Powieść Jakuba Ćwieka (Kłamca, Kłamca 2) to historia prawie zwykłych ludzi. Prawie, bo wyklętych, żyjących na marginesie społeczeństwa. Atakowani przez potężną mroczną siłę zostają zmuszeni do życia na dworcu w Katowicach. Przenoszą się tam o zmierzchuzmierzchu, gdyż jest to jedyne miejsce wolne jeszcze od działania prześladującej ich Ciemności. Motyw zła czającego się w mroku został również jakiś czas temu wykorzystany w filmie świetnego hiszpańskiego reżysera – Jaume Balaqueró (twórcy Apartamentu). W filmie tym główni bohaterowie (stateczna amerykańska rodzina) zostali osaczeni przez potężną, złowrogą czarną moc, która pod osłoną ciemności skrywa przerażające byty i historie z przeszłości. Pomysł zatem daje niezwykle możliwości. Pozwala wykorzystać pradawne lęki człowieka przed ciemnością, a także pobudzić wyobraźnię. W ten sposób każdy sam podświadomie projektuje własny, subiektywny strach, a przez to odczuwane emocje są jeszcze bardziej intensywne. Ciemność jako źródło zła ma tę przewagę nad bohaterami,
że jako nienamacalna, iluzyjna cechuje się nieśmiertelnością, a co za tym idzie zaatakowani przez nią bohaterowie zdają się być zupełnie bezsilni. Jedynym ratunkiem jest ucieczka.
Niestety, w książce Jakuba Ćwieka tylko pomysł jest inspirujący. Podobnie jak miejsce, które wybrał autor na enklawę przed złem. Brudny i zrujnowany dworzec jako bezpieczna przestrzeń, ostatnia szansa dla prześladowanych, jest tak przygnębiającym miejscem, że ukrywający się w nim bohaterowie przypominają błądzące, zamknięte w klatce upiory własnej egzystencji. Mimo to powieść nie trzyma w napięciu. Nie straszy. Schematyczne i potwornie nudne postaci nie wytrącają odbiorców z obojętności, więc naprawdę ich los nie jest w stanie ani wzruszyć, ani przerazić. Przesuwają się po kartach powieści bardziej jak cienie, marionetki niż pełnokrwiści bohaterowie mrocznego horroru. Horror nie zainteresuje też fabułą. Typowy, przewidywalny, a w końcówce wręcz cukierkowo mdły. Podobny zarzut można zresztą postawić recenzowanej już przeze mnie powieści Błędy.
Trzeba jednak przyznać, że atmosfera zagrożenia, otaczająca bohaterów a wywołana prześladującą ich, zagadkową siłą, została umiejętnie uchwycona. Jest coś mrocznego w świadomości, że wszystkie ruchy na szachownicy są już dawno ustawione, a bohaterom pozostaje jedynie grać według zasad, jakie ustala Ciemność. Niezwykle inspirująca była dla mnie figura pociągu-widmo i jego tajemniczej trasy. Pociągu, który przystawał na opuszczonym peronie i nigdy nie było wiadomo, czy przynosi on nadzieję na wyzwolenie, czy jest tylko kolejnym stygmatem zła zawłaszczającego cały świat. Niewykorzystany w pełni pomysł pogłębił odczucie niedosytu powieścią Ciemność płonie. Mimo interesujących motywów nie jest ani naprawdę fascynująca, ani naprawdę straszna. Kolejna z pozycji polskiego horroru, którą niestety trzeba położyć na półkę z tymi średnio udanymi.