Trwa ładowanie...
recenzja
8 stycznia 2015, 18:14

Co za dużo, to niezdrowo

Co za dużo, to niezdrowoŹródło: Inne
d3bj507
d3bj507

Powieść mogłaby być naprawdę świetna. Ma oryginalną, intrygującą fabułę, co daje jej ogromny potencjał. Niestety, już od początku jest po prostu ciężkostrawna. Owszem, może wciągnąć, zafascynować, przede wszystkim może się podobać. Ale brnie się przez nią ciężko, z lekkim bólem, rozkojarzeniem, znużeniem. Jak przez śniegi Grenlandii. I choć krajobrazy ładne, to jednak mróz kłuje…

Amaraq to małe, zapomniane przez Boga i świat miasteczko na Grenlandii, tworzone przez mroźny, tak atrakcyjny, jak nieprzyjazny klimat i małą, zamkniętą społeczność. Jedna noc diametralnie zmienia senne życie mieszkańców – jedenaście osób postanawia popełnić samobójstwo. Niezależnie od siebie, z nieznanych przyczyn, nieoczekiwanie i… zupełnie niezrozumiale dla otoczenia. Co dokładnie wydarzyło się pewnej letniej nocy w Amaraq, miejscu pełnym skrajności, biednym, a zarazem bogatym w…tajemnice?

Brzmi naprawdę ciekawie i tak jest, jeśli już przebrnie się przez zdecydowanie przegadany, pseudofilozoficzny bełkot, opisujący krajobraz, nastroje, życie w miasteczku. Bardzo łatwo pominąć zasadniczą fabułę, to, co w istocie jest wciągające i intersujące, a zupełnie rozmyte i miałkie przez zbędne, zbyt obszerne opisy i wydumany język. Nie można mu odmówić klimatu i artyzmu, ale można polemizować, czy dobrze współgra z fabułą quasi-kryminalną, a już na pewno psychologiczną, która broni się sama, a w połączeniu z tak silnie nacechowanym i – mówiąc banalnie – kwiecistym językiem, robi się nieznośna. Pozostaje dziwne wrażenie, bo przecież książka dobra, ale… za dobrze napisana? Brakuje prostoty, klarowności, dosadności ubranej w mocne, nasycone słowa, a nie całe opisy, niepozostawiające zbytnio miejsca na wyobraźnię. A chyba o to chodzi w literaturze, o cały wyobrażeniowy świat, który czytelnik może sam budować. Lub też o to, by to język przewodził, pochłaniał, czarował, hipnotyzował, dodawał magii prostej
fabule. W Anatomii pewnej nocy język niejako przeszkadza, dominuje nad historią, która jest wystarczająco ciekawa i nie wymaga dodatkowych ozdobników.

Oczywiście nie jest tak, że taka – czy w ogóle jakakolwiek - fabuła wyklucza użycie nacechowanego, charakternego języka, bynajmniej. Jednak w powieści Kim trudno wyczuć korelację, która jest oczywista np. w powieściach Marka Krajewskiego, używającego języka doskonale pasującego do klimatu i charakteru tworzonych przez niego historii. Przykład skrajny, bo i literatura pełna jest skrajności. I w Anatomii pewnej nocy są wahania – czy powieść jest skrajnie doskonała, czy skrajnie przesadzona…? Niech będzie, że jest dobra, ALE.

d3bj507
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bj507

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj