Trwa ładowanie...
recenzja
23-04-2010 13:34

Czytaj oryginały. Trzy dni u mojej matki

Czytaj oryginały. Trzy dni u mojej matkiŹródło: Inne
dkwy40o
dkwy40o

W ubiegłym roku François Weyergans odegrał rolę czarnego konia i nieoczekiwanie dla wszystkich zdetronizował Michela Houellebecqa , który był faworytem w wyścigu do najbardziej prestiżowej francuskiej nagrody literackiej, Prix Goncourt. Stosunkiem czterech głosów do sześciu Trzy dni u mojej matki utrąciły znaną już w Polsce Możliwość wyspy .

Trzy dni u mojej matki to tytuł zwodniczy, książka bowiem opowiada głównie o tym, dlaczego jej bohater i narrator nie może spędzić trzech dni u matki. A nie może, bo obiecał napisać powieść, która miała być jej zadedykowana, tymczasem nie potrafi wyjść z twórczego impasu i wciąż odkłada planowaną podróż. Toteż powstała książka o niemożności pisania, także mocno autobiograficzna, ponieważ sam François Weyergans, urodzony w Brukseli w roku 1941, autor dwunastu powieści i pięciu filmów, słynie z tego, że całymi latami nie może ukończyć rozpoczętych książek, zwodzi wydawców, odwleka publikacje, wycofuje z drukarni złożone już teksy, wpada w finansowe tarapaty. Z tej swojej pisarskiej ułomności uczynił tutaj cnotę, przetworzył nagromadzony materiał, nadał mu przemyślną konstrukcję i przedstawił w trzykrotnym ujęciu, przyprawiając opowieść sporą dawką seksu, podróży i dygresji. A przy tym wyciągnął z szuflady i równolegle wydał, napisaną w roku 1969 w wieku 27 lat, równie autobiograficzną powieść, pod tytułem
Salomé, którą swego czasu Pierre Klossowski określił jako „portret umęczonego Casanovy”. Autor zrezygnował wówczas z tej publikacji ze względu na ojca, pisarza katolickiego, któremu chciał oszczędzić lektury mocnych scen erotycznych. Ojcu poświęcił zresztą osobną powieść, Franz et François (1997), i dla symetrii zamierzał poświęcić teraz książkę matce. Tytuł był już gotowy w roku 2000.

„Zacząłem mówić o tej powieści w czerwcu 2000 roku. Pięćdziesięcioletni bohater miał odwiedzić swoją matkę, pojechać do domu, w którym spędzał niegdyś wakacje. Tam zacząłby myszkować, co zaowocowałoby serią flash-backów. Książka nie ukazała się we wrześniu, ponieważ przeliczyłem się z siłami. Ale znalazłem tytuł: zaczęto mi o niej mówić i musiałem zmierzyć się z oczekiwaniem, które nie odpowiadało temu, co zamierzałem napisać: oczekiwano, że matka stanie się centralną postacią powieści, a nawet domagano się, żebym napisał książkę o matce, coś więcej niż powieść! Musiałem jeszcze wyjaśnić, że tu nie chodzi naprawdę o moją matkę, że to kwestia inspiracji, każdy pisarz po części inspiruje się swoim życiem, ale że to nie będzie powieść autobiograficzna, etc.”

