„100 razy głową w ściany” to historia Polski od 1945 roku aż po rok 1971. oczami jednego z najbardziej znanych i cenionych dziennikarzy. Dzięki drugiemu tomowi felietonów Stefana Kisielewskiego z „Tygodnika Powszechnego” i tych zatrzymanych przez cenzurę powstaje obrazki Polski powojennej, ale nie chodzi o Polskę-Ojczyznę, tylko o tę małą, bliską, niemal domową ojczyznę. Problemem lat 50. jest to, że na drodze od Belwederu aż po Kolumnę Zygmunta nie ma żadnej restauracji (ok., był i jest jeden bar mleczny) i chociaż czasy się zmieniły i ilość lokali wzrosła, to chodziło raczej o wypunktowanie pewnej idei. Kisiel sugeruje, że w Polsce socjalistycznej zamiast stawiać na produkcję towarów, często niepotrzebnych i produkowanych wg rozdzielnika z bliżej nieokreślonej Centrali, lepiej zainwestować w usługi dla ludzi, zwłaszcza, że w ten właśnie sposób swoją gospodarczą potęgę budowały kraje Europy Zachodniej. Kisiel, z perspektywy opozycjonisty, wskazuje niedoróbki, punktuje absurdy rzeczywistości i polemizuje z
innymi dziennikarzami, wskazuje modne nazwiska i twórców, którzy po latach ulegli zapomnieniu. Warte podkreślenia jest także to, że to akurat Kisielewski jest autorem określeniami „tumiwisizm”, tak bardzo popularnego współcześnie.
I chociaż może wydawać się to wielce zaskakujące, to jednak już Kisiel zauważa, że należy organizować doskonale każdy dzień, aby nie mieć wrażenia, że czas przecieka nam przez palce. Podobnie autor wydaje się być zaskoczonym, że ludzie lubią sobie coś „załatwić”, „zorganizować”, chociaż powinno się to odbywać normalną drogą, a każdy z pracowników, zaangażowanych w ten proces, powinien jedynie wykonywać swoje obowiązki.
Dużo mówią także same tytuły każdego cyklu felietonów i z perspektywy lat dają żywy obraz tego, jak trudne i uciążliwe było życie człowieka zaraz po wojnie („Pod włos”), do śmierci Stalina („Łopatą do głowy”), przez kilka lat tak zwanej stabilizacji i zerwania z kultem jednostki („Gwoździe w mózgu”), następnie przez kolejne lata nadziei na zmiany, zakończone w roku 1968 („Głową w ściany”), a całość kończy seria „Bez dogmatu” z 1971 roku. Często przewijają się felietony, podsumowujące jakiś okres pisania dla „Tygodnika…”, czasem są to niewielkie obrazki z podróży zagranicznych, w których doskonale widać różnice pomiędzy Polską a Londynem czy Paryżem.
Choć od opublikowania każdego z felietonów upłynęło kilka lat, to jednak zaskakujące jest, jak bardzo trafne i uniwersalne były obserwacje Kisiela. Jego felietony w znakomitej części pozostają aktualne, chociaż rzeczy, które były dla niego istotne, już się nieco zmieniły, ludzie czasem też, ale taki „tumiwisizm” jest nadal żywy.