Trzecią księgę Pellinoru, czyli Kruka, oceniam najlepiej spośród dotychczasowych odsłon cyklu. Być może powieść nieco zyskała na zestawieniu z wyjątkowo traumatycznym wspomnieniem, jakie pozostawiła lektura poprzedzającej ją * Zagadki*. Wydaje mi się jednak, że są też inne, ważniejsze przyczyny.
Przede wszystkim zmiana bohaterów - miejsce Maerad i Cadvana, na których heroiczną szlachetność zdążyłam się już nabawić alergii, zajmują w Kruku Saliman z Turbanska, chyba najsympatyczniejszy i najbardziej wiarygodny psychologicznie bard, oraz Hem, czyli Cai, cudownie odnaleziony po latach brat Maerad. Jest to zdecydowanie zmiana na lepsze. Łatwiej zaangażować się w losy bohaterów, którzy nie są chodzącymi Przepowiedzianymi albo romantycznymi brzozami rozdartymi pomiędzy Światłem a Mrokiem i mają w sobie nieco ikry. Co prawda Hem także okazuje się z czasem odgrywać wyjątkową rolę w opowiadanej historii oraz posiadać niezwykłe zdolności magiczne. Jednak - ze względu na jego trudną przeszłość i krnąbrny charakter, a także rozpaczliwe pragnienie przynależności oraz fakt, że nie jest dobrym i pilnym uczniem, a w Turbansku przeżywa początkowo poważne trudności adaptacyjne - łatwiej mu kibicować i obdarzyć go sympatią. Interesujące jest też to, że poprzez „wrzucenie” Hema w społeczność czarnoskórych
Suderainczyków autorka zwraca uwagę na niekoniecznie oczywistą dla młodszych czytelników rzecz - czarnoskórzy bywają nie tylko ofiarami rasizmu, ale też go praktykują.
Po drugie, zmiana konwencji. Zamiast powieści drogi, dostajemy tym razem wojenno-szpiegowską (choć to ostatnie jest lekkim nadużyciem z mojej strony). Najpierw wraz z bohaterami uczestniczymy w przygotowaniach do inwazji Czarnej Armii i w oblężeniu Turbanska, następnie w ucieczce przez system podziemnych jaskiń, a na koniec towarzyszymy Hemowi i jego nowej przyjaciółce Zelice w sekretnej misji, która przybiera nieoczekiwanie tragiczny obrót. Nie ulega wątpliwości, że taka formuła jest o wiele bardziej intrygująca niż prosta prezentacja kolejnych krain i ludów.
Z powyższych względów Kruk jest zdecydowanie najmroczniejszą, ale też najbardziej dynamiczną i niejednoznaczną odsłoną serii. Autorka przejmująco odmalowuje na jego kartach okrucieństwa wojny, czy to z perspektywy lazaretów, czy spustoszonych przez Czarną Armię terenów. Niekiedy różnice pomiędzy stronami sporu przedstawiane są zbyt jednoznacznie, ale nie znaczy to, że brak w powieści refleksji nad tym, co czyni okrucieństwo zbrojnego konfliktu z choćby nawet najlepszymi w czasach pokoju ludźmi. Szczególnie przejmujące są sekwencje w Den Ravenie - domenie Bezimiennego, od stuleci penetrowanej przez czarną magię, przypominającej totalitarny reżim. Dramatyzm wyróżnia zwłaszcza opis pobytu Hema w obozie szkoleniowym dla pojmanych dzieci, które ze sprawą magii i morderczego treningu Shrama obraca w bezwzględnych wojowników.
Przy tym wszystkim Krukpozostaje też historią o sile przyjaźni, miłości i poświęceniu. Zgodnie z tytułem, ważna jest też rozwijająca się relacja Hema z uratowanym przez niego ptakiem, Irkiem. Tak samo jak Hem od mieszkańców Turbanska, tytułowy kruk przez białe upierzenie różni się od współbraci, co czyni Irka obiektem prześladowań i drwin. To wciąż mocno schematyczna fantasy, nieodbiegająca za daleko od gatunkowych wzorców, ale w tym wydaniu jakoś łatwiej jej to wybaczyć niż dotychczas. Więcej tu pozytywnych zaskoczeń, niż w dwóch poprzednich tomach razem wziętych. Oby ten progres się utrzymał, bo przed nami jeszcze jeden, finałowy tom serii. Ze względu na niezdarzający się dotąd w cyklu poziom brutalności i nagromadzenie drastycznych scen, poważnie zastanowiłabym się jednak nad umożliwianiem lektury Kruka młodszym nastolatkom.