Trwa ładowanie...
recenzja
29-06-2010 11:06

Czarodziejskie rozmaitości

Czarodziejskie rozmaitościŹródło: Inne
db3ro3s
db3ro3s

Moc, więź z Naturą, czary, magia – niezależnie od przyjętej nazwy, ta nieodłączna cecha każdego czarodzieja lub czarnoksiężnika fascynuje czytelników opowieści, w której pojawia się postać w jakiś sposób władająca mocą. Nieobce komukolwiek, kto czytywał opowieści z magami w rolach głównych fantazje na temat posiadania niezwykłych zdolności natchnęły Mike'a Ashleya, pisarza i wydawcę science fiction i fantasy, do wzięcia na warsztat wybranych opowiadań o czarodziejach i skompilowania ich w wydaną przez Fabrykę Słów antologię Wielka księga opowieści o czarodziejach. W przedmowie Ashley pisze: „Każde z poniższych opowiadań porusza temat konfliktów i dylematów związanych z posługiwaniem się magią. Nie spodziewaj się cukierkowatych bajeczek o dobrotliwych czarodziejach w spiczastych kapeluszach. Nie znajdziesz tu niczego w tym guście". Rzeczywiście, tematyka zbioru dalece odbiega od kiczowatego stereotypu czarodzieja, choć nie oznacza to, że automatycznie wszystkie prezentują wysoki poziom. Wśród dziesięciu
opublikowanych w pierwszym tomie opowiadań większość można określić raczej jako „średnie", choć zdarzają się również dobre teksty, jak na przykład „Rower wiedźmy" Tima Pratta, „Gra magicznej śmierci" Douga Horniga oraz „Zegarmistrz" autorstwa Johna Morresseya. Opowiadania przepełnia atmosfera niesamowitości i grozy, szczególnie celują w tym Pratt i Hornig. Bohaterowie Pratta zostają uwikłani w niezwykle ponury rytuał, którego odwrócenie będzie wymagało od nich nie lada odwagi i samozaparcia. Opowiadanie przesyca początkowo atmosfera znana z amerykańskich filmów o szkolnych kozłach ofiarnych i ich prześladowcach z tą różnicą, że od pewnego momentu znana fabuła zostaje wzbogacona o element grozy, który stopniowo zaczyna dominować w całym tekście. Pratt bardzo dobrze konstruuje opowiadanie: wszystko jest na swoim miejscu, dzięki czemu uzyskuje doskonały efekt dramaturgii.

Z kolei Hornig wprowadza swojego bohatera w sytuację, w której w niewyjaśniony sposób dociera do niego dysk ze śmiertelnie niebezpieczną grę komputerową. Motyw to nienowy, choć dosłowność, z jaką autor potraktował temat opowiadania może przyprawić czytelnika o dreszcz emocji. „Gra magicznej śmierci" to także opowieść o nałogu, który może stać się przyczyną zguby. Tekst Horniga, podobnie jak opowiadanie Pratta, jest przepojony niewytłumaczalnym poczuciem zagrożenia, które towarzyszy czytelnikowi od pierwszych zdań i nie opuszcza go aż do końca.

Trzecie opowiadanie, które wyróżnia się pozytywnie z całego zbioru to magiczny, niesamowity tekst Johna Morresseya. Autor tworzy gęstą od tajemnicy opowieść o małomównym, tworzącym przepiękne i przedziwne chronometry zegarmistrzu, który niespodziewanie pojawia się w życiu mieszkańców małego miasteczka. Konstrukcja opowiadania przypominała mi w pewnym sensie polskie nowele takie jak na przykład ... „Mendel Gdański" Konopnickiej. Wydawać by się mogło, że owo zaskakujące podobieństwo tych tekstów nie jest niczym dobrym – przeciwnie. „Zegarmistrz" to doskonale skonstruowane opowiadanie, napisane pięknym językiem, przepełnione klimatem tajemnicy i zagrożenia, według mnie najlepsze w całym tomie.

Władza nad czasem, nad drugim człowiekiem, nad smokiem czy też ludzkim przeznaczeniem – to główne tematy pierwszego tomu antologii. Zbiór jest dość ciekawy, choć właściwie lepszym określeniem byłoby „poprawny". Dzieje się tak głównie ze względu na dość nierówny poziom publikowanych tekstów, z których część, niestety, jest albo nudna, albo przekombinowana. Można zatem określić pierwszy tom antologii Wielka księga opowieści o czarodziejach jako czytadło do pociągu, choć trzy jasne punkty na horyzoncie dają nadzieję na to, że drugi tom będzie lepszy od swego poprzednika.

db3ro3s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
db3ro3s