji kobiecych. Tak jak w latach 20. Tadeusz Boy-Żeleński pod wpływem koleżanek, zaangażował się w dyskusję o konieczności antykoncepcji.

Boy nie chciał się angażować, tę potrzebę wytłumaczyła mu wtedy Irena Krzywicka. Kilka pań z jej kamienicy zmarło z powodu źle zrobionej skrobanki. Żeleńskiemu dużo zawdzięczamy. Powiedział głośno, że antykoncepcja i aborcja, to nie jest tylko sprawa kobieca, ale dotyczy nas wszystkich. Przełamał różnice płciowe i klasowe. Dzięki niemu problem przestał być sprawą marginalną. Boy-Żeleński stał się głosem kobiet, które cierpiały.

Pani jest dziś takim głosem?

Pracuję na uniwersytecie. Zdecydowałam się na napisanie książki nienaukowej, bo uważam, że to wszystko trzeba powiedzieć tak, żeby zostało usłyszane w debacie publicznej, a nie tylko w wąskim kręgu akademickim. Chciałam napisać książkę emancypacyjną. Taką, która zachęci do krytycznego myślenia. Bo nie jest tak, że to co ktoś nam mówi, jest prawdą objawioną. Seksualność i to, jak ma być regulowana jest przestrzenią konfliktu. Trzeba pamiętać, że wszystko co słyszymy - ze strony Kościoła, szkoły - że te głosy wywodzą się z awantury, która trwa już przeszło sto lat. I każdy musi sobie znaleźć w niej swoje miejsce.

Obejrzyj też: Jak porozmawiać o seksie z dzieckiem

Poradniki dzielą. Nie ma pani takiego wrażenia?

Duża część poradników pisana jest osobno dla chłopców, osobno dla dziewcząt. Nie traktuje nas, jak osób, które mają coś wspólnie zrobić, zbudować razem życie. Wpycha się nam za to - ”Upoluj faceta”, ”Wychowaj faceta”. Słyszymy: ”Jak będziesz zbyt otwarta, on cię nie będzie szanował”. Antagonizują nas. Terapeutka, z którą przeprowadzałam kiedyś wywiad, opowiadała mi o dialogu w gabinecie.
– Tak bym chciała kochać się z mężem, ładnie się ubieram, robię pozy, a on nie reaguje – relacjonowała pacjentka.
– Czy porozmawiała pani o tym z mężem? – zapytała terapeutka i usłyszała odpowiedź: – Nie przyszło mi to do głowy.
A nie przyszło, bo tak czytała w poradnikach. Wisłocka pisze o tym wprost. Mężczyźni nie lubią kobiet, które są zbyt otwarte w ”tych” sprawach. Zawsze trzeba im seks tylko sugerować. W filmie ”Sztuka kochania” pojawia się informacja o siedmiu milionach sprzedanych książek. Nawet jeśli to przesada i było ich mniej, to papierowa ”Sztuka kochania” miała szansę dotrzeć do każdego gospodarstwa domowego w Polsce. Ludzie ją czytali, jest świetnie napisana. Taki poradnik, miał niesłychane oddziaływanie. W filmie też Wisłocka radzi pacjentkom, by prowadziły z mężczyznami grę. I sugeruje, że oni nie są naszymi sojusznikami, partnerami, tylko elementem tej gry. Dość z tym. Tu trzeba współdziałać. Kluczem do naszego szczęścia jest równość.

O autorce: Dr hab. Agnieszka Kościańska pracuje w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego; obecnie stypendystka Royal Society of Edinburgh w Edinburgh College of Art na University of Edinburgh. Autorka książek ”Płeć, przyjemność i przemoc” (Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2014) oraz ”Potęga ciszy” (WUW, 2009). Redaktorka zbiorów i numerów monograficznych czasopism dotyczących problematyki płci i seksualności, m.in. Gender. Perspektywa antropologiczna (WUW, 2007, wspólnie z Renatą Hryciuk) i Antropologia seksualności (WUW, 2012).

Nakładem Wydawnictwa Czarne ukazała się jej nowa książka ”Zobaczyć łosia. Historia polskiej edukacji seksualnej od pierwszej lekcji do internetu” .

Wydawnictwo Czarne
Źródło: Wydawnictwo Czarne, fot: Wydawnictwo Czarne
d4kd1po
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4kd1po