Trwa ładowanie...
recenzja
15-05-2012 11:05

Była sobie szczęśliwa rodzina…

Była sobie szczęśliwa rodzina…Źródło: "__wlasne
d29jyev
d29jyev

Jedną z rzeczy, które w pierwszym odruchu zniechęcają mnie do sięgnięcia po lekturę, jest melodramatyczny tytuł.Jeżeli w dodatku towarzyszy mu okładka w tonacji różowo-fioletowej albo błękitno-srebrnej, z elementami graficznymi w rodzaju bukietu kwiecia, naszyjnika z pereł czy powiewnej sukni, sporo czasu musi upłynąć, bym dała się namówić na zajrzenie do środka. Okładka Do ostatniej łzy żadnej z podobnych dekoracji nie miała i w sumie wyglądała dość intrygująco (smutna kobieta patrząca w ułamek stłuczonego lustra, w zgoła nieharlekinowej kolorystyce), przy tym opis wydawcy sugerował, że mam do czynienia z powieścią psychologiczno-obyczajową, romansidłem, nie miałam więc oporów przed zapoznaniem się z treścią.

Bohaterka powieści, Mary Beth Latham, to typowa przedstawicielka amerykańskiej klasy średniej. Z ukończonych studiów filologicznych nigdy nie zrobiła użytku, zresztą jako żona lekarza z dobrze prosperującą praktyką okulistyczną w ogóle nie musiałaby pracować, jednak dla własnej satysfakcji – w wolnych chwilach pomiędzy przygotowywaniem posiłków, praniem, sprzątaniem i rozwiązywaniem problemów wychowawczych – prowadzi niewielką firmę zajmującą się aranżacją terenów zielonych. Dodajmy do tego trójkę dzieci, ładny domek i psa –wypisz wymaluj modelowa szczęśliwa rodzina z filmu familijnego! Ale gdy autorka pozwala nam spojrzeć na tę sielankową rzeczywistość oczyma samej Mary Beth, na pastelowym podłożu obrazu zaczynają się pojawiać ciemniejsze rysy.

Glen jest dobrym lekarzem i wiernym mężem, dba o zabezpieczenie finansowe rodziny, lecz żona straciła już nadzieję, że będzie mieć w nim także przyjaciela i partnera intelektualnego; „Glen nie czyta, ogląda wiadomości i kanał historyczny”, a każdy problem dzieci kwituje iście „naukowym” stwierdzeniem: „To hormony. (…) To wszystko minie”. Siedemnastoletnia Ruby, atrakcyjna i utalentowana literacko, ma problemy emocjonalne; przed kilku laty wpadła w anoreksję, a teraz, gdy zagrożenie ustąpiło, wprawia całą rodzinę w konsternację, zrywając ze swoim wieloletnim chłopakiem, synem dawnych przyjaciół rodziców. Kiernan nie potrafi pogodzić się z porażką, tym bardziej, że odtrącenie przez Ruby oznacza także ochłodzenie stosunków z pozostałymi mieszkańcami domu, który od wielu lat jest dla niego ważniejszy, niż dom rodzinny. Czternastoletni bliźniacy nie przeżywają jeszcze takich uczuciowych wstrząsów, co nie znaczy, że są dziećmi bezproblemowymi: Max jest chłopcem ponadprzeciętnie inteligentnym i ponadprzeciętnie
wrażliwym, zamkniętym w sobie, ze skłonnością do popadania w stany depresyjne, co skutkuje dużo gorszymi postępami w nauce, niżby się można po nim spodziewać, przebojowy i wysportowany Alex wpędza brata w kompleksy i często mniej lub bardziej nieświadomie sprawia mu przykrość. Ale te wszystkie sprawy w porównaniu z czymś, co dopiero się wydarzy, zmaleją w okamgnieniu, jak ziarnka piasku zestawione z parotonowym głazem, którego ciężar Mary Beth będzie musiała ponieść prawie sama…

Kobieta dotknięta tragedią to temat obiecujący i praktycznie niewyczerpany, o ile bowiem sama liczba potencjalnych klęsk życiowych jest dość ograniczona, o tyle ich kontekst i konfiguracja, jak też sposób reakcji na nie – warunkowany rodzajem osobowości i bagażem dotychczasowych doświadczeń bohaterki – rozpościerają przed pisarzem istny ocean możliwości. Do ostatniej łzy może nasuwać pewne analogie z * Mama odeszła* Oates : Mary Beth, tak samo jak Nikki, musi się zmierzyć z niewyobrażalnym bólem, jaki powoduje nagła strata. Ale luka w życiu Nikki, energicznej singielki, dla której dom rodzinny już od dawna nie był głównym środowiskiem egzystencji, jest w gruncie rzeczy tylko luką emocjonalną, zaś dla Mary Beth zaistniała sytuacja oznacza konieczność zmian w każdym niemal przejawie codzienności – a te zmiany bez końca będą jej przypominały, że kiedyś było
inaczej… No i Nikki nie potrzebuje sobie radzić z poczuciem winy, podczas gdy Mary Beth już zawsze będzie musiała stawiać czoła demonom, podszeptującym, że gdyby pewnego, dawno już zapomnianego dnia zachowała się inaczej… gdyby uważniej patrzyła, co się wokół dzieje… gdyby była trochę bardziej obcesowa i nieustępliwa…

d29jyev

Samo ujęcie tematu i technika narracji ustępują trochę tym zastosowanym przez Oates , choć nie mając pod ręką jej powieści nie potrafię detalicznie wskazać różnic, które o tym wrażeniu przesądziły. Po lekturze * Mama odeszła* nie mogłam się pozbierać przez kilka dni, po Do ostatniej łzy przyszło mi to jakoś łatwiej (chociaż może to efekt bloku emocjonalnego, jaki nieświadomie wytworzyłam, by nie móc sobie wyobrazić siebie w roli głównej bohaterki?). Niemniej jednak uważam, że Quindlen udało się napisać zupełnie niezłą powieść, przy tym może nawet nieco przystępniejszą dla pewnej grupy czytelników (choćby z powodu ciut mniejszej objętości i zupełnie prostego języka). Nie dla każdego, bo raczej nie należy sięgać po tego rodzaju fabułę, mając zapotrzebowanie na literaturę ciepłą i krzepiącą; nie każdy też lubi „kobiecy” sposób opowiadania o życiowych
dramatach (swoją drogą, chętnie przeczytałabym analogiczną historię, stworzoną przez mężczyznę i opowiadającą o podobnej sytuacji z punktu widzenia mężczyzny). Ale na pewno nie jest to powieść z gatunku tych, o których zapomnimy natychmiast po przeczytaniu i odłożeniu na półkę.

d29jyev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d29jyev