Czarnobyl to nie tylko przeszłość. "Katastrofa wciąż kryje wiele tajemnic"
- To niesamowite, że funkcjonariusze KGB w swoich archiwach są przedstawiani jako bohaterowie i czarne charaktery – mówi Serhii Plokhy, autor książki "Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy". W rozmowie z WP opowiedział o odkrywaniu sekretów katastrofy, serialu HBO i największym zagrożeniu dla ludzkości.
Na temat katastrofy w Czarnobylu powstało mnóstwo książek, opracowań, reportaży. Spisywano wspomnienia świadków, bliskich ofiar i ludzi, którzy mieli bezpośredni wpływ na przebieg tragicznych wydarzeń z kwietnia 1986 r. Część z nich posłużyła do napisania scenariusza głośnego serialu HBO "Czarnobyl". Produkcja nagrodzona niedawno czterema nagrodami Emmy rozbudziła na nowo fascynację tematem wybuchu reaktora w byłym Związku Radzieckim.
Potwierdza to Serhii Plokhy, autor książki "Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy", która została niedawno wydana w języku polskim (wyd. Znak).
- Zainteresowanie tematem, a przy okazji moją książką, bardzo wzrosło, kiedy serial trafił na antenę. Niektórzy widzowie myśleli, że "Czarnobyl" HBO powstał na podstawie mojej książki (w USA ukazała się przed rokiem – dop. JZ), ale to nieprawda – mówi w rozmowie z WP autor.
- Istnieją jednak podobieństwa w tym, że ja, scenarzysta Craig Mazin i producent, uznaliśmy sowiecką kulturę tajemnicy za jedną z przyczyn katastrofy – dodaje Plokhy.
Czarnobyl z gry komputerowej
Serhii Plokhy w dniu wybuchu reaktora był 29-letnim wykładowcą na Dnieprzańskim Uniwersytecie Narodowym. Dziś ma na swoim koncie kilkanaście książek dotyczących historii i kultury Ukrainy, wykłada na Harvardzie i od kilku lat przewodzi pracom Harvardzkiego instytutu badającego zagadnienia z zakresu ukrainistyki. Za "Czarnobyl. Historia nuklearnej katastrofy" otrzymał brytyjską nagrodę Baillie Gifford dla najlepszej książki non-fiction napisanej w języku angielskim.
"Niniejsza książka jest pracą historyczną – to tak naprawdę pierwsza obszerna historia katastrofy w Czarnobylu od momentu wybuchu reaktora jądrowego do czasu zamknięcia elektrowni w grudniu 2000 r. oraz ostatnich etapów budowy nowej osłony nad uszkodzonym reaktorem w maju 2018 r." – pisał Plokhy w przedmowie. Tłumaczył również, że choć temat Czarnobyla był mu zawsze bliski, to główną inspiracją do zabrania się za niego była wycieczka do Prypeci. Odbył ją w towarzystwie grupki studentów inżynierii i dwudziestoparolatków z Wielkiej Brytanii, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć świat znany z gier komputerowych - "S.T.A.L.K.E.R.: Shadow of Chernobyl" i "Call of Duty 4: Modern Warfare".
"Amerykanie nie mają takich wspomnień"
W Polsce pamięć o Czarnobylu jest ciągle żywa. Sam jestem z pokolenia dzieci, którym rodzice podawali płyn Lugola. Dziś jednak wiedzę o katastrofie czerpie się z serialu HBO. Świetnie zrealizowanego i przekonującego, ale mieszającego fakty historyczne z dramatyczną fikcją.
- Istnieje ogromna różnica między tym, jak Czarnobyl jest pamiętany i postrzegany w Europie, a w Stanach Zjednoczonych – mówi Plokhy. - W Europie ludzie, którzy pamiętają lata 80., mają też wspomnienia dotyczące katastrofy. Oni lub ich dzieci musieli pozostawać w domach, nie mogli pić mleka, rolnicy musieli zarzynać wszystkie zwierzęta. W Stanach Zjednoczonych nikt nie ma takich wspomnień. Amerykanie są zaniepokojeni stanem współczesnego przemysłu nuklearnego, więc zainteresowali się serialem i moją książką. Ale to zainteresowanie wynika bardziej z teraźniejszości niż przeszłości.
Oprócz wspomnianej wizyty w Prypeci jeszcze jedna sytuacja skłoniła go do napisania książki o historii katastrofy w elektrowni jądrowej. Było to niedawne udostępnienie wcześniej zamkniętych zbiorów archiwalnych. "Wiele rządowych archiwów otwarło swoje podwoje szerzej niż w przeszłości, ułatwiając sprawdzanie informacji w dokumentach sporządzanych przez partię komunistyczną i agencje rządowe w czasie katastrofy i w późniejszym okresie".
