Trwa ładowanie...
recenzja
15-12-2011 17:47

Cena odwagi w krainie lotosowych stóp

Cena odwagi w krainie lotosowych stópŹródło: "__wlasne
d3u66mq
d3u66mq

Niejeden czytelnik zdążył doświadczyć dość zdumiewającego, lecz wcale nierzadkiego zjawiska: im więcej na okładce książki albo na stronie wydawcy peanów w rodzaju „genialne”, „zachwycające”, „przejaw wielkiego talentu” itd., tym większa szansa, że w środku znajduje się całkiem przeciętna historyjka, dobrze jeszcze, gdy napisana w miarę poprawnym językiem (choć to wcale nie reguła). Jaka zatem może być powieść, podsumowana zaledwie dwuzdaniową informacją o treści i zwięzłą adnotacją „niezwykle wciągająca lektura”? Czyżby oszczędność słów szła w parze z zawartością atrakcyjniejszą, niż ta anonsowana głośno i z przesadą? Tak, przeczucia nie mylą: Córka konkubiny JEST niezwykle wciągającą lekturą, a oprócz tego ma i parę innych atutów.

Wszystko zaczyna się w chwili, gdy starzejący się kupiec Yik-Munn, znudzony wdziękami trzech też już niemłodych żon, pragnie zażyć mocniejszych wrażeń w kontakcie z młodym ciałem. Akurat zubożały ród z Szanghaju ma na sprzedaż najmłodszą córkę z nieprawego łoża. Beiling jest ładna, a przy tym – co akurat w jej położeniu nie jest zaletą – inteligentna i wykształcona. Gdyby urodziła starcowi syna, może jakoś udałoby się jej przetrwać w niegościnnym domu pod Wielką Sosną. Ale na świat przychodzi dziewczynka, zbędny balast, za który zapłata pewnie nawet nie zwróci inwestycji. Yik-Munn postanawia pozbyć się noworodka, jak to już nieraz robił, lecz dziwny zbieg okoliczności sprawia, że mała Li Xia pozostaje przy życiu. Nie jest to życie, którego ktokolwiek mógłby jej pozazdrościć, jednak ona znosi wszystkie udręki i upokorzenia, byle tylko przybliżyć się do upragnionego celu. Jest silna i odważna… zbyt odważna, a w Chinach kobieta za odwagę może zapłacić życiem. I tylko interwencja „białego diabła” –
cudzoziemskiego żeglarza – sprawi, że historia dziewczyny będzie miała dalszy ciąg. A w kolejnym pokoleniu sytuacja po części się powtórzy…

Fabuła skonstruowana jest w taki sposób, że trudno się nie zaangażować w śledzenie losów Li Xia i Xiaoxing, i tak nasycona emocjami, że niejednemu czytelnikowi łza się w oku zakręci, może i więcej niż raz. Jeśli nawet nie jesteśmy zbyt podatni na romantyczne wzruszenia, trudno nie odczuć przynajmniej wzburzenia na myśl o tragicznym położeniu kobiet - traktowanych jak istoty drugiej kategorii, jak towar na sprzedaż – i o sadystycznych metodach karania „nieważnych” członków rodziny i służby domowej, a raczej niewolników, za najlżejsze przejawy oporu (albo nawet nie za opór, tylko na przykład za zadawanie niewygodnych pytań czy wykazanie własnej inicjatywy przy jakichś drobnych aktywnościach). Z drugiej jednak strony, kiedy wraz z Benem oburzymy się na barbarzyńskie obyczaje sau-hai, brutalnie znęcających się nad nieposłusznym dzieckiem, może warto też posłuchać głosu Indiego, przypominającego przyjacielowi, że i nasza cywilizacja ma na koncie parę zjawisk równie niechlubnych i w równie oczywisty sposób
gwałcących prawa człowieka…

Kolejnym plusem powieści jest masa informacji na temat stosunków społecznych panujących w Chinach w pierwszej połowie minionego stulecia, ówczesnej obyczajowości, filozofii, ubiorów, potraw; wszystkie detale przedstawione są na tyle wyraziście, że cała sceneria i perypetie bohaterek układają się w wyobraźni w barwny film. Dodawszy do tego udany przekład (w jednym tylko miejscu tłumaczka lekko się potknęła, oznajmiając, że „Toby pił kawę w lobby”; czytelnik gotów wpaść w dezorientację, bo jedyne funkcjonujące w języku polskim znaczenie słowa „lobby” to „kuluarowa grupa nacisku”, natomiast w angielskim oznacza ono także „hall, przedpokój”) i praktycznie bezbłędną redakcję tekstu (na ponad pięciuset stronach rzuciło mi się w oczy zaledwie jedno zdanie z podwójnym „który” i jeden błąd ortograficzny – „ukażą cię tak, jak na to zasłużyłeś”), mamy wszystko, czego trzeba, by zapewnić sobie kilka godzin ciekawej i emocjonującej lektury.

d3u66mq

Gwoli ścisłości trzeba dodać, że bardziej wybredny czytelnik może wytykać autorowi zbytnią polaryzację charakterów – w zasadzie wszystkie postacie, może poza jedną czy dwiema na dalszym planie, są albo jednoznacznie „białe”, albo jednoznacznie „czarne” – jak również nagromadzenie w życiu zaledwie dwu kobiet takiej ilości dramatycznych czy wręcz tragicznych wydarzeń, że starczyłoby tego na jakieś dwa stulecia dla całkiem sporej rodziny. Ale takie są prawa gatunku; praktycznie każda powieść historyczna z wątkiem przygodowym i/lub romansowym, jeśli tylko nie opowiada o losach postaci naprawdę istniejącej - detalicznie udokumentowanych w źródłach z epoki - obfituje w niesłychane zbiegi okoliczności i straszliwe opresje, z których przynajmniej część bohaterów musi ujść cało. Mamy na to liczne przykłady, począwszy od „Ivanhoe”, „Trzech muszkieterów” i „Trylogii”, aż po dzieła całkiem współczesnych autorów: Jakesa, Folletta, Gregory czy Lorentz. Ze swoją techniką pisania Fai plasuje się bliżej pierwszej dwójki z
wymienionych. Więc jeśli nawet „Córka konkubiny” jest tylko czytadłem, to bardzo przyzwoitej jakości.

d3u66mq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3u66mq