Trwa ładowanie...

"Byłem idiotą". Gigantyczna fortuna mogła mu przejść koło nosa

Johnny Galecki przez 12 lat wcielania się w Leonarda w "Teorii wielkiego podrywu" zarabiał od 60 tys. do okrągłego miliona dolarów za każdy odcinek. Do tego dochodziło nawet 10 mln dol. rocznie z tytułu udziałów w zyskach. Po latach Galecki zrozumiał "jakim był idiotą", że odrzucał tę rolę aż pięć razy, zanim w końcu pojawił się na planie.

Johnny Galecki (po lewej) wzbraniał się przed rolą w "Teorii Wielkiego Podrywu". Jim Parsons, czyli Sheldon - wręcz przeciwnieJohnny Galecki (po lewej) wzbraniał się przed rolą w "Teorii Wielkiego Podrywu". Jim Parsons, czyli Sheldon - wręcz przeciwnieŹródło: Materiały prasowe
d37lwtc
d37lwtc

Dzięki uprzejmości wyd. SQN publikujemy fragment książki "Teoria Wielkiego Podrywu. Za kulisami serialu, który pokochały miliony" Jessiki Radloff (tłum. Magda Witkowska), która ukazała się niedawno na polskim rynku.

OBSADA RÓL LEONARDA, SHELDONA I… KATIE

Gdy CBS dało zielone światło w sprawie pilota, doświadczeni spece od castingu, Nikki Valko i Ken Miller, rozpoczęli poszukiwania Sheldona i Leonarda. Starali się też obsadzić role Katie i Gildy.

(…)

Na przesłuchania do pilota leciał właśnie z Nowego Jorku do Los Angeles mało znany wówczas aktor Jim Parsons. Wcześniej uczestniczył w kilku głośnych projektach (między innymi w niezależnym filmie "Powrót do Garden State" czy serialu "Potyczki Amy" emitowanym przez CBS), ale tak samo jak każdy aktor ciągle czekał na tę jedną jedyną rolę, która mu pozwoli zabłysnąć.

d37lwtc

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nuda latem? Audiobooki to najlepsze rozwiązanie

Jim Parsons (Sheldon Cooper): Zgłosiłem się do serialu "Biuro", do roli Jima lub Dwighta, ale odpadłem w przedbiegach. Nie wykluczam, że taśma z nagraniem z mojego przesłuchania została gdzieś wysłana i ktoś ją potem oglądał, ale nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek opuściła cztery ściany lokalnego biura NBC w Nowym Jorku. Przełomu za to spodziewałem się w związku z serialem "Rockefeller Plaza 30" i rolą Kennetha. Ostatecznie jednak też skończyło się na przesłuchaniach. Wiele lat później Jack McBrayer, naprawdę słodki facet, który tę rolę ostatecznie dostał, pojawił się w "Wielkim podrywie" jako brat Penny. Brałem też udział w przesłuchaniach do roli Barneya z "Jak poznałem waszą matkę". Wzywano mnie tam kilkakrotnie. Nie za bardzo mi się te przesłuchania podobały, bo oni go opisywali jako palanta. Po głowie chodziło mi: "Co oni sobie właściwie myślą? Przecież ja nie jestem palantem!" (śmiech). A gdy potem rolę dostał Neil Patrick Harris, pomyślałem: "A to ci dopiero". On i ja mamy ze sobą niewiele wspólnego, ale na pewno nie nazwałbym go palantem. Wtedy sobie pomyślałem: "Nie czytaj tych bzdur w opisach. Po prostu o tym zapomnij. Idź tam i postaraj się coś wykrzesać z tego materiału".

Przyjeżdżając na przesłuchania do "Teorii wielkiego podrywu", Parsons myślał, że zabiega o rolę w serialu realizowanym przez gospodarza teleturniejów Chucka Woolery’ego, a nie Chucka Lorre’a.

