Trwa ładowanie...
recenzja
28-09-2016 12:53

Czy lepiej wszystko pamiętać?...

Czy lepiej wszystko pamiętać?...Źródło: Inne
d2cwle0
d2cwle0

Gdybyśmy nie czytali noty wydawcy z przejrzyście nakreślonym zarysem fabuły, nie tak szybko połapalibyśmy się, o co chodzi, bo cała historia wcale nie zaczyna się od tego, o czym mowa w pierwszych zdaniach wspomnianej noty. Sceną akcji nie jest szpital psychiatryczny, tylko bliżej nieokreślony samochód, którym trzech członków kapeli rockowej zmierza do celu. Celem tym jest mała miejscowość, w której mają zagrać jeden z koncertów, zaplanowanych w ramach właśnie odbywanego tournée. Banalna wymiana zdań nieoczekiwanie doprowadza do ostrego spięcia, w rezultacie którego narrator – na razie wiemy tylko, że ma na imię Jon – postanawia opuścić kolegów. Klaps, koniec ujęcia.

A gdzie w takim razie główny bohater, David? Na razie go nie ujrzymy. Pojawi się tylko jego imię w nagłówku listu napisanego przez Jona. Dlaczego list, skoro dzieli ich odległość, jaką bez trudu można w kilka godzin pokonać autem czy autobusem? Bo, jak dowiemy się z wypowiedzi Jona, psycholog opiekujący się dawnym przyjacielem zamieścił co prawda w gazecie prośbę o zgłoszenie się osób, które go znają i mogą mu pomóc w odzyskaniu utraconej pamięci, ale zakazał odwiedzin – „wszelki kontakt ma mieć formę listowną”. I to właśnie Jon jest pierwszą osobą, która próbuje wprowadzić Davida – a wraz z nim i czytelnika – w to, co miało miejsce w przeszłości. To samo zrobią jeszcze dwie osoby: Arvid, ojczym Davida, i Silje, szkolna przyjaciółka obu młodych mężczyzn.

Jon, jak już wiemy, gra (a raczej: właśnie przestał grać) w zespole rockowym. Nie ma ani jednej osoby, która by mu była tak bliska, jak kiedyś David. Z byłą żoną łączą go stosunki dalekie od poprawnych, z matką, bratem i bratową też w żaden sposób nie potrafi się dogadać (co nie znaczy, że potrafił z ojcem), a koledzy z zespołu… cóż, właśnie zademonstrował, ile dla niego znaczą. Z Davidem i Silje w latach licealnych tworzyli niemal nierozłączną trójcę, lecz w jakiś sposób ich drogi się rozeszły i ani z nim, ani z nią nie widział się od dawna. Od jak dawna? I dlaczego? To się pewnie z czasem wyjaśni.

Silje, kiedyś odważna, ekstrawagancka, bezkompromisowa i dosyć bezpruderyjna dziewczyna (potwierdzają to w swoich listach do Davida i Jon, i Arvid), po latach ukazuje się nam w kostiumie, w który, zdawałoby się, nie powinna się dać przebrać. Ona – córka miejscowej skandalistki, gwiżdżąca na wszelkie konwenanse, pełna pomysłów – żoną statecznego groszoroba, pozbawionego poczucia humoru? Jak to się stało, pozostaje zagadką, nie mamy natomiast wątpliwości co do tego, że choć łączy ich jeszcze jakiś rodzaj uczucia, ich związek wisi na włosku. I – co może być nieco zaskakujące – to nie Silje, lecz Egil wydaje się osobą, z którą trudniej się porozumieć, bo i z bratem jest otwarcie skonfliktowany, i z matką zdarzają mu się starcia.

