Adres na Tamce dzieli od adresu na Krakowskim Przedmieściu kilkaset metrów w linii prostej. A właściwie – nie w linii prostej. To wspinaczka pod górę. Ela Czyżewska bardzo chce pokonać tę stromą drogę. Zawsze bielutki kołnierzyk, zawsze gruby tom pod pachą. Chętnie spędza popołudnia u licealnych koleżanek z Krakowskiego Przedmieścia, w przestronnych domach z pianinem i regałami uginającymi się od książek. U niej w domu nie był prawie nikt.
Elka Czyżewska urodziła się, by być gwiazdą. Ma boskie nogi, łobuzerski wdzięk i cięty dowcip. W szkole teatralnej i na ekranach są śliczne dziewczyny, ale prawie żadna nie ma takiej skali możliwości aktorskich, jak Elka – od klasycznego dramatu do inteligentnej komedii. Cieszy się życiem, łamie serca, imprezuje do rana, ale jej mężczyźni to nie playboye z modnych lokali. Pierwszy to niepokorny kontestator, przyszły reżyser o międzynarodowej sławie, drugi – bardzo znany amerykański dziennikarz, przyszły laureat Pulitzera, jej pierwszy i jedyny mąż.
Czyżewska wyjedzie za mężem do Nowego Jorku i w powszechnej opinii – złamie sobie karierę i życie. Prawie każdy wywiad Izy Komendołowicz grawituje w kierunku tego, co Elka zrobiła nie tak, i co powinna była ze swoim życiem zrobić (nie wyjeżdżać/ wyjechać i być miłą, amerykańską żoną/ nie karmić i, przede wszystkim, nie poić różnych dziwnych osobników z Polski/ nie pić tyle i nie palić/ nie rozwodzić się z Halberstamem/ wrócić do kraju/ nie wracać i perfekcyjnie doszlifować angielski/ nie grać upadłej gwiazdy i wziąć się do roboty…). A każdy besserwisser marzy pewnie skrycie o tych wszystkich sukcesach/ znajomościach/ dolarach/ dolarach/ dolarach, które stałyby się jego udziałem, gdyby był na miejscu Elki.
A Elka żyła tak, jak żyć chciała, biorąc ze świata tylko to, co uważała za istotne.Obcowanie ze sztuką, wysokie obcasy i papierosy. Pozostawiła, jak mówią wtajemniczeni, swój ślad w dramacie Głowackiego , filmie Holland, monodramie Osieckiej , opowiadaniach Bakuły , powieści Styrona. Zamieniła życie w sztukę i w niej pozostała. Wierna sobie, do końca.