Jim Parsons: Nigdy nie zapomnę, jak mój agent powiedział, że załatwił mi przesłuchanie do nowego serialu Chucka Lorre’a. Odłożyłem słuchawkę i powiedziałem do Todda, dziś mojego męża, że "chyba bardzo im na tym zależy" i że "nawet nie wiedziałem, że ten koleś z "Love Connection" jest producentem telewizyjnym, ani że kręci sitcomy". Zupełnie mi się to wszystko nie zgadzało. Wiedziałem, że coś jest nie tak, ale zupełnie nie wiedziałem co. Dopiero potem to wszystko nabrało większego sensu. Ale to właśnie o takich zdarzeniach mówi się, że czasem lepiej jest nie wiedzieć. Zdecydowanie mniej się denerwowałem, myśląc, że jadę wyświadczyć jakiegoś rodzaju przysługę kolesiowi z "Love Connection". Co prawda nie wiem, jakiego rodzaju przysługi on mógłby ode mnie potrzebować, no ale wiadomo, o co chodzi.

SQN, 2023 Materiały prasowe
SQN, 2023Źródło: Materiały prasowe

Towarzyszący Parsonsowi na ekranie Simon Helberg pojawił się jako członek obsady dopiero przy okazji kręcenia drugiego pilota (więcej na ten temat później). Wspominał jednak, że czytał tekst dla pierwszego wcielenia Sheldona i szczerze nie zazdrościł temu, kto miał tę scenę odgrywać.

Simon Helberg (Howard Wolowitz): Bardzo dobrze pamiętam, jak pomyślałem: "O Boże. Tu aktor będzie musiał dać z siebie wszystko…". Bo to był dwustronicowy monolog o tym, jak się należy usadowić względem przeciągu.

d37lwtc

Jim Parsons: Na przygotowanie się do przesłuchań miałem kilka dni. Tekstu zawsze uczyłem się z małych karteczek, które sobie przekładałem. Przez kilka pierwszych sezonów Wielkiego podrywu miałem też w zwyczaju wkładać sobie ołówek między zęby i ćwiczyć kwestie z takim utrudnieniem, bo wtedy staranne wypowiadanie słów wymagało dokładniejszej pracy językiem. Gdy więc potem wyjmowałem ołówek, te ciągi sylab tworzące potok słów płynęły z większą łatwością. To był zaskakująco fizyczny proces. Taki sobie wypracowałem mechanizm. Niezależnie od ostatecznego rezultatu przesłuchania bardzo się cieszyłem, że będę mógł ten materiał zaprezentować, bo mi się podobał. Trochę się tylko martwiłem, że adrenaliny będzie za dużo i nie zdołam się rozluźnić, a przez to nie wyjdzie mi to tak dobrze, jakbym chciał.

Judy Parsons (matka Jima): Zadzwonił do mnie, gdy przyszły materiały na przesłuchanie. Powiedział: "Wiesz co? Mógłbym tego gościa grać. Jeśli tylko dostanę szansę, mógłbym grać Sheldona". To się jakoś mniej więcej zbiegło w czasie z rozdaniem Oscarów. On wtedy dostawał zaproszenia na różne imprezy i przyjęcia, ale mówił: "Nie mogę iść, bo muszę się nauczyć tej roli. Muszę ją poznać na wylot". Aż do dnia przesłuchania pracował na okrągło. Jego ojciec też taki był. Też się bardzo skupiał i w pełni angażował w to, co robił.

SQN, 2023 Materiały prasowe
SQN, 2023Źródło: Materiały prasowe

Jim Parsons: Sheldon jako postać bardzo mi się spodobał. Polubiłem tego sawanta. To jednocześnie człowiek niesamowicie błyskotliwy i całkowicie pogubiony. Dobrze to rozumiałem i świetnie się w tym odnajdowałem. Pamiętam też, że założyłem jakąś niebieską bluzkę czy polo z długim rękawem, a na to jasnoniebieski T-shirt, bo jeden z moich znajomych aktorów zawsze mi powtarzał, że niebieski świetnie podkreśla kolor moich oczu. Koncepcja T-shirtu na bluzce wyszła ode mnie.

d37lwtc

Nikki Valko (dyrektorka do spraw castingu, "Teoria wielkiego podrywu"): Nie miał muszki pod szyją i w ogóle nie wyglądał na jakiegoś wyjątkowego dziwaka. Za to jak się odezwał, to aż mi się wierzyć nie chciało w to, co usłyszałam. Same jakieś naukowości. Po obejrzeniu występu Jima nie mieliśmy z Kenem żadnych wątpliwości. On po prostu od pierwszego dnia doskonale rozumiał Sheldona.

