Opozycja umysłu (tudzież duszy) i ciała, z którą od tysięcy lat zmaga się religia, filozofia, nauka, wraz z rozwojem technologii informatycznych zyskała nowy wymiar. Dla zwolenników teorii dualistycznych, dla których opozycja ta jest czymś jak najbardziej realnym i radykalnym (nie zaś złudzeniem, jak dla ich oponentów), wielce atrakcyjne stało się funkcjonalne zredukowanie człowieka do komputera. W tym ujęciu mózg traktowany jest jako część sprzętowa (hardware) „ ludzkiej maszyny”, natomiast umysł, osobowość, psychika – jako owej „maszyny” oprogramowanie (software).
Stąd już tylko krok do pomysłu, że ludzki soft wcale nie musi działać na ludzkim sprzęcie. Przecież równie dobrze można go wgrać do urządzenia, które da mu dużo więcej możliwości kreowania świata i osiągania zakładanych celów. Oczywiście taka technologia z założenia powinna działać też w drugą stronę – programy będące wytworami cyfrowymi można wgrywać do mózgu, aby modyfikować osobowość człowieka, skłaniać go do pożądanych myśli czy działań, wreszcie – zastępować jego soft całkowicie nowym.
W literaturze science fiction z tym zagadnieniem mierzył się już Philip K. Dick, czyniąc to jednak po swojemu, a więc w sposób daleki od naukowej wiarygodności. Potem z zapałem zagospodarowywali temat wyznawcy cyberpunku z Williamem Gibsonem na czele. Do wydanych po polsku w ostatnich latach dzieł, które udanie eksplorują motywy „cyfrowego człowieka” bez wątpienia należą „Accelerando” Charlesa Strossa oraz „Miasto permutacji” Grega Egana, a poniekąd również trylogia „Skok 225” Davida Louisa Edelmana (póki co wydano dwa tomy: „Infoszok” i „MultiRzeczywistość”). W polskiej fantastyce o temat zahaczały teorie Stanisława Lema (fantomatyka), współcześnie zaś ciekawie prezentowali go Marcin Przybyłek w cyklu o gamedeku czy Konrad T. Lewandowski w „Legendach cyberkatakumb”.
Do problematyki związanej z „cyfrowym człowiekiem” Greg Egan powraca w napisanej trzy lata po „Mieście permutacji” powieści „Diaspora”. Jej akcja rozpoczyna się, w XXX wieku, a głównymi bohaterami są postludzkie, praktycznie nieśmiertelne byty cyfrowe. Zamieszkują one wirtualne środowiska sieci komputerowych zwane polis, umieszczone pod powierzchnią ziemi lub na stacjach orbitalnych. Niektóre ze świadomych programów funkcjonują w gleisnerach, czyli człekokształtnych robotach, które są wielokroć trwalsze i doskonalsze od ciał organicznych, ale podobnie jak te ostatnie umożliwiają „umysłom” bezpośrednią interakcję ze światem fizycznym.
Nieliczni ludzie, ortodoksyjnie trzymający się biologicznego życia i śmiertelności, egzystują w enklawach rozrzuconych po powierzchni Ziemi. Część spośród tych „cielesnych” poddała swój genom znaczącym modyfikacjom, przekształcając organizmy wedle swoich potrzeb i woli. Są jednak i tacy, którzy postanowili żyć zarówno bez ingerencji cyfrowej, jak i biologicznej w swoją cielesność i umysł, godząc się na wynikające z tego naturalne ograniczenia. Z zasady cieleśni unikają kontaktów ze swoimi cyfrowymi pobratymcami, uważając ich egzystencję za sztuczną i nieludzką. Do nawiązania kontaktów po wiekach oddzielenia i do odbudowy więzów zaufania skłaniają obie społeczności dopiero tragiczne w skutkach, kosmiczne okoliczności.
