Wałęsa z krwi i kości czy Zagłoba i Herkules?
Ostatnimi czasy ukazało się na polskim rynku kilka książek poświęconych Lechowi Wałęsie. Jedna, bazująca głównie na pomówieniach, nawet przez zagorzałego krytyka prezydenta została określona "nadmiernymi urologicznymi pasjami". W innej, autorzy traktowali poszlaki jak dowody, niczym współcześni Epimeteusz i Pandora usiłując otworzyć pewną beczkę o zapieczonym wieku.
Należy również wspomnieć o wspomnieniach żony - te, jak się okazało, nielicho wstrząsnęły zarówno rynkiem księgarskim, jak i pożyciem małżeńskim państwa Wałęsów. Wcześniej jednak wydana została autobiografia prezydenta, po lekturze której wyraziłem nadzieję przeczytania książki, gdzie wreszcie ujrzymy prawdziwego Lecha Wałęsę z krwi i kości, a nie pomnikową hybrydę trybuna ludowego, don Kichota, fanfarona, Wyatta Earpa, Zagłoby i Herkulesa.
Czy taką pracą jest "Jak Lech Wałęsa przechytrzył komunistów" Reinholda Vettera, niemieckiego dziennikarza, który w 1978 roku nawiązał kontakt z Niezależnymi Wolnymi Związkami Zawodowymi w Trójmieście i praktycznie od tego czasu zbierał materiały dotyczące Lecha Wałęsy?