Jim Parsons: To były dwie sceny do odegrania jedna po drugiej. Wiedziałem, że poszło mi świetnie. Widziałem, słyszałem i czułem, że oni dobrze na to reagują. Tylko że potem powiedzieli: "W porządku, to teraz następna", a mnie się musiało wyrwać jakieś: "Cholera" albo coś w tym stylu, bo zapytali: "Potrzebujesz chwili?". Dla mnie to było oczywiste: "Nie, nie. Jeśli zrobię sobie przerwę, to zacznę za dużo o tym myśleć". Może liczyłem, że skoro ta pierwsza scena tak dobrze mi poszła, to drugiej już nie będę musiał pokazywać (śmiech).

Chuck Lorre: To nie było tak, że on po prostu przyszedł i przeczytał tę rolę. On nam zaprezentował gotową postać. Tak przygotował materiał, żeby dialog miał rytm, intonację, składnię i pauzy. Wszystko było idealnie wyliczone. Przemyślał, co ta postać będzie robić ze swoim ciałem, jak będzie korzystać z przestrzeni, a raczej, że czuje się w niej niekomfortowo. To był całkiem inny poziom przesłuchań. Chociaż to nie była taka postać, jaką ja sobie wyobrażałem. Tak szczerze mówiąc, to nie pamiętam już, co konkretnie sobie wyobrażałem, ale nie coś takiego. Zaskoczył mnie, ale bardzo pozytywnie. Ken, Nikki, Bill i ja zrywaliśmy boki ze śmiechu. Powiedziałem: "Chcemy to zobaczyć jeszcze raz". Chciałem się upewnić, że on to będzie potrafił odtworzyć. Poradził sobie idealnie, za drugim razem zagrał całkiem świeżo. I to, dlatego ten facet zebrał z dziewiętnaście Emmy.

d37lwtc

Bill Prady: Od razu było wiadomo, że to jest Sheldon. Pamiętam, że wtedy pomyślałem: "O rany! To jest więcej niż dobra robota z materiałem. To się nazywa stworzyć postać".

(…)

SQN, 2023 Materiały prasowe
SQN, 2023Źródło: Materiały prasowe

Obsadzenie roli Sheldona poszło bardzo sprawnie, zwłaszcza w porównaniu z poszukiwaniami Leonarda.

Ken Miller: Na etapie kręcenia pierwszego pilota rozważaliśmy do roli Leonarda również Macaulaya Culkina. Nikki Valko: Chuck bardzo lubił Macaulaya. To było na bardzo wczesnym etapie, jeszcze zanim pojawił się Johnny. Chuck z początku bardzo mocno na niego stawiał.

d37lwtc

Chuck Lorre: Ten aktor ma w sobie coś takiego eterycznego, co moim zdaniem świetnie by pasowało.

Bill Prady: Spotkanie z Macaulayem poszło świetnie… ale potem dotarły do nas wieści, że on nie jest zainteresowany.

Ken Miller: Tylko że Nikki od pierwszej lektury tego scenariusza mówiła: "Leonardem jest Johnny Galecki".