Narrator, François Weyergraf, pisarz ogarnięty twórczą niemocą, zagrożony kolejnymi wizytami komornika, podpisuje umowę na książkę o wulkanach, na esej o erotyzmie, a także na powieść pod pikantnym tytułem Coucheries (Sceny łóżkowe). Wciąż przy tym odkłada wizytę u matki, która ma 90 lat i mieszka w Prowansji. Planuje też powieść pod tytułem Trzy dni u mojej matki. Jej narrator, François Graffenberg, również ogarnięty twórczą niemocą, powołuje do życia swojego powieściowego sobowtóra, François Weyersteina, który z kolei spisuje historię François Weyerbite’a. Zamiast tytułowych trzech dni czytelnik otrzymuje trzy rozdziały, których narratorami są trzy wcielenia tej samej postaci. Przy tym biograficzne parametry protagonistów są bliźniaczo do siebie podobne. Każdy z nich ma pięć sióstr, jest ojcem dwóch córek (Zoé i Woglinde, Chloé i Sieglinde, etc.), od trzydziestu lat pozostaje w nieformalnym związku z ich matką (Delphine, Daphné, etc.), ma takie same pasje muzyczne i filmowe, a także odczuwa
prawdziwe powołanie Don Juana i zapamiętale kolekcjonuje miłosne przygody. Przedstawia się jako amator kobiet i podróży, a właściwie kobiet w podróży, od których oczekuje inspiracji i zachęty do pisania. „Prawdziwy podróżnik ulega impulsom. Wyjeżdża, żeby wyjechać. Dobry podróżnik zostaje pisarzem. Dlaczego? Bo tylko proza potrafi opowiedzieć o życiu seksualnym. Podróż, seks i proza: co za triada!”. Ta triada niezmiennie prowadzi jednak do pisania i do matki. Do domu w Prowansji narrator trafia jednak dopiero w finale, gdzie spędza obiecane trzy dni, wymuszone wypadkiem matki, i postanawia wreszcie ukończyć zapowiadaną książkę. Koło się zamyka. Tytułowy refren znajduje dopełnienie.

dkwy40o

Powieść ma zatem strukturę klasycznej _mise en abîme_, gry lustrzanych odbić, których zwielokrotnienie pomaga, przynajmniej w założeniu, uporządkować wspomnienia i odtworzyć biograficzne perypetie bohatera.

Praca pamięci, poddana strumieniowi impulsów, owocuje symultanicznym montażem, który scala obrazy, dygresje i skojarzenia, przywołuje przeczytane książki, ulubione koncerty i erotyczne doznania. Również zasugerowana w tytule linearność okazuje się zwodnicza, gdyż powieść jest pozbawiona chronologii, a warstwa anegdotyczna wydaje się dosyć wątła, uszyta z ciągu skojarzeń. Powstaje kontredans pamięci mimowolnej i kontrolowanej. Coś jakby ukłon w stronę Prousta. Ale jest też strona Lawrence’a Sterne’a, bo to on jako pierwszy wymyślił powieść, której tok jest nieustannie rozbijany meandrami ironicznych dygresji, wspomnień, mniej lub bardziej uczonych popisów, encyklopedycznej wiedzy, etc.

Także perypetie Weyergrafa-Graffenberga-Weyersteina-vel-Weyerbite’a – swoisty patchwork przeżyć i doświadczeń, palimpsest powieściowych dykcji i kodów – są opowiedziane w tonie mniej lub bardziej ironicznym, mniej lub bardziej buffo, i mniej lub bardziej przywodzą na myśl konwencje uprawiane przez Woody Allena. Na dźwięk tego nazwiska, François Weyergans zwykle nie kryje irytacji: „Od trzydziestu lat porównuje się mnie do Woody Allena. Może to z powodu okularów? Uważam, że Woody jest coraz mniej zabawny, w przeciwieństwie do mnie. Te porównania to chyba rezultat czystego lenistwa”.

Z Woody Allenem łączy go również kariera filmowa (Weyergans zadebiutował w roku 1961 filmem o Maurice Béjarcie), cokolwiek jednak mniej błyskotliwa, i niechęć do psychoanalitycznej kozetki. Po nakręceniu dwóch długometrażowych filmów, które nigdy nie zagościły na ekranie, pisarz trafił swego czasu do gabinetu Jacques’a Lacana. Tę swoją przygodę opisał w sarkastycznej powieści Le Pitre (Błazen), za którą otrzymał w roku 1973 Prix Roger Nimier. Czyli podobnie jak Woody Allen umie swoje niepowodzenia, fobie i urazy przeobrazić w sukces. Jednakże na przekór temu, co mówi, nie jest całkiem pewne, czy potrafi być równie zabawny.

Anna Wasilewska

dkwy40o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dkwy40o