Yatima to bezpłciowy byt cyfrowy, wygenerowany w cyklu psychogenezy przez konceptuarium polis Konishi. Po procesie dojrzewania i socjalizacji zostaje pełnoprawnym obywatelem polis. Ze względu na to, że „życie” w środowisku cyfrowym biegnie osiemset razy szybciej niż w fizycznym, wspomniany proces trwa zaledwie kilka dni. Sześć dni po „narodzinach” Yatima wraz z zaprzyjaźnionym Inoshiro kopiują się do ciał gleisnerów porzuconych w pobliżu enklawy Atlanta. Przedostają się do enklawy i nawiązują kontakt z dwojgiem cielesnych: Orlandem i Lianą.
Yatima i Inoshiro powracają do enklawy po kolejnych 21 latach, aby ostrzec jej mieszkańców i pozostałych cielesnych na Ziemi przed nadchodzącą katastrofą. Ma nią być rozbłysk promieniowania gamma spowodowany przez kolaps grawitacyjny pary gwiazd neutronowych G-1 Lacertae, położonych 100 lat świetlnych od naszej planety. Bohaterowie chcą przekonać cielesnych do działań zabezpieczających lub... przeniesienia się do formy cyfrowej. Na wszystko to i jedni i drudzy mają raptem dobę.
Efekty rozbłysku ostatecznie wyludniają Ziemię. Blisko 20 lat później Yatima emigruje do polis Carter-Zimmerman, aby po kolejnych 850 latach przygotowań wraz z tym nowym domem wyruszyć w podróż międzygwiezdną. A praktycznie w tysiąc różnych podróży, bowiem polis klonuje się wraz z mieszkańcami. Tym właśnie jest tytułowa Diaspora. W jej trakcie zostaje odkryte zagrożenie, które może zniszczyć całą Galaktykę. Wiele wskazuje na to, że w poszukiwaniu ratunku bohaterowie będą musieli dotrzeć do innych wszechświatów.
Futurystyczna wizja Egana przenosi nas do świata bardziej obcego niż opisywane przez innych fantastów odległe planety. Na obraz tego świata składają się realia wirtualnego życia polis, w których samoświadome cyfrowe byty kreują własne środowiska, oraz opis wędrówki pomiędzy gwiazdami i wielowymiarowymi wszechświatami. Jak zwykle u australijskiego pisarza, imponująco prezentuje się naukowa podbudowa przedstawianych elementów rzeczywistości, procesów i zdarzeń. Egan z dużą swobodą porusza się po meandrach współczesnych teorii dotyczących budowy i funkcjonowania wszechświata – od cząstek elementarnych po struktury gwiezdne. Nieobce są mu anomalie czasoprzestrzenne, wymiary wymykające się ludzkiemu doświadczeniu i inne zagadnienia mechaniki kwantowej, astrofizyki i kosmologii, a także związane z „cyfrowym życiem”.
W kontekście tego ostatniego autor analizuje różne aspekty egzystencji świadomych programów w środowisku wirtualnym i fizycznym. Zajmuje się problemami percepcji przez nie rzeczywistości, postrzegania własnego człowieczeństwa i interakcji ze światem zewnętrznym. Rozważa kwestie związane z ich „rozmnażaniem”, „szybszym życiem” i nieśmiertelnością. Równie istotne miejsce w powieści zajmują dociekania dotyczące działania wszechświata czy raczej wszechświatów, a w szczególności – możliwych katastrof o wymiarze kosmicznym oraz stwarzanych przez nie zagrożeń dla życia na Ziemi, dla samej planety, a nawet dla całej Galaktyki.
Ze wszech miar fascynująca proza Egana stanowi spore wyzwanie dla intelektu i wyobraźni czytelnika. Ze względu na specyfikę tematyki, nagromadzenie specjalistycznej terminologii i neologizmów bywa też niełatwa w odbiorze. Jednak odpowiednie prowadzenie narracji przez pisarza pozwala mimo tego czerpać wiele satysfakcji z lektury. A we właściwe zrozumieniu stosowanych w książce pojęć bez wątpienia pomaga słownik zamieszczony na jej końcu. Niezależnie od tego, „Diaspora” raczej bardziej przypadnie do gustu wyrobionym miłośnikom twardej science fiction niż początkującym adeptom fantastyki.