J. K. Rowling skrupulatnie przeanalizowała sprawdzone motywy literackie i zgrabnie wplotła je w cykl poczytnych powieści fantasy o młodym czarodzieju, Harrym Potterze. Angie Sage albo pozazdrościła Rowling pisarskiego i nie ukrywajmy finansowego sukcesu cyklu, albo postanowiła zaskarbić sobie grono tych czytelników, którzy nie są entuzjastycznymi fanami Pottera. Przyznaję, że Harrym się nie zachłysnęłam, choć nie odbieram J. K. Rowling talentu do trafnych marketingowo pomysłów, a to niestety wśród dzisiejszych pisarzy dość ważna, o ile nie najistotniejsza umiejętność. Czy Septimus Heap będzie kolejnym czarodziejem, który zyska sobie spore grono czytelników i czy po histerycznym wręcz przywiązaniu do Harry’ego ktoś może zainteresować bardziej czytelników, a „letnich” pozyskać na stałe?
Przyznam, że uczucia mam mieszane. O ile Septimus Heap 1. Zakazana magia zyskiwał dzięki ciekawie naszkicowanym sylwetkom wielu bohaterów i promowaniu wartości rodzinnych, o tyle poziom powieści Smoczy lot osiadł z lekka na laurach. Magia jest, czary są, rodzina i przyjaciele stawiani na pierwszym miejscu również. Mimo to Smoczy lot traci na rozmachu. Autorka skupia się na Jennie, Septimusie, Simonie i Nico. Pozostali bohaterowie pojawiają się już tylko epizodycznie, a nowi są przedstawieni niechlujnie i pobieżnie.
Czytając kolejny tom przygód Septimusa, wciąż czeka się na jakieś błyski fabularne. Jest ich niewiele, niemniej jednak warto czekać na kilka szczególnie zapadających w pamięć scen. Podróż smoczą łodzią, Ognioplujowe harce czy wreszcie potyczka Marcii i Septimusa z Cieniem i Nekromantą DomDanielem. Cierpliwość czytelnicza i wyczekiwanie zostaje nagrodzone i daje nadzieję na to, że może kolejna część będzie bardziej udana. Smoczy lot może wydać się wybrednemu czytelnikowi powieścią napisaną bez szczególnego natchnienia i tak bardzo w tym wypadku potrzebnej fantazji. Pytanie, czy kolejne części cyklu, póki co w języku angielskim jest dostępna trzecia część, będą li jedynie przyjemnymi lekturkami, które są cieniem cyklu o Harrym, czy może Sage pokusi się o wielkie nowatorstwo i niezwykłą kreatywność. Bardzo chciałabym, żeby Septimusowy cykl rozwinął nieco bardziej „skrzydła”. Jak na razie, drugi tom, choć z lotem w tytule, nie ma zbyt wielkiej lekkości kreacji.