Oskar Wilde miał kiedyś powiedzieć: „Właściwie, cała Japonia to czyste zmyślenie. Nie ma takiego kraju i nie ma takich ludzi”. Nawet zakochany w Japonii Roland Barthes nie objął w Imperium znaków całościowego obrazu tego kraju, opisał jedynie drobiazgi i przelotne chwile: spacer po mieście, spożywane potrawy, piękne pudełko… Ta Japonia, jak mówią krytycy, niewiele ma wspólnego z prawdziwą. Barthes pisał właściwie o Zachodzie przez pryzmat kultury Dalekiego Wschodu i z podobną optyką możemy spotkać się we współczesnych dziełach kultury kręgu europejskiego czy amerykańskiego. Nie trzeba daleko szukać – wystarczy przywołać wspaniały obraz Sofii Coppoli „Między słowami”. Trudno opisać tę przestrzeń i wydawać by się mogło, że nie tylko nadmiar słów, ale słowa w ogóle, mogą przeszkadzać w uchwyceniu istoty rzeczy. Wieloletni badacz kultury japońskiej, Donald Richie, sięga jednak właśnie po słowa, by z nich uczynić materię dla stworzenia historii, jakich wiele: po części zmyślonej, po części prawdziwej.
Droga wojownika kończy się dla Kumagai, głównego bohatera powieści Richiego, wstąpieniem w stan kapłański. Z perspektywy oddalonej od gwaru codzienności świątyni podsumowuje swoje życie. Jego wspomnieniom towarzyszą śpiewy młodych mnichów, określanych przez niego „tkaczami opowieści”, utrwalających w pieśniach historię. Często wersje tak „tkaczy”, jak i starego kapłana znacznie się od siebie różnią, czytelnik poznaje jednak wszystkie, choć tylko poprzez usta Kumagai. Historia zatacza pełne koło: od najważniejszej chwili w młodym życiu głównego bohatera aż po jego kres, o którym zaświadcza zaufany akolita zaprzyjaźniony ze starcem. Czytelnik odkrywa kolejne karty z historii średniowiecznej Japonii, będąc świadkiem dochodzenia do władzy poszczególnych rodów, momentów ich triumfu i upadku czy stopniowych zmian obyczajowości. Wśród dziejowych zamieci odsłania się rysunek człowieka miotanego namiętnościami – pragnieniem sławy, władzy i kryjącego się za nimi szacunku. Jednak pomimo rehabilitacji rodzinnego
miana i uzyskania w miarę statecznej pozycji na dworze, Kumagai nadal pozostaje niespokojnym duchem; ma żonę i syna, ale rodzina zdaje się być dla niego jedynie jakimś niewiele znaczącym dodatkiem i – jak często w swych wspomnieniach podkreśla – zwykle robi to, co stoi w sprzeczności z jego interesami. Postać niebanalna? Jak najbardziej; ale także trudna do utożsamienia się z nią. Być może wynikiem braku tej możliwości jest pozycja, z jakiej spisywana jest ta historia, czyli z punktu widzenia oświeconego w Buddzie mędrca, człowieka starającego pogodzić się ze swym losem i z tym, co myślą o nim ludzie, z historią, która jest niczym innym, jak tylko plotką, pieśnią „tkaczy”: poetyckim i niewiele mającym wspólnego z prawdą zmyśleniem.
Wydaje się, że Richie, kreując bohatera i jego losy, posłużył się w całości fikcją literacką. Jednak okazuje się, że spora część historii Kumagai potwierdza to, co zawierają starojapońskie zbiory sag Opowieści Heike, wedle których Kumagai Naozane stał się sławny poprzez ścięcie głowy młodemu samurajowi, Atsumori. To wydarzenie kładzie się cieniem na całym życiu bohatera – właśnie fragmenty opowieści snutych przez „tkaczy”, zawierające historię o Astumorim, tak bardzo poruszają starca.
O ile początek powieści może wydawać się nużący (także ze względu na przymus rozpoznawania często bardzo podobnych do siebie japońskich imion), o tyle pociesza fakt, że z kolejnymi stronicami robi się coraz ciekawiej. Odstraszają jednak dłużyzny w opisie politycznych sporów i intryg snutych pomiędzy wrogimi sobie stronnictwami czy członkami walczących ze sobą rodów. Można znaleźć w książce miejsca, gdzie próbowano dokonywać na bohaterze psychologicznej wiwisekcji, ale są one niejako skupione w końcówce utworu, zupełnie jakby autor przestraszył się, że stworzona przezeń postać jest cokolwiek za płytka jak na oświeconego kapłana u schyłku żywota. Zaowocowało to przeniesieniem ciężaru opisu na zarys dziejów, co dla jednych może stanowić zaletę, a dla innych – poważne uchybienie. Być może jednak wspomniane nagromadzenie refleksji pod koniec książki ma przypominać czytelnikowi o złożoności postaci, jej niejednoznaczności i stopniowym dochodzeniu do pogodzenia się z samym sobą, do mądrości. Jakkolwiek by nie
atakować książki Richiego, nie da się ukryć, że jest to książka dobra i godna polecenia. Japonia Richiego to Japonia „nielukrowana” – krwawa, pełna brutalności, którą od czasu do czasu łagodzi kołysząca się na wietrze gałąź wiśni.