Nikki Valko: Chcieliśmy, żeby przyjechał coś dla nas przeczytać, ale on nie wykazywał wtedy zainteresowania tą rolą. Niezbyt mu odpowiadało, że miałby grać szalonego naukowca.

d37lwtc

Ken Miller: Miał akurat za sobą intensywną pracę nad sylwetką i występował w roli przystojniaka na Broadwayu w przedstawieniu "The Little Dog Laughed" u boku Julie White. Wcielał się w gejowskiego kochanka nieujawnionej gwiazdy filmowej. Był naprawdę świetny i miał poczucie, że wreszcie uwolnił się od ról różnych dziwaków. Tak nam to tłumaczył jego agent. Nikki dzwoniła do Galeckiego trzy razy ze słowami: "Proszę, proszę", ale ciągle słyszeliśmy: "Nie jestem zainteresowany". Potem jednak zadzwonił jego agent i zapytał: "A Johnny’ego nie braliście pod uwagę?". Na to mu Nikki: "On mi trzy razy odmówił, to co mieliśmy zrobić?". Najwyraźniej agent też uważał, że to będzie świetny serial i świetna rola.

Johnny Galecki: Byłem akurat w Nowym Jorku, gdy ni stąd, ni zowąd zadzwonił do mnie Chuck. Znałem go z czasów, gdy pisał scenariusz do Roseanne. Powiedział, że wpadli z Billem Pradym na pomysł serialu i że pomyśleli o mnie. Na razie jeszcze nic nie napisali, ale że jak tylko napiszą, to prześlą mi faksem tekst do teatru. Początkowo trudno mi się było w tym odnaleźć. Nie rozumiałem ani koncepcji, ani wydźwięku, ani charakteru tego serialu. Dostawałem tylko od czasu do czasu jakieś przypadkowe kartki. No i wtedy rozmawiali ze mną o roli Sheldona. To wszystko nie miało dla mnie sensu. Dobrze mi było w Nowym Jorku (zdjęcia do "Teorii wielkiego podrywu" miały powstawać w Los Angeles). Przedstawienie "The Little Dog Laughed" właśnie wchodziło na Broadway, a ja się akurat kochałem w pewnej pięknej Białorusince. Ten materiał nie przekonywał mnie na tyle, żebym miał porzucać moje nowojorskie życie dla serialu, który na tamten moment sprowadzał się do dziewięciu stron tekstu.

(…)

wyd. SQN, 2023 Materiały prasowe
wyd. SQN, 2023Źródło: Materiały prasowe

Lorre zgodził się, żeby Galecki grał Leonarda, ale aktor i tak się wahał, czy aby na pewno chce ponownie rzucać się w wir pracy nad sitcomem. Ostatecznie miał na koncie prawie sto odcinków "Roseanne".

Johnny Galecki: Mój wieloletni agent powiedział: "Dlaczego ty to ciągle odrzucasz? Czy boisz się, że rzeczywiście zrobi się z tego serial i podpiszesz umowę na następne siedem lat, a przez to nie będziesz mógł wrócić na stałe do Nowego Jorku?". Ja mu na to: "Nie, nie wiem, czy z tego będzie serial ani czy to odniesie sukces". Wtedy on powiedział: "No to w takim razie na co czekasz? Zrób tego pilota, zarobisz coś, i to więcej niż na scenie, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to wrócisz do Nowego Jorku i dalej będziesz robić to, co teraz ci daje tyle przyjemności". Pomyślałem też, że dzięki temu zastępujący mnie na Broadwayu Brian Henderson będzie miał okazję wystąpić pierwszy raz na scenie. Ściągnąłem więc rodziców Briana, żeby mogli go obejrzeć, a sam poleciałem do Los Angeles kręcić pilota "Wielkiego podrywu". Teraz mogę się już do tego przyznać, bo to tylko potwierdza, jaki ze mnie idiota. Fakt jednak pozostaje faktem: odrzuciłem tę rolę pięć razy, zanim się ostatecznie zgodziłem.

(…)

Powyższe fragmenty pochodzą z książki "Teoria Wielkiego Podrywu. Za kulisami serialu, który pokochały miliony" Jessiki Radloff (tłum. Magda Witkowska), która ukazała się nakładem wyd. SQN.

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" wplątujemy się w "Ukrytą sieć", wracamy do szokującego procesu "Depp kontra Heard" oraz ponownie zasiadamy do kanapkowej uczty w "The Bear". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d37lwtc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d37lwtc