Jest rok 1922, do prowincjonalnego miasteczka w Wielkopolsce niedawno wkroczyła wolność i niepodległość, a zaraz po nich emancypacja, wolna miłość i coraz krótsze spódniczki. Wśród innych licznych flirtów, mamy tu także „flirt z kryminałem retro”, zgodnie z notką na okładce. Szesnastoletnia licealistka, znaleziona w niedzielne popołudnie powieszona na szkolnym strychu, zabiła, jak się wydaje, nie tylko siebie, ale przy okazji szkołę z internatem. Inaczej mówiąc – samobójstwo uczennicy, prawdopodobnie uwikłanej w jakieś miłosne afery, udowodniło dobitnie, że nowoczesne metody wychowawcze pani Wachowskiej, skażone nadmiarem swobody i niedostatkiem robótek ręcznych, prowadzą przez skandal wprost do katastrofy. Porządne rodziny powinny natychmiast zabrać stamtąd swoje latorośle, a szkoła – zamknąć podwoje.
Mała Szulcówna nie będzie, niestety, ostatnią młodą kobietą która w najbliższych tygodniach w Mańkowicach zejdzie przedwcześnie z tego świata. Podkomisarz Ratajczak będzie musiał lekko zaniedbać tropienie złodziei cukru z pobliskiej cukrowni, który to proceder od niepamiętnych czasów zapewnia policyjny etat jemu, jego szefowi i dwóm kolegom. Dwaj śledczy przysłani z samego Poznania są z góry skazani na porażkę – nie znają w Mańkowicach nikogo. Ratajczak zna wszystkich, czasem lepiej, niż siebie samego. Poznamy ich i my, i choć wydawać by się mogło, że w miasteczku dawno rozdzielono role – zamożnych i biedaków, dziwaków i starych panien, lokalnego uwodziciela i lokalnego wampa, bajzelmamy i gawrosza, lekki nieporządek w ten odwieczny ład wprowadzają nowoczesne kobiety: wyedukowana w Szwajcarii nauczycielka, zatrudniająca ją dyrektorka szkoły, zamożna panna, która, odziedziczywszy kamienicę, sama nią administruje i, na dodatek, pisze do gazet… To nie koniec listy dzielnych pań. Dla nich krótsza spódniczka to
nie zachęta do flirtu, to flaga wolności. Zdecydowane dopaść seryjnego mordercę, wciąż plączą się Ratajczakowi po śledztwie, drażniąc go i narażając się okropnie. W końcu okaże się, że intryga kryminalna znajdzie rozwiązanie troszkę na bakier z prawdopodobieństwem – i psychologicznym, i czysto technicznym (zabijanie to nie tylko fizycznie ciężkie, ale też czasochłonne i dość brudne zajęcie), ale myślę, że wybaczymy to autorce dość łatwo, bo tak naprawdę dla czytelnika liczyła się ta wędrówka po mikroświecie Mańkowic, galeria niekonwencjonalnych postaci, humor i wdzięk.