Trwa ładowanie...
recenzja
13-02-2011 22:29

Cały kraj pali zioło

Cały kraj pali ziołoŹródło: "__wlasne
d4c58z8
d4c58z8

Jakiś czas temu w Polsce odbyła się wielka medialno-prawna wojna z tak zwanymi handlarzami dopalaczami.Oburzające komunikaty, że gdzieś, w jakimś mieście nastolatek zażył, przesadził i umarł, buńczuczne wypowiedzi polityków i lamenty o podłych i szemranych biznesmanach, którzy zabijają nasze dzieci… Potrwało to kilka tygodni, ustawę przepchnięto w trybie ekspresowym przez wszystkie instancje (a więc można!), dopalacze zeszły do podziemia, ich ceny znacznie podskoczyły, a karuzela medialna przesiadła się na inny temat. Gdyby nasi rządzący przeczytali wcześniej powieść fantasy Akacja, może miast kiczowatego spektaklu walki z dopalaczami wzięliby przykład z rządzących Znanych Światem i wykorzystali substancje odurzające, by wzmocnić swoją władzę.

Rządząca Akacją dynastia Akaranów, wywodząca się od wielkiego wodza Edifusa, dwadzieścia dwa pokolenia wcześniej podbiła niemal wszystkie krainy, będące w jej zasięgu i rządzi nimi za pomocą dwóch narzędzi: potężnego wojska i otumaniającej mgły. Mgła, silnie uzależniający i odurzający narkotyk zapewnia spokój, ludność podbita musi zachowywać się lojalnie, ponieważ państwo jest jego dystrybutorem. Ale tylko dystrybutorem, producentem jest nieznana cywilizacja zza morza, zaś dostawcą potężna organizacja, monopolizująca handel morski. Czego chce w zamian – oto jedna z największych tajemnic Akacji. Rządzący król, Leodan Akaran, sam od mgły uzależniony, roi sobie plany przerwania tego obłędnego kręgu, marzy o tym, być wspaniałym władcą, którego kochają poddani. W chwilach jasności umysłu zdaje sobie sprawę, że jest zakładnikiem własnej władzy i gry sił potężniejszych od niego. Całą nadzieję przelewa na czwórkę swoich dzieci: Aliviera, Corinn, Menę i Dariela, licząc, że kiedyś przejmując władzę, wprowadzą jego
idee w życie. Nic jednak nie dzieje się tak, jak władca zaplanował, bowiem jeden z podbitych ludów pała skrywaną żądzą zemsty. Meinowie z Północy wyczekują na odpowiedni moment i niszczą świat, jaki znały pokolenia, zaś dzieci króla Leodana rozpierzchają się po całym świecie.

Akacja należy do podgatunku fantasy historycznego, w którym wątki magiczne są mało ważące i marginalne, autor używa rekwizytów fantastycznych, by napisać powieść historyczno-przygodową, tyle że dziejącą się w wymyślonym przez niego świecie, w którym mechanizmy polityczne, ekonomiczne czy socjologiczne zostają przeniesione w inną przestrzeń geograficzno-historyczną. Świat Akacji przypomina nieco schyłek Cesarstwa Rzymskiego – pod władzą Leodana są zarówno Meinowie z dalekiej północy, przypominający Wikingów, jak i Talayanie, będący niczym Nubijczycy. Największym kłopotem powieści jest to, że właśnie te elementy, które mają tworzyć uniwersum, są niewiarygodne i niezrozumiałe. Kilkakrotnie słyszymy, że podstawą ekonomiczną królestwa są kopalnie, król cierpi, bo zatrudniane są tam dzieci. Ale nie wiemy, po co są te kopalnie, co wydobywają, gdzie i przez kogo jest to sprzedawane. I dlaczego dzieci? Nawet w kopalniach z krain fantasy do tego typu pracy potrzebna jest siła fizyczna, a tego akurat od dzieci
wymagać nie można. Kolejnym logicznie wątpliwym elementem świata jest mgła – uzależnienie od niej jest powszechne, zapewnia spokój w królestwie, ale z drugiej strony spokój to nie wszystko, współczesne państwa walczą z narkomanią właśnie dlatego, że jest bardzo kosztowna społecznie. Akacja to kraj ćpunów, a więc kłopot z pracowitością, z przyrostem naturalnym, przestępczością – ten aspekt w książce nie istnieje. Następny niewiarygodny element to historyzm powieści. Rządy dynastii Akaranów legitymizują dwadzieścia dwa pokolenia władców. To lekko licząc pół tysiąclecia, a tymczasem wszystkie działania Leodana i jego dzieci toczą się odniesieniu do założycieli dynastii, nie zaś ostatnich lat. Między Edifusem i jego synami a czasem powieściowym na pewno coś się działo, niestety, Durham sprawia wrażenia, jakby królestwo Akacji na pięćset zastygło, zajęte jedynie paleniem mgły; to mało wiarygodne. Ostatnia rzecz, która mnie zaintrygowała: władcy Akacji właściwie w pełni uzależnili się od ligi, która rzekomo
broniła świat przed Lothan Aklun, tajemniczą cywilizacją, produkującą mgłę i w zamian żądającą przerażającego Kontyngentu. Stan ten trwa od kilku stuleci – nie znam takiej władzy, która jest zadowolona z tego, że jej istnienie zależy od tak wielkiej niewiadomej, że żaden z władców Akacji pomiędzy Edifusem a Leodanem nie zainteresował się, czy aby wersja ligi, monopolizująca kontakt, jest aby prawdziwa. Dziwnych rozwiązań i nielogiczności jest w tej książce więcej, ot choćby akcja przekonywania przez Corinn do siebie ligi czy Numreków czy dyplomatyczna misja Aliviera.

Akacja jest sympatyczną historyczną fantasy, po statycznym zawiązaniu fabuły akcja rusza z kopyta i rozpełza się na kilka niezależnie prowadzonych wątków. Udały się Durhamowi postacie, zwłaszcza bracia Meinowie czy Mena Akaran – bardzo wiarygodne, dobrze umotywowane i ciekawe. Przyjemnie się to czyta, ale jedynie jako powieść przygodową czy awanturniczą, widać że ambicją autora było stworzenie większego fresku quasi-historycznego, ale tutaj nie poradził sobie zbyt dobrze. Trochę szkoda, bo mało jest dobrych powieści z tego podgatunku fantasy, które czyta się bez wstydu. Durhamowi sporo jeszcze brakuje do świetnych dzieł George’a R. R. Martina czy Stevena Eriksona .

d4c58z8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4c58z8