Czy nie zdarzyło się wam zastanawiać, co działo się dalej z ulubionymi bohaterami waszych książek, filmów? Co było po tym, jak na ekranie pojawił się napis „THE END”, na karcie książki „KONIEC”, czy w ostatnim zdaniu informacja „I żyli długo i szczęśliwie”? Powieść Stephena Kinga Doktor Sen taką ciekawość zaspokaja: autor zajął się w niej bowiem dalszymi losami Danny’ego, małego bohatera * Lśnienia*, książki wydanej jeszcze w 1977 roku.
Obdarzony „lśnieniem” – paranormalnymi zdolnościami, umożliwiającymi m.in. dostrzeganie duchów, jasnowidzenie itd. nie jest już Dannym, lecz Danem, dorosłym człowiekiem, który ma wielkie kłopoty ze sobą. Prowadzi tułaczy tryb życia, wplątuje się w awantury, bójki, bierze kokainę i przede wszystkim – pije. Rada Dicka Halloranna, dawnego przyjaciela, który wspierał go w walce z monstrami hotelu „Panorama”, by to, co go prześladuje, zamykał w specjalnych skrytkach w specjalnym miejscu, okazała się niewystarczająca: potwory ciągle przychodzą, nie tylko te z hotelu, ale też i inne, „nowe”, a Dan nie umie sobie dać rady z tym, co widzi. Przynajmniej na trzeźwo: stacza się więc coraz bardziej, praktycznie sięgając dna. W końcu trafia do miasteczka, w którym zostaje na dłużej. Niedaleko mieszka dziewczynka, która ma podobne zdolności, jak Dan. Grozi jej wielkie niebezpieczeństwo...
Sprawnie napisana, wciągająca książka. Wraca King z dawnych czasów: z dobrze zaprojektowaną fabułą, niezłym tempem akcji, ciekawymi rysunkami psychologicznymi postaci, pieczołowicie budowaną atmosferą grozy, narastającego zagrożenia, mrocznej tajemnicy. Dla wielbicieli utworów grozy i pisarstwa Kinga część rozwiązań nie będzie specjalnie zaskakująca: rozwój fabuły jest od pewnego momentu dość przewidywalny, łatwo też odkryć chwyty znane z innych utworów autora Carrie , takich chociażby jak Podpalaczka , Smętarz dla zwierzaków czy Miasteczko Salem . Nie zmienia to jednak faktu, że historia obdarzonych niezwykłym talentem Dana i Abry potrafi wciągnąć i – co w przypadku utworu grozy szczególnie ważne – utrzymać czytelnika
w napięciu, a nawet wzbudzić w nim strach. Strach przed złem, które może nieniepokojone od wieków przemierzać drogi i bezdroża kolejnych państw, ale też strach przed złem, które kryje się w nas samych i prowadzi do butelki z „procentami”, zostawienia dziecka bez pomocy, do samoupodlenia – zamiast do zmierzenia się z tym, co w nas jest, do zaakceptowania tego, kim jesteśmy.
Doktor Sen ma, przynajmniej dla mnie, jeszcze jeden walor: daje nadzieję, że może powróci do takich opowieści stary, dobrze znany potwór – wampir. Niekoniecznie dokładnie w swoim starym kształcie, który się jednak trochę wyeksploatował, ale przynajmniej jako coś, co budzi grozę, a nie śmiech; jako prawdziwe monstrum, a nie jego parodia, czego przykładem jest Zmierzch i całe jego fabularne „potomstwo”.
Zasadniczo nie przepadam za sequelami: zwykle to, pardon, popłuczyny po oryginałach, powołane do istnienia po to, by zarobić na tytule, który się spodobał. Jednak rzadko bo rzadko, ale zdarzają się dobre kontynuacje: z taką też mamy do czynienia przy książce Kinga Doktor Sen. Może nie są to szczyty możliwości literackich autora, ale z pewnością niezła lektura, dostarczająca solidnej porcji dobrej rozrywki.