Emily Gold i Chris Harte mieszkali obok siebie od zawsze, wspólnie się wychowywali, spędzali wakacje, ich rodzice się przyjaźnili. Nic dziwnego, że w wieku lat nastu zostali parą. Bo tego od nich oczekiwano – nie do końca wiadomo, kto tego oczekiwał, ale faktem jest, że rodzice obojga przyzwyczaili się do myśli, że Emily i Chris są razem. Miłość także przyszła. Miłość, a może przyzwyczajenie, w każdym razie coś ich połączyło. I nagle Emily umiera od postrzału, a Chris trafia do szpitala. Pytanie: czy chłopak zabił swoją dziewczynę, czy był to jedynie nieszczęśliwy wypadek, dziewczyna popełniła samobójstwo czy może miało to być wspólne samobójstwo dwojga zakochanych? Pytań pojawia się coraz więcej. Podobnie odkrywane są kolejne tajemnice Emily. A Chrisa czeka jedno: proces karny, być może najwyższy wymiar kary. Koniec szkoły, marzeń o sportowej karierze. Wszystko się zamyka.
Razem z autorką śledzimy losy rodzin Harte’ów i Goldów, których śmierć Emily dzieli, mimo że przez kilkanaście lat robili niemal wszystko wspólnie. Życie dzieli się na przed samobójstwem-zabójstwem i na rozdział po nim. Przed – policja i obrona odkrywają kolejne elementy łamigłówki, w której pojawia się obsesja śmierci i przygotowania do pewnych, niedowracalnych, decyzji. A po? Jest gorycz, bo jednak Chris żyje. Jest ból matki, która ma grób córki i nie chce uwierzyć w to, co przeczyta w jej pamiętniku. Rodzice i chłopak odkrywają, że chyba znali inną Emily. Niby tę samą, a jednak nie taką samą.
Cała powieść to studium ofiary – ofiary rodziców i znajomych, którzy wpychają własne dzieci w układy oczekiwań, wygodnych głównie dla pomysłodawców. Nie ma w nich miejsca na indywidualność, na samodzielne podejmowanie decyzji. Dlatego Emily, przyjaźniąca się z Chrisem, jest - paradoksalnie - przeraźliwie samotna. Chris odkrywa w więzieniu, że Emily go dopełniała, ale z upływem czasu i z ujawnianiem kolejnych faktów – już niczego nie jest pewien. Obrońca zazdrości mu jednego: tego, że mając naście lat kochał już kogoś tak mocno, że w życiu nikogo aż tak mocno nie pokocha. Co z tego wynika? Oczywiście film dla telewizji. „W imię miłości”.