W Arvidzie trudno dojrzeć choćby cień tego człowieka, którego na wstępie przedstawił nam Jon. Gdybyśmy nie wiedzieli, że kiedyś był duchownym niezwykle poważnie traktującym swoje obowiązki i każdą rozmowę sprowadzał na temat religii, na pewno byśmy go o to nie podejrzewali… Bo to było kiedyś, a teraz jest stary, samotny i ciężko chory. Wiara, do której tak bardzo chciał przekonać swojego nastoletniego pasierba i jego przyjaciół, jakoś mimowolnie go opuściła; nie znalazł w niej wsparcia, gdy stracił żonę i gdy odepchnął go chłopiec, dla którego miał szczery zamiar być ojcem. Ale i odejście od Kościoła nic nie naprawiło. Więc może chociaż jeszcze raz spróbuje się przysłużyć Davidowi?

d2cwle0

Każde z trojga naświetla sytuację z własnego punktu widzenia. I pewnie nie będziemy bardzo zdziwieni, jeśli się okaże, że każde z nich pamięta co innego, albo, jeszcze gorzej (lepiej?) – te same wydarzenia i ludzi, także Davida, utrwaliło sobie w pamięci zupełnie inaczej.

Co na to David? Czy odnajdzie siebie w relacji tej osoby, z którą obcował najdłużej, czy tej z którą połączyła go szczególnie mocna i skomplikowana relacja, czy może tej, która pośrednio spowodowała, że rozluźniły się więzy łączące go z pozostałą dwójką? I czy w ogóle przypomni sobie kogokolwiek z nich? Wystarczą same listy czy w końcu dojdzie do spotkania? Zważywszy, że powieść składa się z trzech tomów, trochę za wcześnie o to pytać. Może pojawią się kolejne osoby, które zechcą mu pomóc odzyskać wspomnienia i osobowość, może z pamięci tych, które już znamy, wydobędą się kolejne informacje, dotąd pominięte?

Niełatwo osądzać fabułę, do której zamknięcia jeszcze sporo brakuje; gdyby norweski był językiem tak powszechnie znanym, jak angielski, pewnie niejeden polski czytelnik skusiłby się na oryginał, byle tylko móc ogarnąć całość, ale w tej sytuacji musimy poczekać na tłumaczenie tego, co – jak wiemy – już zostało zakończone (tom 2 ukazał się w Norwegii w roku 2011, tom 3 w 2014). Tymczasem możemy sformułować nieco wniosków dotyczących kwestii warsztatowych. Tiller ma zmysł kompozycyjny. Świetnym zabiegiem, pozwalającym uniknąć monotonii i patrzeć na wydarzenia z niejednolitej perspektywy, jest podzielenie całej opowieści na fragmenty relacjonowane w pierwszej osobie przez trójkę bohaterów (z podaniem daty i miejsca wydarzeń), przerywane tekstami listów, które każde z nich pisze do Davida. Język i styl wszystkich wypowiedzi wydaje się dość podobny, ale kiedy dokładniej się wczytamy, zauważymy, że każda z postaci ma jakieś ulubione słowa i właściwe dla siebie manieryzmy stylistyczne (na przykład Jon ciągle „parska
ironicznym śmiechem”, a Silje ma skłonność do powtarzania wyrazów i całych fraz, czy to po sobie, czy to po rozmówcy), każda wkłada jakąś cechę indywidualną w tekst pisanych listów (Jon i Silje cytowane wypowiedzi biorą w cudzysłów, Arvid nie; zarówno on, jak i Jon snują jedną długą opowieść, Silje swoją dzieli na historyjki, którym nadaje wymowne śródtytuły). Doskonale też radzi sobie autor z portretowaniem toksycznych relacji międzyludzkich. W dialogach Jona z Grete i Eskilem, Jona z Wenche, Silje z Egilem, Egila z Trondem jest nieprawdopodobnie dużo autentyzmu; człowiekowi, który nigdy nie słyszał i nie czytał niczego podobnego, mogą się one wydać wręcz groteskowo przesadne – bo czy to możliwe, żeby bliscy sobie ludzie tak się nawzajem niszczyli? – ale tak, to jest możliwe, gdyby nie było, psychoterapeuci niewiele mieliby do roboty…

To dobra proza, mocna, esencjonalna i pozostanie taką nawet w przypadku, gdyby autor nigdy nie odkrył przed nami tajemnicy Davida. Bo czy znany nam tylko z drugiej ręki bohater odzyska pamięć, czy nie, pozostanie nam po lekturze dojmująca świadomość, że tak trudno bywa ludziom się porozumieć, zwłaszcza gdy długo chowają w sobie nieporozumienia, urazy i żale. Amnezja zdarza się tak rzadko – a pamiętliwość tak często…

d2cwle0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2cwle0