Polska szkoła reportażu ma się doskonale i nie spoczywa na laurach. Kolejne tytuły autorstwa mistrzów – Szejnert, Hugo-Badera, Tochmana, Szczygła – można kupować w ciemno, ale i produkcje autorów o mniej rozsławionych nazwiskach systematycznie trzymają poziom. Tylko w tym miesiącu, w odstępie paru dni, na półkach księgarskich pojawiły się Wojny kobiet Ornackiej i Pytlakowskiego, wznowiona Kampucza. Godzina zero Domarańczyka i Zabijemy albo pokochamy. Opowieści z Rosji Wojtachy, za chwilę dołączy do nich 1945. Wojna i pokój Grzebałkowskiej - każda o innej tematyce i każda równie warta zainteresowania.
Pierwsza z nich jest dziełem pary autorów, od dawna specjalizujących się w dziennikarstwie śledczym i mających już na koncie jedno wspólne przedsięwzięcie wydawnicze (Alfabet mafii z 2005, później rozbudowany i wznowiony pod tytułem Nowy alfabet mafii {2013}). Tym razem postanowili przedstawić czytelnikom trzynaście opowieści, których wspólnym mianownikiem jest walka kobiet o życie, wolność, dobre imię własne i/lub swoich mężczyzn – mężów, synów, ojców, braci - a jeśli tych już nie stało, o kontynuowanie ich dzieła lub ukaranie winnych ich śmierci. Przeciw nim byli bezwzględni bandyci albo … działające w majestacie prawa organa porządku publicznego i sprawiedliwości, a czasem i jedni, i drugie. I… nie, nie każda tę swoją prywatną wojnę wygrała, to by było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe, ale każda do końca zachowała poczucie słuszności misji, w którą się całą sobą zaangażowała.
Tak jak Danuta Olewnik-Cieplińska, której nazwisko zna chyba każdy Polak, bo historia uprowadzenia i zamordowania jej brata, będąca zarazem historią rozpaczliwej niekompetencji i indolencji instytucji powołanych do rozwiązywania tego rodzaju spraw, na początku tego wieku nie schodziła z łamów wszelkiego rodzaju mediów. Strach o życie najbliższego człowieka, rozpacz i ból, gdy z każdym dniem stawało się coraz bardziej nieprawdopodobne, że jeszcze kiedyś powróci, były udziałem całej rodziny, ale to ona najbardziej nieustępliwie naciskała na odpowiedzialnych funkcjonariuszy, by na zaginionego spojrzeli jak na ofiarę przestępstwa, a nie zakładali z góry, że przepadł z własnej woli, to ona zabiegała o audiencje u urzędników najwyższych instancji, ona szła do mediów ze swoim żalem i cierpieniem. Brata nie uratowała, lecz spowodowała, że tragedia jej rodziny skłoniła policję do opracowania procedur postępowania w przypadkach porwań dla okupu.
Tak jak Krystyna Procyk, żona człowieka, który swoim nowatorskim pomysłem na rozwiązanie kwestii usług ciepłowniczych zyskał sobie wdzięczność członków kierowanej przezeń spółdzielni mieszkaniowej, lecz naraził się paru wpływowym osobom, w następstwie czego zrobiono z niego rzekomego szefa „mafii spółdzielczej”, uwięziono i odsądzono od czci i wiary. Jej wojna trwała kilka lat, po drodze przepadły oszczędności i gdzieś pogubiło się liczne grono znajomych, ale w końcu żona dopięła swego – udało się wykazać bezzasadność zarzutów, mąż odzyskał stracone zdrowie, znalazł nową pracę i powiedział jej coś, co każda kobieta chciałaby usłyszeć: „Jesteś najlepszym, co mogło mnie w życiu spotkać”.
Jak Monika Hansson, dziewczyna gangstera, który dla niej postanowił zerwać z przestępczym światem. Namówienie ukochanego na ten krok nie było łatwe, jednak Monika była zdecydowana: chciała wywalczyć dla niego i dla siebie normalne życie. Ukryli się w Szwecji, lecz mafia ma długie ręce… Piotr, który był celem zamachu, przeżył, Monika nie. Ale choć jej już przy nim nie było, słowa dotrzymał.
Jak Marlena Kluk, córka generała policji niesłusznie oskarżonego o korupcję, która w walce o przywrócenie ojcu dobrego imienia ryzykowała załamaniem swojej sędziowskiej kariery. Udało się, choć ojciec musiał odsiedzieć wyrok za grożenie bronią funkcjonariuszom ABW, którzy weszli do jego domu, podając się za doręczycieli poczty, a następnie wyciągnęli pistolety (i przy okazji „dla dobra sprawy” zabrali także telefon żony oraz wszystkie pieniądze, jakie małżonkowie mieli przy sobie…).
To tylko cztery streszczone pokrótce opowieści, a pozostałe są równie wymowne (i, prawdę powiedziawszy, równie przerażające. Bo choć każda kobieta jest gotowa w razie potrzeby zrobić wszystko dla tych, którzy są jej najbliżsi, to przecież nie w każdej drzemie taka moc ducha i determinacja, jak w bohaterkach. A bez tej mocy jakże się zmierzyć z silniejszymi, tym bardziej, że – co jeszcze bardziej przerażające – nierzadko są to ludzie, którzy powinni stawać w obronie praworządnych obywateli, a nie występować przeciw nim?). Autorzy potrafią wydobyć z opowiadanych (czasem z perspektywy kilkunastu lat) historii cały ich dramatyzm, za wszelką cenę unikając tabloidowej aury taniej sensacji i pozwalając, by – jeśli tylko jest to realne – bohaterki mogły przemówić własnym głosem; jeśli nawet niekiedy odbiega on od literackiej polszczyzny, dodaje to tylko tekstom autentyzmu.
Zarówno dobór tematyki, jak i dopracowanie techniczne sprawiają, że trudno się od lektury oderwać, choć może dla lepszego zapamiętania należałoby robić przerwy pomiędzy poszczególnymi reportażami. Ale nawet jeśli zapomnimy szczegóły tej czy innej opowieści, na pewno zostaną nam w pamięci nazwiska autorów i przeświadczenie, że są to twórcy, którzy jeszcze niejedną kunsztowną cegiełkę dołożą do barwnej mozaiki polskiego reportażu.