Dwie twarze KGB
Czy jednak znalazł tam zupełnie nowe, nieznane wcześniej fakty? Plokhy bez wahania odpowiada, że tak. Poza tym lektura dotychczas tajnych dokumentów pozwoliła mu spojrzeć na działalność radzieckich służb z zupełnie innej strony.
- Badałem dokumenty KGB i to niesamowite, że funkcjonariusze tego organu występują tam zarówno jako bohaterowie, jak i czarne charaktery. Są "tymi dobrymi", gdy raportują o problemach z bezpieczeństwem w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, co było w dużej mierze ignorowane. A zmieniają się w złoczyńców, kiedy nie mogą kontrolować promieniowania, próbują kontrolować informacje o katastrofie i jej konsekwencjach. Ukrywają prawdę przed ludźmi wokół siebie, przez co ci nie mogą się ochronić – wyznaje nam Plokhy.
Czy po odtajnieniu wspomnianych archiwów mamy już pełną wiedzę o katastrofie? Czy dla niego i innych badaczy Czarnobyl to temat zamknięty?
- Jestem pewien, że nadal nie wiemy wszystkiego o katastrofie i jej konsekwencjach. Fizyka wybuchu nie jest jeszcze w pełni zrozumiała i nie wiemy praktycznie nic o długoterminowych konsekwencjach zdrowotnych. Wielkie badania, finansowane z międzynarodowych środków, które rozpoczęto po Hiroszimie i Nagasaki, zostały praktycznie przerwane przez nuklearne lobby – twierdzi autor.
Jego zdaniem na poziomie politycznym i społecznym historia jest wciąż niekompletna, ponieważ większość rosyjskich i białoruskich archiwów pozostaje zamknięta, a akta zalegają niewykorzystane przez naukowców.
Czynnik ludzki
Plokhy pisze, że "Czarnobyl w sensie historycznym to opowieść o katastrofie technologicznej, która przyczyniła się do upadku nie tylko sowieckiego przemysłu jądrowego, lecz także sowieckiego ustroju jako całości. Wyznaczyła ona początek końca Związku Sowieckiego". Kluczowe w narracji jego książki są jednak dramaty zwykłych ofiar Czarnobyla.
- Nie mógłbym pisać o technologicznym, politycznym i społecznym aspekcie tej historii bez przedstawiania konkretnych ludzi i ich opowieści – podkreśla Plokhy, który traktuje katastrofę w Czarnobylu bardzo osobiście.
- Po wybuchu moje dzieci musiały pozostawać w domu. Mój kolega z klasy pojechał do strefy wykluczenia i poniósł konsekwencje. Moi studenci byli tam wysyłani, co nieodwracalnie uszkodziło ich zdrowie – wylicza autor książki, który właśnie dzięki tym zwykłym ludziom zawdzięcza rozwinięcie głównej myśli:
- Czarnobyl to nie tylko przeszłość, ale teraźniejszość i przyszłość. Energia nuklearna w rękach autorytarnych reżimów w zamkniętych społeczeństwach to prawdopodobnie największe zagrożenie, które zagraża dziś ludzkości – mówi Serhii Plokhy, który zwracał na to uwagę w swojej książce:
"Większość budowanych obecnie nowych elektrowni jądrowych powstaje poza granicami zachodniego świata, który znany jest ze stosunkowo bezpiecznych reaktorów i procedur ich eksploatacji. Aż dwadzieścia jeden nowych reaktorów buduje się w Chinach, dziewięć w Rosji, sześć w Indiach, cztery w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i dwa w Pakistanie. Pięć reaktorów budowanych jest aktualnie w Stanach Zjednoczonych, za to ani jeden nie powstaje w Wielkiej Brytanii. Następne wielkie pogranicze dla energetyki jądrowej to Afryka. Niestabilny politycznie Egipt buduje teraz dwa reaktory – swoje pierwsze w historii. Czy mamy pewność, że wszystkie te obiekty są solidne, że procedury bezpieczeństwa będą w nich przestrzegane co do joty, a autokratyczne reżimy rządzące w większości tych krajów nie poświęcą bezpieczeństwa swoich narodów i całego świata, żeby zdobyć dodatkową energię i fundusze na wzmocnienie swoich wojsk, zapewnić szybki wzrost gospodarczy i spróbować zażegnać wybuch społecznego niezadowolenia? Tak właśnie stało się w Związku Sowieckim w 1986 r.".