Limuzyny i szoferzy
Ksiądz Jankowski przemieszczał się luksusowym mercedesem. Miał własnego kierowcę. Kiedy wikariusz zarzucił mu, że taki samochód nie przystoi osobie duchownej, prałat odparł:* "Gdybym ja jeździł takim samochodem jak ksiądz (starym oplem kadetem), nikt by ze mną nie rozmawiał".* Wagę przykładał również do stroju. Nosił nienagannie skrojone garnitury, w tym bardzo dla niego charakterystyczny, biały garnitur, który wkładał na siebie latem. Mówiło się, że biskup wyglądał przy nim jak nędzarz. Perfekcyjnie prezentował się również jego stół, przy którym przyjmował gości. Zastawę dostarczała Lubiana - oczywiście w ramach prezentu.Nie musiał wydawać pieniędzy na organizację swoich sześćdziesiątych piątych urodzin, gdyż o oprawę zadbali najlepsi gdańscy restauratorzy. Słabość do przepychu równoważył bezgranicznym oddaniem wobec pokrzywdzonych przez los. Szukał dla niepełnosprawnych dzieci rodzin adopcyjnych w zachodniej Europie, małych pacjentów wysyłał na operacje serca, finansował domy starców i
zakłady dla osób psychicznie chorych. Bardzo wczuł się w osobisty projekt, jakim było dla niego założenie nowoczesnej szkoły średniej. Fundował stypendia, wspierał budowę i remonty gdańskich kościołów. Każdy, kto w tamtych trudnych czasach przyszedł do księdza po pomoc, zawsze ją otrzymywał.